Celestyna, Roman, Irena i Małgorzata stanęli zdziwieni, kiedy nas zobaczyli. Krzysio leżał upity dwoma szklaneczkami whisky i załamany stratą ukochanej, Lechu próbował rozlać resztę alkoholu do szklanek z gracją słonia w składzie porcelany, a Adrian zawisnął już prawie na Sebastianie. Hubert czkał dalej, natomiast Tobiasz trzymał mnie za ramiona z desperackim wyrazem twarzy.
- Co.. że.. Impreza? - Małgorzata ogarnęła w lot sytuację. - Beze mnie?
- Celestyna! - ucieszył się Tobiasz. - Ty żyjesz!
Z tej radości puścił łaskawie moje zbolałe ramiona, poderwał się i rozpędził w jej stronę, ale zapomniał zupełnie o progu pomiędzy kuchnią a salonem. Wyłożył się na panelach jak długi, a potem chyba z braku laku (lub był to już pijacki odruch bezwarunkowy wobec wszystkiego, co przypominało muszlę klozetową) objął swoją dziewczynę z ulgą za kostki.
- Nie umieraj, kochanie! Zostań ze mną.. Pij kakao, jest dobre na kości...
Celestyna zdezorientowana obserwowała Tobiasza u swych stóp.
- Oczywiście, że żyję. Co ty bredzisz?
- Oni powiedzieli, że chcesz się zapić na śmierć.
- Z tego, co widzę, to chyba ty - skwitowała z niesmakiem.
- Nie ja. Ty! Kawą.
- Tobiasz. Weź się w garść. - Westchnęła. - Albo chociaż wstań. Roman, pomożesz mi?
Roman zdecydowanie nie wyglądał na chętnego do pomocy, ale miał widoczną słabość do Celestyny. Wobec tego już drugi raz w przeciągu tygodnia został perfidnie wrobiony w opiekuna nieszczęsnych.
Wzniósł oczy do nieba.
- I co jeszcze?
- Jeśli ci mało, to poczekaj, może Krystyna wróci - odparł złośliwie Sebastian.
- Krystyna wróciła?! - Krzysio podniósł głowę ze stołu z nadzieją, która szybko zgasła. - Nie ma jej. On-na nie wróci. Będę pokutował za to do końca życia, umrę op-puszczony i sam-motny, i znajdą moje ciało dop-piero po dwóch tygodniach, na wpół zjedzone prze-ez owczarki niemieckie...
- Stary, coś ty brał? - Hubert chwycił jego szklankę i zaglądnął do środka. - Ja też chcę.
- Hubert. - Głos Małgorzaty miał temperaturę zera bezwzględnego. - Myślę, że powinieneś już wyjść.
Obserwowałam to jedno, to drugie, nie bardzo rozumiejąc, co jest grane. No dobrze, Małgorzata nigdy nie zdobyłaby Nobla w kategorii "pokój na świecie", ale publiczne wyrzucenie swojego chłopaka z imprezy? Oj, coś jest bardzo nie tak.
Pomimo ogromnego zdezorientowania, Hubert uśmiechnął się niepewnie.
- Kochanie, spokojnie. Chcieliśmy się trochę wyluzować, bo ostatnio mieliście tu dużo stresów.
- Tobie nic do tego. - W jej oczach błysnęło coś mrocznego. - A może jednak?
- Co masz na myśli? - Zmarszczył brwi, próbując skupić wzrok.
- To, że idę na górę rozpakować książki. Jak wrócę, ciebie ma nie być. Czy to jasne?
Widać było, że Hubert chce się kłócić, więc Małgorzata zgromiła go wzrokiem.
- Czy. To. Jasne? - Uniosła brew w oczekiwaniu, a kiedy przełknął ślinę, odwróciła się na pięcie. - Wracam za dziesięć minut.
Minęła Celestynę i Romana, którzy sadzali już dobrze nietrzeźwego Tobiasza na fotelu. Kiedy doszła do schodów, Hubert jakby bezwładnie zatoczył się w tamtą stronę. Jakoś udało mu się przebyć drogę z kuchni do przedpokoju bez powodowania kolizji z nikim lub niczym, za co, przyznam, należał mu się szacunek.
CZYTASZ
Śledztwo na trzy piętra
Mystery / ThrillerNo pięknie! Wrocławska kamienica zamienia się niespodziewanie w scenę zbrodni, z żelazkiem w roli głównej. Spokojny wieczór, o ironio!, nabiera życia właśnie, gdy pojawia się trup. Zupełnym przypadkiem Eleonora znajduje swoją...