Rozdział 6

8K 398 41
                                    

Przez trzy dni siedziałem w pokoju. Serio! Raifuru zakazał mi wychodzić gdzieś dalej, niż do kibla, a pod drzwiami postawił dwóch lokajów, Nick'a i Jason'a, żeby mnie pilnowali! Mia codziennie przynosiła mi jedzenie. I, uwaga, nie były to wyjebane w kosmos wykwintne potrawy. Często pytała mnie, czy mam jakąś szczególną ochotę na określoną potrawę. No to korzystałem pełną parą! To jakieś sushi, to rybka, to stek. I mega fajna rzecz, mają tu zajebistego kucharza! Żeby tak pysznie gotować, wszystkie potrawy świata, to trzeba mieć zdolności. Albo wystarczy nie być mną. Raz nawet przypaliłem wodę w czajniku! Ale lepiej o tym nie wspominać.
Tak, jakby ktoś pytał, dostałem do tableta ładowarkę i słuchaweczki. To drugie, to zajebisty cud techniki! Mają doczepione do obudowy kocie uszka! I do tego świecą na niebiesko! Kocham je! Nie ważne, jak dziecięce i babskie to jest, ja je uwielbiam!
A w ogóle, jest rano. Bardzo rano, a dokłdnie czwarta dwadzieścia trzy. Cholernie mi się nudzi, a o spaniu nawet nie mam co myśleć. Po cichu wstałem z wyra i ubrałem ciemnozielone spodnie. No i oczywiście jakieś stringi, bo innych majtek nie mam! Uchyliłem drzwi do pokoju i... pusto. Nie ma chłopaków. Nie ma ich, jestem wolny! Tylko gdzie mam iść? Wiem! Kilka kroczków po korytarzu i jestem na miejcu! Pokój Raifuru! Chcę zobaczyć, jak wygląda, gdy śpi! A raczej nie chcę, tylko muszę! Kolejna rzecz, która nie jest mi potrzebna. Ostrożnie uchyliłem drzwi. Na środku, naprzeciwko drzwi, stało wielkie dwuosobowe wyrko, a po jego obydwu stronach ogromne okna. Po prawej stronie były dwie pary drzwi, pewnie garderoba i kibelek. Na podłodze był wielki puchaty dywan. Fioletowy! A ściany były ciemnoszare i czarne. Chyba.
Po ogarnięciu pomieszczenia cichutko podeszłem do łóżka. Raifuru leżał na prawym boku, akurat tyłem do mnie. Napewno nie miał na sobie koszulki, ale kołdra zakrywała go mniej więcej do połowy klaty. A jak śpi nago?! Żeby mu bydlak nie uciekł. Nie chciało mi się okrążać całego tego wyrka, więc oparłem się o materac i próbowałem spojrzeć na twarz Pana. Kurna, jeszcze bardziej się obrócił! Położyłem kolano na wyro i wychyliłem się troszkę dalej. Oparłem lewą rękę przed Raifuru i nagle coś ją chwyciło. Pisnąłem ze strachu, ale od razu moje usta zostały zagłuszone krótkim pocałunkiem.
-Panie! Ja nie chciałem Pana obu...!- zacząłem, ale zakrył mi usta ręką. Teraz zobaczyłem, że leżałem centralnie na nim.
-Ciszej, bo obudzisz Mephisto!- syknął mężczyzna. Mruknąłem coś na styl pytania.
-Psa, Mały, mojego psa. Sporego rottweilera.- szepnął i złapał mnie w pasie, przyciągając tak, że siedziałem mu na kolanach.
-Gdzie on jest?- spytałem, jak najciszej umiałem.
-Śpi na dworzu, ale jest wyszkolony tak, że gdy słychać hałas w moim pokoju, przybiega.- wyjaśnił Pan, głaszcząc mnie za uchem. Wtuliłem głowę w jego dużą dłoń. Była taka przyjemnie ciepła i szorstka. Jak taty...
-A ty nie miałeś siedzieć w pokoju?- zapytał. Od razu podskoczyło mi ciśienie. Nie chcę kolejnej kary za nie słuchanie poleceń!
-Nie mogłem spać.- mruknąłem. Raifuru jednak uśmiechnął się i odkrył kołdrę po o swojej prawej, delikatnie odkładając mnie na materac.
-To śpij ze mną. Ale zdejmij spodnie, nie będzie ci w nich wygodnie.- odparł. Poczułem, jak te małe gówniane rumieńce pojawiają się na mojej twarzy. Muszę zacząć się przyzwyczaiać. Szybko zdjąłem porteczki, oczywiście, pod kołdrą, i przykryłem się aż po moje piękne czarne włoski.
-Co tak się chowasz?- zaśmiał się Raifuru, głaszcząc mnie po udzie. Poczułem, jak dwoma palcami zaczął, jakby to ująć... maszerować, po mojej nodze, coraz wyżej. Aż dotarł do gumki majtek.
-Wiesz, strasznie słabo widzę w ciemności. Opiszesz mi ich wygląd?- wyszeptał mi do ucha, przegryzają małżowinę. A żebym ja je, kurwa, pamiętał! Złapałem pierwsze lepsze! Chris, luzik, to tylko zabawa, to tylko za... Ała! W ostatniej chwili powstrzymałem się od krzyku, gdy Raifuru strzelił gumką od stringów.
-Czekam.- mruknął.
-Nie pamiętam koloru...- szepnąłem. Jego dłoń zawędrował między moje pośladki i zaczął bawić się materiałem, obwijając go wokół palca. Co, oczywiście, skutkowało tym, że materiał z przodu zaczynał na mnie naciskać!
-Nie szkodzi. Opisz je z wyglądu.- dodał, liżąc mnie po szyi.
-Są zrobione z jakiegoś śliskiego materiału...- zacząłem, starają się nie jęknąć. Pan mruknął coś, robiąc mi malinkę. No ej, nie w takim widocznym miejscu! To upokarza... kurna, jestem dziwką, nie ma nic bardziej upokarzającego, bądźmy szczerzy.
-I mają przegródkę na dole.- dodałem. Serio, nie wiem, jak to opisać, ale jest tam takie małe rozdarcie, otwierane na takie coś, jak w torebkach z narkotykami! I nie trudno się domyślić, do czego to jest.
-Mówisz o tym?- spytał Pan, rozpinając przegródkę. Kiwnąłem głową. Jednak jego palec nie wszedł nawet pod materiał majtek, co mnie, szczerze, zaskoczyło.
-Panie?- spytałem. Raifuru ,,zanurkował" pod kołdrę i poczułem, jak wyjmuje mojego członka z bielizny. Tak, a mój ptaszek, jak żołnierz na służbie, już stał na baczność. Pan od razu wziął go całego do ust, przez co sapnąłem dosyć głośno. Szybko zakryłem usta rękami, choć i tak jęczałem i wiłem się pod Raifuru. Zasysał mnie swoimi ustami, a dłońmi dodatkowo zaczął łaskotać jądra. Oh, jak mi jest, kurwa, dobrze! Nagle poczułem, jak główką penisa dotykam jego gardła i w tej chwili doszedłem. Pan wynużył się spod kołdry, zwisając nade mną. Przy okazji popatrzyłem w dół i... dresy. Zwykłe szare dresy. Serio myślałem, że będzie spał nago!
-Wiesz, teraz powinieneś mi się zrewanżować.- uśmiechnął się figlarnie. Chwyciłem go za ramiona i przewróciłem tak, żeby być na górze. Bez czekania ściągnąłem mu spodnie wraz z bielizną. Kuźwa, i znowu ten olbrzym. Cmoknąłem go najpierw w główkę, a potem przejechałem językiem po całej długości. Delikatnie ssałem i lizałem boki penisa, a dłońmi ściskałem jądra. Pan wydawał się był zadowolony, bo uśmiechał się czule. Łał, mama oddała mi w genach przydatne zdolności! Wziąłem delikatnie członka Raifuru do ust, jednak, tak, jak się spodziewałem, nie dałem rady wziąść go całego. No ale od czego są dłonie? Powtarzały nauczycielki w szkole na sprawdzianach "pracujemy rączką, a nie buzią". Chyba, widziałem to tylko w necie. Pomagałem sobie lekko nimi, chodź i tak wsuwałem sobie członka Pana jak najdalej do gardła.
-Mały...- zaczął Raifuru i wytrysnął mi do ust. Połknąłem wszystko i jeszcze się oblizałem. Popatrzyłem na niego wyczekująco. Proszę o pochwałę! Teraz!
-Nieźle, ale potrzebujesz trochę wprawy.- powiedział z uśmiechem. No, jasne, mistrza nie przebiję! Położyłem się na Raifuru, wtulając w jego pierś. Był taki cieplutki i duży. Nagle usłyszałem warczenie. Wytrzeszczyłem oczy wiedząc, co stoi koło łóżka. Nie, teraz się nie ruszę! Ni chuja! Sram ze strachu! Wiem, co psy potrafią zrobić, bo nie raz mi nogi pocharatały!
-Mephisto chce się przywitać. Podnieś się.- szepnął Raifuru. Nie, kurwa, nie! Koniec, kropka! Nie wstaje! Boję się psów! Nie jakoś mega bardzo, ale i tak! Nie wstaję!
-Mały, jeśli się nie ruszysz, on cię zaatakuje.- dodał mężczyzna.
-Nie...- szepnąłem, a raczej pisnąłem. Ja pierniczę, jak ja się teraz boję! Nawet bardziej, niż te kilka dni temu!
-Malutki, zaufaj mi. Nie skoczy na Ciebie, jeśli wstaniesz. Obiecuję. Nie bój się.- Raifuru pogłaskał mnie po głowie uspokojająco.
-Tylko mnie przytul, Panie.- szepnąłem po chwili. Usłyszałem cichy śmiech ze strony szarowłosego. I co rżysz?! Zajebisty ja też może się kurewsko bać! Objął mnie mocno ramionami, a ja powoli podniosłem się do siadu. Zamknąłem paczałki. Jeszcze mi je wygryzie, ten głupi kundel, albo coś w tym stylu!
-Otwórz te swoje pięne oczka.- poprosił, całując moje powieki. No i po jakiego chuja ja się tak rozgaduję, jak on i tak każe mi zrobić coś innego? Bardzo, bardzo, bardzo powoli spojrzałem na niego. Uśmiechnął się i kiwnął głową w prawo. Niechętnie odwróciłem mój śliczny łebek. Ja pierdolę, co to za zwierze szatańkie?! Wielki czarny rottweiler z wielkimi kłami i jeszcze większym mordem w gałach! Silne łapy, ogromny pysk, kurwa, ja się zaraz posram ze strachu! O ile już tego nie zrobiłem.
-Mephisto, przywitaj się z moim nowym chłopcem.- powiedział Pan, dając mi buziaczka. Pies od razu wrócił do... em... psiej normalności. Zamknął szczękę i podszedł bliżej łóżka. Zacząłem się wieżgać, ale Raifuru mocno mnie trzymał.
-Zabierz go!- wrzasnąłem na cały głos. Czułem, jak pot ze mnie spływa strumieniami, a z oczu lecą łzy. Patrzyłem przerażny na psa, majtając co jakiś czas nogą.
-Mały...- zaczął Pan. Popatrzyłem na niego kątem oka, ale i tak cały czas obserwowałem kundla. Raifuru patrzył na mnie z troską. Kurwa, ja tu mało się nie zeszczę, a ten się gapi jak ptak w gnat!
-Mephisto, przeproś.- powiedział w stronę psa. Zwierze podeszło do łóżka z pochyloną głową. Nawet nie zareagowałem, kiedy Pan złapał moją dłoń i położył na jego łebek. Pies od razu wtulił się w nią, wesoło sapiąc.
-I co? Nie jest aż takim diabłem, prawda?- zaśmiał się Pan.
-Nie...- mruknąłem. Mephisto szczeknął i położył się przy łóżku.
-Dobra, teraz spać. Rano pojedziemy na wycieczkę.- dodał z uśmiechem Raifuru przytulając mnie.
-Gdzie?- spytałem. Cmoknął mnie w szyję.
-Zobaczysz.- powiedział z jeszcze większym zadowoleniem.










~·~·~·~·~·~·~·~·~
Nie wierzę, utrzymałam się w terminie. Cud!

Jak jest tu ktoś, kto lubi ciekawostki, niech odpali wikipedię i sprawdzi, co znaczy Mephisto.

Dzisiejszy rozdział jest w 89% zboczony... bo kto mi zabroni? W ogóle, jak już w wielu miejscach reklamuję, to tu też. Mam książkę z rysunkami, gdzie nie ma nic zboczonego, ale pierdolę tam o jakiś głupotach. Zapraszam :D

Straciłeś WszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz