Rozdział 4

9.5K 416 38
                                    

Tym razem bez moich kochanych bamboszków podreptałem do jadalni. No i wchodzę tak beztrosko, wiecie, luz na szelkach, a tam w pizdu dużo chłopów w garniakach! No dobra, było ich około dwudziestu, ale jednak! Od razu spaliłem buraka na mojej ślicznej mordce.
-O! Jesteś wreszcie! Siadaj.- powiedział Pan odchodząc od okna, przy którym stał. Usiadł na fotelu, a ja lekko skołowany klapnąłem na jego kolanach. Ufnie wtuliłem się w tę jego wielgaśną klatę. Pogłaskał mnie po udzie uspokajająco. Przez całe spotkanie siedziałem cichutko, co jakis czas liżąc Raifuru po szyi. Cud, że nie zasnąłem! Wszyscy gadali o jakimś projekcie w ich ,,biznesie". Jednak niezbyt mnie to obchodziło. Tak ci w tajemnicy powiem, tylko nie wygadaj Panu, że bardzo chciałem, aby sobie poszli, a on wziął mnie na tym jebanym stole! Tak mi się to kurwa spodobało! No ale nie można mieć wszystkiego. Gdy spotkanie się skończyło, Raifuru złapał mnie lewą ręką, wstając z krzesła. Ledwo zdążyłem chwycić go za szyję, ale chyba było to zbędne. Bez problemu uściskał na pożegnanie dłoń każdego gościa.
-Zaraz mamy drugie spotkanie.- powiedział, odstawił mnie na podłogę i oparł o kant stołu. Przez ten zimny blat stykający się z moim płaskim brzuszkiem poczułem niefajny dreszcz.
-Znowu będzie tyle ludzi, Panie?- spytałem. Objął mnie w pasie i polizał za uchem.
-Nie, tym razem tylko jeden. Nie będzie zresztą długo.- odparł. Pogłaskał mnie po pośladku i mocno go szarpnął. Sapnąłem głośno. No co? Mi się podoba! I nagle kurwa jebana mać dzwonek do drzwi!
-Zostań tu chwilę. Zaraz wracam.- szepnął i wyszedł. Co to kurna miało być?! Moja zachcianka miała się spełnić, a ten spierdala otworzyć jakiemuś gostkowi! No... kurwa! Powtarzam się. Po chwili jednak Pan wrócił z następnym garniaczkiem.
-Och, widzę, że ma pan nowy nabytek.- zaśmiał się facecik w okrągłych brylkach. Ja ci dam nabytek, zaraz ci rozwalę te szkiełka!
-Możemy zaczynać?- warknął Raifuru. W myślach mi czyta? Ale sekunda, co zaczynać?!
-Oczywiście. A więc to jest nasz nowy prototyp.- odparł okularnik podając Raifuru małę pudełko.
-Opis.- mruknął szarowłosy patrząc na jakąś pierdółkę. Czy to jest...?!
-Kieszonkowy mini-wibrator. Jest mniejszy, niż normalne, jednak powiększa się chwilę po włączeniu. Uwalnia odpowiednią ilość środka nawilżającego, można ustawić jego moc i jest zakończony gumowym sznureczkiem, aby go bezpiecznie wyjąć. Dla lepszego efektu można w nim ustawić wytrysk emitacji spermy.- wytłumaczył. A jednak. Czyli ja mam to przetestować?! Nim cokolwiek zrobiłem Raifuru złapał mnie za okalana i posadził na stół w pozycji na tak zwanego ,,pieska".
-Nie martw się, nic ci nie będzie.- szepnął. Jakimś pierdolonym cudem, zaufałem mu. Po prostu się uspokoiłem i czekałem. Poczułem, jak wkłada mi to okrągłe coś w miejsce, gdzie światło nie dochodzi. Złapał mały pilocik i włączył. Auć! Serio zaczęło się powiększać. Troszkę boli. Zaraz mała pierdółeczka zaczęła ,,wytwarzać" jakąś maź i poruszać się. Najpierw powoli, ledwo to czułem. Po dwóch minutach wibratorek wręcz skakał we mnie. Jak takie ustrojstwo działa?! No ale oczywiście zacząłem jęczeć, bo czemu nie! Chociaż nie lubię tej zabawki, to było mi naprawdę przyjemnie. A jak mi jest przyjemnie, to się nakręcam! Zacząłem robić ruchy, jakby ktoś naprawdę mnie ,,ujeżdżał". Oh! Jak mi dobrze!
-Za dwa dni dam ci odpowiedzieć.- powiedział Raifuru.
-Dobrze. Dowidzenia.- i okularnik wyszedł. Pan złapał mnie za włosy i zrzucił na podłogę. Nie przeszkadzało mi to, nadal byłem w niebie!
-Nie za dobrze ci?- zaśmiał się mężczyzna i złapał moją twarz w dłonie. Wierciłem się, patrząc w jego fioletowe oczy. Pewnie było to dosyć śmieszne. Głowa stoi w miejscu, a ciało całe się rusza.
-Mó... mój Pa...Panie...- wyjęczałem. I pocałował mnie. Niby nic wielkiego, gimbusy robią to na każdym kroku. No ale... było to kuźwa miłe! Objąłem go nogami w pasie jęcząc mu w usta. Poczułem, jak wstał ze mna na rękach. Położyłem głowę na jego ramieniu. Przymknąłem oczy, jęcząc jeszcze głośniej. Czułem, że zaraz dojdę.
-Pa... Panie ja...- zacząłem. Położył, mnie na fotelu, klęknął i... zaczął mi robić loda! Ale jakiego! Żadna, nawet najlepsza szmata by tak nie zrobiła! Sorry dziewczynki, mój Pan was przebił! Spiąłem wszystkie mięśnie i wytrysnąłem w usta Raifuru. I szał, wibratorek też doszedł! Oczywiście we mnie, kurna. Poczułem, jak pierdółka opuszcza moje ciało.
-Jesteś wyjątkowy, mały.- szepnął szarowłosy dając mi całusa, na szczęście w czoło.
-Ty też, mój Panie.- odpowiedziałem z lekkim uśmiechem. Bo dla mnie był. I był tylko moim Panem.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Po naszej małej zabawie poszedłem się wykąpać w mojej wielkiej wannie. Zaczynam lubić ten przymiotnik. Zacząłem rozmyślać, bawiąc się fioletowymi bąbelkami. Fajny bajer. A o czym? O ojcu. Ja tu daję dupy jakiemuś gangsterowi, a ten, kto go zabił, pewnie zbiera oklaski. Tęsknię za nim, i to jak cholera. W końcu był moją jedyną rodziną od śmierci mamy. No i kurwa rozpłakałem się jak gówniarz. Powinienem być wdzięczny Raifuru. Mogłem trafić do jakiegoś starucha, czarnucha czy innego sadysty. Mam dach nad głową, jedzenie, ubrania. Bez niego pewnie nie dałbym sobie rady. Zawsze, gdy szykowaliśmy napad, wykonywałem tylko polecenia, po prostu nie wiedziałbym, co robić. Tak jak teraz. Chcę uciec, odnaleźć zabójcę ojca i się zemścić, a jednocześnie wiem, że muszę zostać z moim Panem. Nie dlatego, że się go boję, czy coś. Ja tego chcę. Nagle drzwi do łazienki otworzyły się.
-Co się stało?- spytał Raifuru, klękając przy wannie.
-Nic, mój Panie.- odparłem, zcierając łzy. Aj, za szybko dpowiedziałem. Pamietaj, jak ktoś szybko odpowiada, to kłamie. Raifuru zauważył to i popatrzył na mnie uważnie.
-On żyje. Znajdziemy go.- powiedział z uśmiechem i wyjął mnie z wanny.
-Serio?!- popatrzyłem na niego z nadzieją. Tata żyje?!
-Możliwe. Nigdzie nie mówią o jego śmierci. Nie martw się, wróci do ciebie.- dodał. Położył mnie na zimnych kafelkach i zaczął całować. Od razu poprawił mi się humor. Skoro nie jest taki, jak mówią plotki to chcę, żeby... było mu dobrze. Tylko to mogłem zrobić. Odwróciłem się na brzuch i wypiąłem.
-Panie...- szepnąłem z lekkim uśmiechem.
-Na dziś ci wystarczy. Chodź ze mną.- odparł i wstał, rzucając mi spory ręcznik. Na moje twarzy pojawiło się mocne zdzieweczko, ale grzecznie podreptałem za nim. Wszedł do burdelka i usiadł na łóżku.
-Klęknij.- rozkazał. Wykonałem polecenie. Czy teraz ja będę musiał mu zrobić dobrze? Chyba nie. Wyjął z kiesznie marynarki szare, płaskie pudełko.
-To dla ciebie.- powiedział. W środku była czarna obróżka z diamencikami w kształcie kolców i blaszanym okrągłym medalikiem na boku. Obok była srebna smycz. Załorzył mi ją i zaczął czytać napis na medaliku:
-,,Chris, własność Raifuru Howaito. W razie zagrożenia proszę o szybko kontakt."- uśmiechnął się. Teraz zrozumiałem, o co chodzi z tą dobrocią. Należę do niego. Nie mam już własnego życia.
-Dziękuję, Panie.-
-Cieszę się, że ci się podoba. Musiałem ci ją założyć, aby ktoś mi ciebie nie odebrał. Byłoby mi bardzo przykro, Mały.-
-Tylko ty jesteś moim Panem. A ja twoim sługą.- dodałem.
-Nie, sługom nie daje prezentów. Mówiłem, że jesteś wyjątkowy. Jesteś moim pieskiem, już na zawsze.- zaśmiał się.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Pół nocy nie mogłem zasnąć. Myślałem nad tym, co mówił Raifuru. Czy mój ojciec naprawdę żyje? A jak tak, to gdzie jest? A jeśli trafił do... nie, niemożliwe. Tak bardzo za nim tęsknię. Poczułem, jak łzy spływają po moich policzkach. Wtuliłem się w poduszkę. Nie mam nikogo, straciłem wszystko, co kochałem.









~·~·~·~·~·~··~·~·~
Przepraszam, że w zeszłym tygodniu nie było rozdziału. Przepraszam, przepraszam, przepraszam (czy ktoś na to w ogóle czekał?). Jednak powodem było to, że nie chciałam wstawiać jakiegoś gównianego rozdziału. Nie obiecuję, że takie sytuacje nie będą się zdarzały. To tyle. Dziękuję za przeczytanie i do następnego!!!!

Straciłeś WszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz