Rozdział 43

2.6K 202 6
                                    

Mimo mojego wielkiego majątku, nie jestem zbyt wybredny. Jednak po ,,tymczasowym areszcie dla tych groźniejszych" spodziewałem się czegoś więcej. Byłem skuty trzema parami kajdanek na dłoniach i kostkach, a usta mialem zakneblowane, jak jakieś dzikie zwierze. Rozejrzałem się po budynku. Był on dosyć nietypowy, ponieważ był w kształcie walca. Wyglądał... jak biurowiec. Ludzie w garniturach przechadzali się, niby nic sobie nie robiąc z mojej obecności. To ,,niby" to dlatego, że widziałem, jak rzucają mi niepewne, czasami wystraszone spojrzenia, a ich krok przyspieszał, gdy mijali mnie. Nie żeby coś, ale prowadziła mnie ósemka ochroniarzy. Tyle osób wystraczy do uspokojenia krokodyla, a co dopiero człowieka. W pewnej chwili zainteresował mnie jakiś mężczyzna. Wydawał mi się znajomy. Zatrzymałem się i popatrzyłem na niego. Jakby wyczuwając mój wzrok, oderwał się od ekranu telefonu i spojrzał na mnie. Podskoczył zaskoczony i odszedł do najbliższych drzwi. Jeden z mężczyzn uderzył mnie kolbą karabinu w potylicę. Skrzywiłem się. To nie jest takie sobie pacnięcie. Przy odpowiednim podejściu można kogoś pozbawić przytomności.
-Rusz się, książę, nie mamy całego dnia na zwiedzanie.- warknął. Przewróciłem oczami. Spodziewałem się wielu przezwisk, ale nie tego. Poszliśmy na chyba siedemnaste piętro. Były tam tylko jedne drzwi, nie licząc tych od windy i schodów. Otworzyły się z cichym sykiem. Pomieszczenie nie było zbyt duże. Łóżko, szafka i stolik. Wszystko z metalu. Obok były zwyczajne drzwi, prowadzące do małej łazienki.
-No, książę, nie ma tu tylu atrakcji, ile w twoim zamku, ale chyba przeżyjesz.- powiedział jeden z mężczyzn, wpychając mnie do środka. Inny zdjął mi knebel z ust.
-A to?- spytałem, patrząc na kajdanki.
-Otworzą się za pół godziny. Nie możemy ci ich zdjąć, nie mamy pewności, czy nas nie zatakujesz.- powiedział spokojnie. Uśmiechnąłem się.
-I słusznie.- odparłem, wchodząc w głąb celi. Usiadłem na łóżku. Drzwi się zamknęły. Ciemno. Prawie nic nie widzę. Położyłem się na lewym boku, przodem do ściany. W sumie, teraz bardzo żałuję, że oddałem się w ręce policji. Tęsknię ze Chris'em. Cholera, chyba jestem zbyt miękki...
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Raifuru, Raifuru, Raifuru. Tak mi dobrze, ah... Tak, głębiej. Weź go całego w swoje usta. Tak jak teraz. Cholera, zaraz dojdę... Kurwa, naprawdę doszedłem! Otworzyłem gwałtownie oczy i wstałem do siadu. Rozejrzałem się po moim pokoju. Nic mi się nie popierdoliło. Spałem. I śniłem o Raifuru, robiącym mi loda. Spojrzałem na moje krocze, spodziewając się mokrej plamy na spodniach. A tu czary mary, spodni nie ma. Za to jest Nick.
-Na kupę w trawie, co ty tu robisz?!- krzyknąłem zaskoczony.
-Przyszedłem do ciebie. Ciągle gadałeś przez sen i mruczałeś coś o Raifuru. A potem ci stanął.- powiedział spokojnie, wycierając usta. Popatrzyłem na swojego, na szczęście, spokojnego już członka, a potem na chłopaka.
-Ty ocipiałeś? Nie musiałeś tego robić...- powiedziałem, nie wiedząc do końca, jak mam zareagować.
-Przepraszam...- powiedział smutno.
-Nie musisz! Dziękuję... chyba.- zaśmiałem się, zakładając spodnie.
-Skoro masz takie niespokojne sny, powinieneś iść do pokoju Raifuru. Może czując jego zapach się uspokoisz.- powiedział. Może racja. Podobno da się wyczuć zapach ukochanej osoby, czy coś. Chłopak wyszedł z pokoju. Opatuliłem się kocem i poszedłem do pokoju Pana. Ciekawe, co powie, jak mu o tym opowiem. Masło maślane. Położyłem się na jego łóżku. Rzeczywiście, od razu wyczułem jego zapach, a nie jest jakiś bardzo charakterystyczny. No chyba, że jego perfumy, bo są w cholerę drogie. Wtuliłem twarz w poduszki. Raifuru... Chcę go przytulić. Bardzo. Że też ten głupi ciul musiał oddać się tym glinom. Tak bardzo za nim tęsknię... Nie chcę się znowu nad tym użalać, no ale naprawdę mi smutno. A jego zapach zamiast mnie uspokoić, podnieca. I to tak dosyć konkretnie. Niewiele myśląc moja dłoń jakby sama skierowała się pod spodnie. Już zdążył mi stanąć. Naprawdę jestem taki niewyżyty? Przed chwilą przecież się spuściłem.Zacząłem poruszać dłonią w dosyć spokojnym tempie. I nic. Jakoś niby było mi przyjemnie, ale... brakuje czegoś. Popatrzyłem na biurko. A może... podszedłem tam i zajrzałem do szuflad. Papiery, papiery, papiery i... jest. Nowe produkty do sex-shop'u. Kurna, wstydzę się za siebie, ale nic nie poradzę. A jakby na to patrząc z perspektywy czasu, to już to robiłem. Chwyciłem pierwszy lepszy wibrator i usiadłem na łóżku. Oblizałem swoje palce i... wsadziłem je w siebie. Na szybko jeszcze spojrzałem na sufit, czy nie ma tam jakiejś kamery. Chyba nie ma. Trzęsąc się odrobinę, przygotowałem się i wymacałem wibrator. Wielkością nawet przypominał członka Raifuru. Opierając się o poduszki, rozłożyłem szeroko nogi i wsunąłem w siebie przedmiot. Jak to się w ogóle włącza?! Przemacałem cały uchwyt i nie znalazłem żadnego guzika czy czegoś. No super, pewnie jest na pilota. Ale ja znawca teraz jestem! Wstałem z łóżka i podszedłem do biurka. Jestem pewny, że wyglądałem jak kaczka, próbując nie zaciskać się na tej głupiej zabawce. Na szczęście, pilot był z szufladzie. Nacisnąłem pierwszy lepszy guzik i krzyknąłem zaskoczony. Wibrator bardzo szybko zaczął... gibać się we mnie. Przypadkowo opuściłem pilot i oparłem się o biurku, wręcz położyłem się na nim, wypinając tyłek. Kurwa, za szybko! Zakryłem usta, nie chcąc kogoś obudzić moim krzykiem. W takim tempie dojdę od razu! Akurat wtedy, jak na złość, do pokoju wszedł Nick.
-I tyle z twojego spokoju.- zaśmiał się, podchodząc do mnie.
-W-wyjdź...- jęknąłem. Kurwa, jak mi dobrze. Ale wciąż nie tak, jak z Raifuru. Chłopak dał mi klapsa i uśmiechnął się zadziornie.
-Co ty...?- zacząłem, ale złapał wibrator i wyciągnął go ze mnie. Krzyknął krótko, zaskoczony.
-Ej! Oddawaj!- powiedziałem, wyciągając dłoń po urządzenie. Kurde, tata nie będzie ze mnie dumny.
-Naprawdę musisz? Dupę ci rozerwie.- powiedział ze śmiechem. Spuściłem głowę.
-Śmieszy cię to? Naprawdę tęsknię i...- zacząłem, ale chłopak zakrył mi usta.
-Wszystko rozumiem. Nie musisz mi się tłumaczyć. W sumie dobrze robisz. Zaczynasz sobie radzić.- odparł, podając mi bluzkę Raifuru pod nos. Dosłownie przez przypadek ją powąchałem, a od razu jeszcze bardziej się podnieciłem. Chłopak wcisnął we mnie wibrator, przec co pisnąłem cicho.
-Jakby co, to mnie zawołaj.- powiedział i wyszedł z pokoju. A ja... jakby to ładnie powiedzieć, oddałem się moim erotycznym pragnieniom i zapachu Raifuru.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-I co?- spytałem, zatrzymując Nick'a, przechodzącego korytarzem. Uniósł kciuk w górę.
-Aktualnie bardzo dobrze. Z tym podejściem może się trochę uspokoi.- odparł. Kiwnąłem głową.
-To dobrze. Kristoff nie chce, żeby zbyt się nim przejmował. Kurwa, on serio ma głupie pomysły.- powiedziałem.
-Mhm. A może ty też chciałbyś się zabawić, co, Antonio? Ciągle się tylko martwisz o Howaito.- powiedził z szczerą troską. Pogłaskałem go po głowie.
-Mimo swoich zboczonych zapędów, naprawdę jesteś kochany. Podziękuję.- odparłem. Kiwnął głową i odszedł. Wróciłem do swojego pokoju. Chris'a mam już z głowy. Teraz tylko wyciągnąć jakoś Raifuru...








































Straciłeś WszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz