Rozdział 38

3K 209 9
                                    

Mam załamkę. Totalną. Kurna, kolejny dzień narzekam! Mam dość słuchania samego siebie! Powinienem się ogarnąć. Co w sumie nie zmienia faktu, że jestem taki jakiś niejaki. Siedzę sobie z moim, już nie takim małym, Bite'm w pokoju i miziam go po główce. Aktualnie, co do takich czysto teoretycznych spraw w związku z rządem i tak dalej, to... nie wiemy nawet, kiedy przyjadą. Niby ci faceci w czerni już byli, ale i tak nie przesiedzieli tu długo. Więc teraz jest pytanie. Co dalej? Pan powiedział, że nie jest głupi, w co przecież nie wątpię, i wiedział o tym chipie w oku. Cholera, obrzydliwe! Wymiotować mi się chce na samą myśl! No i tak jakby nie chciał nic mówić, był ciekaw, co zrobi Mia. I tak jak wcześniej nie wątpiłem w jego geniusz, teraz myślę, że to idiota. Skoro wiedział, to powinien reagować, nie? Czy tylko ja tak myślę?! Spojrzałem na mojego kotka, który miał szczerze na mnie wyjebane i wolał drapać moją poduszkę. Uderzyłem go delikatnie w tyłek i pogroziłem palcem. Najpierw mi ten cwaniak wszystko rozwali, a potem będzie się pchał do łóżka! Prychnął i zeskoczył na podłogę. Oj, no i foszek. Wstałem z wyrka i wygładziłem bluzeczkę, którą troszeczkę pogniotłem. Nudziło mi się. I to tak konkretnie! No i niby mogę iść na basen, kręgle, bilarda, a nawet pograć w szachy, jebać to, że nie umiem nawet w warcaby, ale nie mam na nic z tych rzeczy ochoty. Otworzyłem drzwi i wychyliłem.głowę z pokoju. Akurat korytarzem przechodził Antonio. Przy policzku trzymał woreczek z lodem i coś mamrotał. Ciekawe, co mu jest? Ósemeczki rosną? Taki żarcik. Wyszedłem z pokoju. Dopiero, gdy zamknąłem drzwi, zauważył mnie.
-Co się panu stało?- spytałem, jako mały, wychowany, słodki chłopczyk. Kurde, a jeszcze niedawno byłem pięknym bogiem seksu! A teraz jestem taką ciapą... Aż wstyd.
-Nic, uderzyłem się.- wymamrotał. Jak można pierdyknąć się w szczękę? Jak?! A myślałem, że ja jestem rekordzistą w dziwności. Wzruszyłem ramionami.
-No to zdrówka życzę.- powiedziałem, rozglądając się, czy gdzieś nie przemyka się mój Pan. No i jakoś go nie było widać. Chciałem grzecznie przejść koło czerwonowłosego, ale złapał mnie za ramię i pchnął na ścianę. Skrzywiłem się, gdy dosyć mocno przytrzymał mnie za szyję. Nachylił się nade mną.
-W co ty, szczeniaku, pogrywasz?- warknął wściekle. Przyznam, trochę się wystraszyłem. Ale tylko odrobinę.
-Nie rozumiem...- odparłem, zresztą zgodnie z prawdą. Chuj wie, o co mu chodzi? Okres ma?
-Już ty nie pierdol, że nie wiesz. Zdołałeś pobić kilkoma ruchami dwóch dorosłych mężczyzn i wybiłeś mi zęby kopnięciem. Po co tu jeszcze jesteś? Czemu nie uciekniesz od Raifuru?- mówił. Trudno było nie odczuć, że jest bardzo wkurwiony. No i o co? Że mu zęba wybiłem? Pewnie i tak Pan już mu zamówił złoty zamiennik!
-Odpowiadaj! Po jaką cholerę tu jeszcze jesteś?! Przecież możesz uciec!- krzyknął, unosząc dłoń. Podniosłem swoją i przybiłem mu piąteczkę.
-A czy ja, kurwa, wyglądam na kogoś, kto się tak dogłębnie zastanawia?- spytałem. Już zaczynało mnie denerwować, że traktuje mnie jak gówno! Prawie nigdy nie myślę nad moim zachowaniem! Albo się cieszę, albo mam doła i ból dupy! Przez co narzekam na cały świat! A teraz ten nagle mnie pyta, czemu tu siedzę! W sumie, dobre pytanie. Ale nie lubię się męczyć z takimi pierdołami. Patrzył na mnie zdezorientowany, a jednocześnie wściekły. Puścił mnie i poszedł gdzieś. Cholera, co za nerwowy chłop. Pobiegłem do gabinetu Raifuru i... nie zastałem go tam. Biegałem przez chyba dobrą godzinę od pokoju do pokoju, szukając go. Kolejne dwie spędziłem na szukaniu go w tych rozrywkowych miejscach. No może trochę krócej. A jego nadal nie było. Wsiąkł! Na szczęście, gdy wracałem do pokoju, wpadłem na Niedźwiedzia.
-Gdzie Pan? W sensie Raifuru.- spytałem. Popatrzył na mnie zaskoczony.
-Nie z tobą?- zdziwił się. Pokręciłem przecząco głową. A widzisz go koło mnie, geniuszy? Serio gdzieś spierdzielił.
-Od godziny go szukam. Nie mogę się nawet do niego dodzwonić.- odparł. I tu zaczyna się powaga sytuacji!
-On w ogóle jest w domu?- zadałem, jakże mądre, pytanie. Popatrzyliśmy na siebie i rozbiegliśmy się. Wpadłem do kuchni.
-Gdzie jest Pan?!- wszyscy popatrzyli na mnie zdziwieni.
-Skąd mamy wiedzieć?- zapytał facet na zmywaku.
-Wychodził gdzieś?- spytałem. Pokręcili przecząco głowami.
-Zack pewnie ci powie. Chodź.- powiedziała jedna z pokojówek i zaprowadziła mnie do jakiegoś pokoju. Tam stało wielkie biurko pełne monitorów, a przed nimi siedział jakiś blondyn w okularach. Pewnie odpowiadał za monitoring.
-Hej, Zack! Gdzie jest Raifuru?- spytała. Chwila... czy to ten gość jest odpowiedzialny za tę akcję z moją masturbacją?! Wtedy gdy ja się cieszyłem, że nikogo nie ma, a tu nagle kamera w suficie?! Muszę z nim kiedyś pogadać.
-Nie wychodził od rana z pokoju. Nie mam dostępu do kamer, które tam są, więc...- mruknął, robiąc balona z gumy do żucia. Przebiłem go palcem.
-Dzięki.- powiedziałem i pobiegłem do pokoju mojego Pana. Czemu tam wcześniej nie poszedłem? Zapukałem. Nic. Zapukałem głośniej. Nic. Szarpnąłem za klamkę. Otwarte. Tylko niech Mephisto na mnie nie skoczy, błagam! Zajrzałem do pokoju. Ciemno jak cholera. No i ja mam, normalnie, szczęście! Pies podbiegł do mnie, skomląc cicho. Szarpnął mnie za nogawkę spodni, a miałem na sobie szorty!
-Zostaw! Idę przecież!- pisnąłem. Pies podbiegł do łóżka. Obszedłem je i mało zawału nie dostałem. Raifuru leżał na podłodze, w samej bieliźnie i do połowie zapiętej koszuli. Nawet włosów nie miał ułożonych. Kucnąłem obok.
-Panie! Panie! Co się stało?! Niedźwiedź! Antonio! Peter! Mia!- darłem się na cały dom. Tak. Na pewno wszędzie mnie usłyszeli. I to nie sarkazm! Mephisto szturchał nosem policzek Raifuru. Położyłem sobie jego głowę na kolanach. Jego czoło było bardzo ciepłe. Po chwili wbiegli Nick i Jason. Tak przypomnę, to lokaje, którzy mnie pilnowali, gdy Pan mnie zgwałcił. Ale to chyba nie jest ważne.
-Co się stało?!- krzyknął pierwszy.
-Skąd mam, kurwa, wiedzieć?! Zróbcie coś!- odparłem. Poczułem, że znowu zbiera mi się na płacz. Jason wybiegł z pokoju, a Nick ułożył Pana na podłodze. Przyłożył policzek do jego twarzy.
-Oddech ma w porządku, tylko trochę ciężki.- mruknął. Później obejrzał go całego, szukając ran czy obić.
-Przynieś wody, proszę.- powiedział. Pobiegłem do łazienki. Po chwili przyniosłem mu miskę z wodą i ręcznik. Zanurzył go i przykładał do twarzy Pana. Po chwili Raifuru otworzył oczy. Złapałem go za rękę, ściskając delikatnie. Rozejrzał się zdezorientowany.
-Panie, czy poznaje mnie Pan?- spytał Nick. Raifuru pokiwał głową i złapał się za czoło.
-Chyba zemdlałem, gdy się ubierałem.- mruknął. Już chciałem coś powiedzieć, ale do pokoju wpadł Jason i jakiś gostek.
-Chris, musisz wyjść. Zawołam cię, gdy zbadamy Pana, obiecuję.- powiedział Nick. Kiwnąłem głową i wraz z Mephisto wyszliśmy na korytarz. Pies szturchnął nosem moją dłoń.
-Ale nas wystraszył, nie?- zaśmiałem się. Pies odszczeknął, patrząc na drzwi.
-No wiem, też się martwię...-

























Straciłeś WszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz