Rozdział 27

3.7K 230 18
                                    

Patrzyłem osłupiały na Raifuru. Czemu wyjeżdża?! Cały dzień narzekałem, że tata mnie opuszcza, łaziłem przygnębiony, żeby mnie pocieszył, a teraz, kurwa, mówi, że jedzie do Chin, Japonii, czy innego kraju pełnego skośnookich zboczeńców! Dolna warga zaczęła mi drżeć, ukazując, że zaraz wybuchnę jak zamachowiec z bombą! Pisnąłem głośno, jak dziewczynka z podstawówki i tupnąłem.
-Ale czemu?! A co ze mną?! Czemu mnie zostawiasz, Panie?!- wrzeszczałem. Właściwie, to po chuja ja to robię? A no tak, wszyscy mają mnie w dupie! Raifuru zakrył mi usta i przytulił. Zacząłem się wiercić i szarpać. I tak mocno mnie trzymał i raczej nie miał zamiaru puścić.
-Zamknij się, to nie mój pomysł. Po prostu muszę, żeby jakoś uspokoić sytuację. Jeśli naprawdę dowiedzą się, że ten, kto zaatakował Cele, to ja...- wytłumaczył. Wtuliłem się w niego. No dobra, ja rozumiem, no ale...
-Czemu nie mogę jechać?- mruknąłem. Pan westchnął i cmoknął mnie w czoło.
-Bo nie wiem, jak to załatwię i czy nie zamkną mnie na jakiś czas...- mówił. Wytrzeszczyłem oczy, już po raz kolejny dziś.
-To na ile jedziesz, Panie?!- wrzasnąłem. Znowu zakrył mi usta.
-Nie wiem! Może wrócę jutro, może za rok, a może wcale!- krzyknął. Skuliłem się. No już bez przesady! Niech mi się życie tak nie wali! Przytuliłem go mocno.
-Jak nie wrócisz, to osobiście cię walnę.- powiedziałem. Zaśmiał się i wziął mnie na ręce. Wtuliłem się, żeby nie spaść tyłkiem na ziemię. Pobiegł, dosłownie ruszył z kopyta jak dziki wierzchowiec, ze mną do domu i rzucił mnie na swoje łóżko. Padł obok mnie, uśmiechając się szeroko. Jego fryzurka nie wytrzymała tego, przez co kilka kosmyków odstawało od reszty. Potarmosiłem go po głowie, robiąc tam jeszcze większy bałagan. Mówi się trudno, jak dla mnie zbyt staro wygląda taki nażelowany. Zamknął jedno oko i zachichotał. Zabrał moją rękę i pocałował ją. Zaczerwieniłem się, szybko zabierając ją.
-Chris...- szepnął, głaszcząc mój policzek. Czemu podniecam się, gdy wypowiada moje imię?! Bo jestem małym zboczonym koteczkiem, dobra odpowiedź. Kurwa, odpierdala mi coś i to nie pierwszy raz. Pan pocałował mnie czule, obejmując mnie w pasie. Chętnie oddałem buziaka, przytulając się. Po chwili nie wytrzymałem i złapałem głęboki oddech. Raifuru wstał i przeciągnął się.
-Czyżbyś się zestarzał, Panie?- zaśmiałem się.
-Cicho. Bo osobiście cię walnę.-
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Wytrzymaj, Chris, wytrzymaj! Nie płacz! Jesteś facetem, tak? Znaczy, wszystko jest przeciwko temu, ale jesteś nim! Trzymaj się!
-Chri...- zaczęła Mia, a ja wybuchłem płaczem. Czemu on tak szybko mnie opuszcza?! Raifuru przytulił mnie po raz setny już dzisiaj i otarł moje łzy z policzków.
-Wytrzymaj, wrócę jak najszybciej.- powiedział z uśmiechem. Tak właściwe, to przeze mnie to zamieszanie i ja powinienem zapierdalać do Japonii. Tylko pewnie jeszcze bardziej bym zjebał...
-Będziesz dzielny?- spytał z uśmiechem. Pokiwałem głową i pociągnąłem nosem.
-Mądry chłopak.- pocałował mnie krótko i wsiadł do samochodu. Otworzył jeszcze okno i pomachał mi. Limuzyna ruszyła. A on mnie zostawia. Właśnie w takiej chwili zachowałem się jak debil i pobiegłem za nim. Szybko dogoniłem samochód.
-Masz czas do końca miesiąca, albo poskarżę się tacie!- krzyknąłem. Uśmiechnął się szeroko.
-Zapamiętam to sobie!- odkrzyknął i wysłał mi buziaczka. Zatrzymałem się i pomachałem mu. Czy ze mną serio jest coś nie tak, że aż tak bardzo to przeżywam? Jestem masochistą? Albo po prostu niewyżty. Wróciłem do domu i od razu zostałem uderzony przez Peter'a. Czy oni nie mają własnego domu?!
-Jaki ty masz dopalacz w dupie, że go dogoniłeś, skurczybyku mały!- zaśmiał się. Alan pokiwał głową. Westchnąłem smutno. Popatrzyli na siebie i uśmiechnęli się w pedofilski sposób. Złapali mnie za ręce i zaprowadzili do mojego własnego pokoju. Zostałem rzucony na łóżko.
-My wiemy, co ci poprawi humor!- zawołał blondynek.
-Nie chcę seksu grupowego!- pisnąłem. Popatrzyli na siebie i wybuchli śmiechem.
-Chodziło nam o maraton filmów i grania w South Park.- wytłumaczył Peter. Uśmiechnąłem się szeroko.
-To lecimy z ,,Kijkiem Prawdy"!- wrzasnąłem w chuj szczęśliwy. Lokaje przynieśli i podłączyli nam telewizor oraz konsolę. Ułożyliśmy się na łóżku i na zmianę sobie graliśmy. Oczywiście, Chris uwielbiany przez wszystkich, wygrywał! No bo jakże inaczej, nie? Nagle zadzwonił mój telefon. Potańczyłem sobie chwilkę, spojrzałem na wyświetlacz i cały humor poszedł się jebać.
-Tak, Panie?- spytałem. Proszę, nie mów mi czegoś w stylu ,,Sorry, zaraz umrę". Błagam!
-Chciałem ci to powiedzieć, gdy wrócę, ale wolę teraz. Tak na wszelki wypadek, gdyby coś poszło nie tak...- powiedział. Ten to potrafi podnieść ciśnienie!
-Słucham uważnie.- pospieszyłem go. Wziął głęboki oddech.
-Ja... jeśli nie wrócę, to zajmie się tobą twój ojciec.- powiedział szybko i rozłączył się. Hę? To tyle? Czuję się dziwnie...
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Jestem idiotą. Czemu znowu się wystraszyłem? Taki jestem stary, a boję się powiedzieć dzieciakowi, że go kocham. Jęknąłem cicho i opadłem na oparcie fotela.
-Nadal jesteś dzieciakiem, Raifuru'ś...- zaśmiał się siedzący obok mnie ciemnoskóry mężczyzna.
-Mówisz mi to za każdym razem, a jesteś ledwie trzy lata starszy.- powiedziałem z uśmiechem. Mój towarzysz przeczesał palcami czerwone włosy i zaśmiał się.
-Czy nie dla tego tak bardzo się mnie słuchasz?- zapytał.
-Bo bez Ciebie ciągle siedziałbym w Celi.- uśmiechnąłem się.
-A Antonio zawsze ci pomoże, młody...-

Straciłeś WszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz