Rozdział 4. Zdrajca narodu

6.3K 890 313
                                    

Mama zawsze powtarzała, że najlepszy sposób, żeby zapomnieć o dużym problemie, to znaleźć sobie większy.

Mimo że nasz zbiorowy problem został właśnie zawieziony do kostnicy na sekcję zwłok, to podejrzliwe spojrzenia komisarza Brodeckiego zostawiły mnie z uczuciem, delikatnie mówiąc, lekkiego niepokoju.

Po powrocie do salonu okazało się, że nie tylko mnie.

- Może popełniła samobójstwo? - wysunęła przypuszczenie pani Pakuła.

- Sama się udusiła? Niby jak? - W głosie Lecha było niedowierzanie. - Nie widziałem tam żadnego sznurka zwisającego z sufitu.

- A ja nie widziałam żadnej pręgi na szyi, poza tym przecież nie przelewitowałaby po zadzierzgnięciu tak sobie na kołdrę. - Celestyna skubała rąbek swojej koszuli nocnej. - Osobiście wybrałabym inny sposób. Na przykład tabletki.

Gdyby nie brak pręgi, zaczęłabym myśleć, że ktoś tam wszedł przed nami i uprzątnął zbędne rekwizyty. Brrr. Zaczynam tworzyć już za dużo tych czarnych scenariuszy. Może po prostu śpię i to jest wyjątkowo perfidny koszmar? Ale, kurka, co ja zrobiłam mojej podświadomości, że mnie tak nienawidzi?

Mundurowi i ich współpracownicy opuścili już nasze mieszkanie. Teoretycznie powinniśmy się rozluźnić, ale zgadywałam, że teraz to się dopiero zacznie.

- Bzdura totalna, Matylda się nie zabiła. - Machnęłam stanowczo ręką dla silniejszego efektu. - Proszę was. Przyszła się awanturować o żelazko. Była u nas w pokoju o dziesiątej, Małgorzata i Celestyna to potwierdzą. Nikt nie przychodzi robić sceny o żelazko, żeby chwilę potem popełnić samobójstwo.

- Może potrzebowała kabla? - rzucił Adrian.

- Dzięki tobie mamy miliony kabli w domu - zgasił go Sebastian. - Naprawiasz te swoje komputery i zostawiasz tony szrotu.

- Ela ma rację. - Celestyna zostawiła w spokoju swoją sukienkę, ale za to zabrała się za nerwowe okręcanie włosów wokół palca. - Matylda pisała pracę licencjacką z dziennikarstwa i chciała iść na magisterkę, niedawno o tym mówiła. Robiła plany na przyszłość.

Wiem, wiem. Dużo rodzin samobójców twierdzi, że nie widzieli nic dziwnego w zachowaniu zmarłego, ale Matylda naprawdę nie pasowała mi do roli drama queen. Była Królową Sucz i czasami zastanawiałam się, czy w ogóle miała kiedyś jakieś pokłady wrażliwości. Cóż, nawet jeśli, to głęboko ukryte, zakopane i zalane kilkoma metrami betonu. Musiałoby się wydarzyć coś naprawdę straszliwego, żeby ją skłonić do targnięcia się na swoje gardło...

- Też nie wierzę w samobójstwo. Mogę się założyć, że miała po prostu wypadek. - Roman zdjął marynarkę, którą niemiłosiernie pogniótł w trakcie nerwowego wypatrywania policji. - Nie znam się zbytnio na mimice nieboszczyków, ale nie wyglądała na jakoś szczególnie zadowoloną ze swojego stanu.

- Boże! - załkała spazmatycznie uczepiona jego rękawa Irena. - Gdybym nie pojechała na ten głupi maraton! Mogłam chociaż wrócić wcześniej, wezwałabym pomoc i lekarze by ją odratowali!

- Kochana, to by nic nie dało - powiedział pocieszającym tonem Sebastian, bardzo do niego niepodobnym. Poklepał Irenę po kolanie. - Nawet, gdybyśmy znaleźli ją wcześniej, to z tempem reagowania służby zdrowia w tym kraju i tak wykitowałaby przed przyjazdem karetki.

Pacnęłam się mentalnie w czoło. Muszę coś z nim zrobić, najlepiej przy pomocy taśmy klejącej, bo sama Irena zaraz będzie wymagać reanimacji. Poza tym z poplątanych neuronów w mojej głowie wybijała się jedna, uporczywa, bardzo nieciekawa myśl.

- Wypadek jest bardzo możliwy. Chyba że... - zaczęłam poważnie i rozejrzałam się po ich twarzach. - Ktoś ją zamordował.

Oho! Chyba wyskoczyłam z tymi sensacjami ździebko za szybko, bo atmosfera zgęstniała w ciągu sekundy.

Śledztwo na trzy piętraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz