Rozdział 33

3.1K 230 20
                                    

Kurwa! Co tu się właśnie odpierdoliło?! Małe powtórzenie z ostatniego rozdziału. Wracam od spotkania z tatusiem, w domu czekają na mnie i Raifuru faceci w czerni. Do tego momentu ogarniam. Potem jakiś facet podaje wszystkie te jego niby złe czyny karane przez prawo. Tu się zaczynam mieszać. Ja się wtrącam, gość do mnie celuje, a mała szma... dziewczyna, którą uważałem za najbardziej wkurzającą istotę świata, osłania mnie własnym ciałem i właśnie na mnie leży.
-Co ty odpierdalasz?- szepnąłem tak bardzo, ale to cholernie bardzo cichutko. Uśmiechnęła się do mnie ciepło.
-Zaopiekuj się Raifuru. Słodka z was para.- odpowiedziała, zamykając oczy.
-Proszę do niego nie strzelać.- warknął Raifuru, stając między mną a gliniarzami, czy kto to jest. Ale pewnie trafiłem!
-Pa...- zacząłem, zrzucając z siebie bardzo delikatnie ciało Star. Cholera, teraz to mam wyrzuty sumienia, że tak się jej czepiałem. Antonio klęknął przy niej i od razu się popłakał. Tak, też wytrzymuję łzy. No cholera! Czy ze wszystkich tu obecnych musiała mnie uratować akurat ona?! No dobra, wkurwiała mnie, ale tak w sumie to... nawet nie miała czym. Bo co? Bo jest do mnie podobna? Bo żyje i oddycha? Ale ze mnie idiota!
-Zadowoleni z siebie jesteście?! Tak, policjanci, dupę liżą każdemu, tacy idealni! A potem zabijacie niewinnych ludzi! I to niby my jesteśmy ci źli?!- wrzasnąłem, trzymając jeszcze ciepłą dłoń Star.
-Chris, cicho.- skarcił mnie Raifuru, patrząc groźnie. Ej! Nie jestem dzieckiem! I znam go dosyć długo! Głos mu zadrżał, też jest mu strasznie przykro! Wstałem i uderzyłem się w klatę.
-No strzelaj, jak taki cwany!- krzyczałem. Po moich.policzkach spłynęły łzy. Alan dosyć wystraszony schował się ze Peter'em, a Niedźwiedź próbował mnie odciągnąć.
-Matkę mi zajebaliście! Tacy święci jesteście?!- krzyczałem. Tak, wypadek był wymuszoną stłuczką z autem policyjnym. Gliniarze stali, obserwując mnie dokładnie.
-Zamknij się.- warknął Niedźwiedź, zakrywając mi usta dłonią. Ugryzłem go i dalej chciałem krzyczeć. Jednak Pan sam zakrył mi usta.
-Możecie zaczynać.- powiedział, spoglądając na służbę. Wszyscy, bez wyjątku, zaczęli wyjmować bronie i strzelać do gliniarzy. To jeden miał w bucie, drugi w kieszeni, a kucharz pod czapką! Patrzyłem zaskoczony. Bez wzruszenia oglądali, jak garniaki padają na kolana. Nawet Mia, która jeszcze niedawno strasznie się sprzeczała z Raifuru, chroniła go własnym ciałem, strzelając z małego pistoletu. Po kilku sekundach gliny wyglądały jak zwykłe sitka, tyle mieli dziur. Zaskoczeni nawet nie zdążyli się obronić. Wtuliłem się w Raifuru, wycierając łzy w jego koszulę. Pan zaczął coś krzyczeć o ratownaiu Star, wyjmowaniu kuli, ale już nic do mnie nie docierało. Alan poklepał mnie w ramię.
-Masz gadane, młody.- powiedział Peter. Nawet go nie słuchałem. Spojrzałem na Antonia, który wciąż ściskał ciało Star. Kurwa, a mogłem siedzieć cicho. Mogłem, prawda?! Nie, kurna, ja muszę się wtrącić! Raifuru złapał delikatnie moją twarz w dłonie i kazał mi spojrzeć na siebie. Był spokojny, ale jednocześnie smutny.
-Wiesz przecież, że takie rzeczy się zdarzają. Nie zadręczaj się, nikt nie mógł tego przewidzieć.- powiedział spokojnie. Wyszarpałem się z jego uścisku.
-Ale przeze mnie wszyscy mają problemy! Tata trafił do Celi! Ciebie, Panie, prawie znaleźli! Teraz nawet ona nie żyje, bo ja się odezwałem! Jak mam być, kurwa, spokojny?!- wrzasnąłem, padając na kolana. Wszyscy patrzyli na mnie smutno. Jednak nikt nawet nie zaprzeczył! Czemu, kurwa, nie mogę zdechnąć?! Byłoby po problemie. Raifuru złapał mnie za włosy i zmusił do wstania. Skrzywiłem się i spojrzałem na niego. Pocałował mnie... czule. Akurat w takiej sytuacji, gdy nikt nad sobą nie panuje, on delikatnie mnie całuje! Co za... nawet nie mam określenia! Idiota po prostu! Odsunął się.
-Zamknij się. Pieprzysz pierdoły.- warknął i uśmiechnął się niepewnie. Wtuliłem się w niego. Czemu on musi taki być? Mam chęć go walnąć.
-Panie ja... ten tego...- powiedziałem bez żadnego ładu i składu. Tak, w chuj trudno powiedzieć jakieś wyznanie miłosne! Tak, chciałem mu powiedzieć, że go kocham! Właśnie teraz się na to zdecydowałem. Kurna, serio jestem masochistą.
-Wiem...- mruknął Pan, jakby trochę... zmieszany? Albo niepewny. Peter westchnął, złapał nas za głowy i stuknął naszymi czołami o siebie.
-Mam dość tego waszego czajenia się. Kochasz go?- spytał, patrząc na mnie i wskazując palcem Raifuru. Pokiwałem głową.
-A ty jego?- dodał, spoglądając na mojego Pana. Popatrzył na nas i pokręcił przecząco głową.
-Niestety nie.- powiedział. Wszyscy spojrzeli na niego zszokowani. A ja zawiedziony. Myślałem, że skoro on był dla mnie no... miły i... no wiesz, to że on serio coś tego.
-Weź nie pierdol.- powiedział Antonio, uderzając Raifuru w głowę.
-Ej!- krzyknąłem, waląc mu pięścią w brzuch. Skulił się, ale uśmiechnął.
-O czym mi ostatnie dwa tygodnie pierdoliłeś? O tym, że go kochasz! Więc jak dzieciak, w chuj silny, tak przy okazji, się przyznał, to nie zmieniaj teraz zdania!- powiedział. Spojrzałem na Raifuru. Westchnął cicho.
-Zjebałeś mi żart.- mruknął, uśmiechając się delikatnie. Objął mnie ramieniem. Tak w sumie, to byłem pewny, że po odbiciu taty mu ucieknę. A tu niespodzianka! Nie ma samego seksu, jest troszkę miłości! Piękne zakończenie, nie? Nie! Pewnie aktualnie na karku mamy cały rząd, więc... chyba coś się szykuje!

















Straciłeś WszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz