Rozdział 26. Grupa wsparcia

3.8K 709 130
                                    


- No dzień dobry! – Małgorzata wkroczyła z pełnym rozmachem do pokoju i oparła ręce na biodrach. – Co tu się ciekawego dzieje i dlaczego bez nas?

Krzysiu w kraciastej koszuli i z przekrzywionymi od wzburzenia okularami właśnie był w trakcie gwałtownego wymachiwania rękami w kierunku nie do końca sprecyzowanym. Trochę się teraz obrócił do Gosi, a trochę do reszty widowni, którą stanowili skupiony Adrian i dość wyluzowany Sebastian. Do tego na parapecie nad łóżkiem Krzysia siedział sobie mężczyzna Celestyny, Tobiasz, z wielkim czerwonym nosem i szalikiem na szyi.

Szalikiem. W czerwcu.

W przeciwieństwie do mojej towarzyszki przemknęłam przez szparę w założeniu niepostrzeżenie i przycupnęłam pod ścianą. Liczyłam, że swobodnie wrócą do omawianego wątku, ale okazało się, że przerywanie rozmowy w sypialni rządzi się innymi prawami niż przerywanie rozmowy w kuchni.

Sebastian wyprostował się na obrotowym krześle przy biurku i wycelował we mnie palcem.

- Wynocha! Nie wpuszczamy żadnych bab.

- To jak niby wszedłeś? – Gosia bezceremonialnie przeparadowała im przed nosami i usadowiła wygodnie na zielonej kołdrze Krzysia. Wyciągnęła rękę do tyłu, żeby poklepać Tobiasza po kolanie. – A ty, przeziębiony biedaku, skąd tutaj?

- Sugerujesz, że też jestem kobietą, czy też raz w życiu próbujesz być miła? – Ubrany w gruby, czarny sweter Tobiasz wysmarkał głośno nos w chusteczkę.

- Oczywiście, że jestem miła! – obruszyła się.

- Serio? No tak, kiedyś musi być ten pierwszy raz. Tylko nie mów mojej dziewczynie, że przeżyłaś go ze mną – puścił jej oczko. Wyrzucił zużytą chusteczkę do kosza i czym prędzej sięgnął po nową. – Przybyłem do Celi, bo jestem tragicznie chory i potrzebuję, żeby mnie ktoś natychmiast ratował.

Rzeczywiście nie wyglądał za dobrze. Porzuciłam stanie pod ścianą, zbliżyłam się i przechyliłam przez łóżko, żeby przyłożyć mu dłoń do czoła.

- Bez przesady. - Zabrałam rękę i przewróciłam oczami. - Nie masz więcej niż trzydzieści siedem.

- Dlatego nie spisałem na razie testamentu, tylko przyszedłem do niej – mruknął żałośnie, ale pełen powagi. – Może jeszcze da się coś zrobić?

Westchnęłam z politowaniem, tymczasem Krzysio zaklaskał głośno.

- Halo! Przypominam, że mam problem i mieliście mi pomóc go rozwiązać! – sapnął. – Czy możemy wrócić do tematu?

Skoro już znajdowałam się blisko łóżka, zajęłam miejsce obok Gosi i zaciekawiona popatrzyłam na niego.

- A co się dokładnie stało?

- Nic im nie mów! – Adrian szturchnął go w udo, nie wstając z fotela. – Będą się znowu wymądrzać!

Wymieniłyśmy z Gosią zdziwione spojrzenia. Co tu jest grane? Nasze misiaczki nigdy się tak nie zachowywały. Pomijając nielegalne rozdawanie leków, bankructwa, malwersacje finansowe, kary z ZUS i kilka innych tego typu rzeczy, nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic. No tak mniej więcej.

- Niestety, Elka, ale musisz najwidoczniej wyjść – uznała niespodziewanie Gosia. – Nie wzbudzasz zaufania.

- Ja?! – Aż otworzyłam nieelegancko usta. – Dlaczego niby?

- Nikt nie zaufa komuś, kto się tak ubiera. – Brodą wskazała na moją bluzkę w różowe słoniki. - Takie coś było modne pięć lat temu.

- Małgorzata!

Śledztwo na trzy piętraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz