Przez cały czwartek zastanawiałam się, co robić. Na pewno nie miałam ochoty wyjawiać Brodeckiemu, że Cela miała motyw otruć Matyldę. Wczoraj schowałam resztki komórki razem z tajemniczą teczką Matyldy do szafki i dzisiaj postanowiłam sprawdzić, czy nie uchowała się karta SIM. Miałam straszny mętlik w głowie i nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Ale miałam też pustą lodówkę, więc wieczorem po zajęciach ruszyłam do Lidla.
Z pełnymi reklamówkami wracałam powoli Gajową do mieszkania i rozmyślałam, jakie powody miał Seba, żeby zabrać komórkę Matyldy. Zastanawiała mnie także postać Brodeckiego. Najpierw zachował się jak ostatni nie-powiem-kto na komisariacie, a potem zgrywał mojego najlepszego kumpla i ze mną żartował. Może tak naprawdę starał się zdobyć moje zaufanie, żeby dobrać się do moich...
Majtek?
Zatrzymałam się raptownie w miejscu. Ulica była pełna majtek!
I to męskich majtek. Zszokowana tym niezwykłym widokiem, spojrzałam w górę i dostałam w twarz przepoconą koszulką. Jezu, obrzydliwość!
Zrzuciłam z siebie paskudztwo i zdałam sobie sprawę, że to ulubiony, groszkowy T-shirt Krzysia. Uniosłam ostrożnie głowę - rzeczywiście, ubrania wylatywały z okna na drugim piętrze naszej kamienicy. Czyli z jego pokoju!
Nabierając tempa, okrążyłam budynek i weszłam na korytarz, ale nie zdążyłam włożyć klucza do zamka, bo drzwi otworzyły się szeroko i wypełniła je wielka sylwetka Lecha.
- Chłopaki! - ucieszył się na mój widok. - Jedzonko przyszło!
Korzystając z mojego rozproszenia, zabrał mi torby z jedzeniem i zaniósł je do kuchni. Tuptałam w oszołomieniu za nim, a z góry dochodziły do mnie stłumione odgłosy. Chyba kłótni.
Przeszłam przez salon i stanęłam jak wryta.
W kuchni brylowali roześmiani Adrian i Sebastian, a w rolach gości występowali Hubert, chłopak Małgorzaty, z Tobiaszem, miłością Celestyny. Na stole walały się brudne szklanki, dwie prawie puste butelki po whisky, jeden praktycznie opróżniony Burbon, a całość obrazu uwieńczała najprawdziwsza wieża jenga z puszek po piwie.
Rzuciłam torebkę na blat, ostrożnie, żeby nie przewrócić misternej konstrukcji i popatrzyłam na ich twarze. Niech mnie dunder świśnie. Była godzina ledwo dziewiętnasta, a oni byli całkowicie wstawieni.
- Chyba sobie kpicie. - Ręce mi opadły. - Matylda niedawno umarła, a wy urządzacie imprezę?! Wstydu nie macie?!
- Pijemy za jej zdrowie. - Sebastian z hukiem postawił na stole swoją szklankę, rozlewając whisky za sto złoty. - Tobiasz, polej.
- O nie, Seba! - Tobiasz czknął głośno. - Przepraszam.. Pardon.. Ale to niezdrowe pić na pusty żołądek.
- Nie jest pusty! - zaprotestował Sebastian. - Jest w nim whisky!
- Dość. - Zabrałam butelkę z zasięgu jego ręki. - Jesteście wszyscy kompletnie napici!
- Owszem - potwierdził dumnie Hubert. - I zaraz w tym stanie znajdzie się jeszcze jedna osoba!
- O, z pewnością nie ja! Absolutnie! - Odstąpiłam krok do tyłu. Ktoś tu musiał zachować trzeźwość umysłu, choćby po to, żeby otworzyć straży miejskiej lub policji, których bez dwóch zdań wezwą w końcu sąsiedzi. Albo nie, po zastanowieniu lepiej w ogóle im nie otwierać, jako że mamy wyjątkowy talent do podpadania przedstawicielom tej profesji.
Lechu bez najmniejszego trudu zabrał mi butelkę i beztrosko nalał sobie pełną szklankę, wylewając przy okazji sporo trunku na podłogę. Zaśmiał się i jednym ruchem uzupełnił też kieliszki kolegów, mocząc przy tym cały stół.
CZYTASZ
Śledztwo na trzy piętra
Mystery / ThrillerNo pięknie! Wrocławska kamienica zamienia się niespodziewanie w scenę zbrodni, z żelazkiem w roli głównej. Spokojny wieczór, o ironio!, nabiera życia właśnie, gdy pojawia się trup. Zupełnym przypadkiem Eleonora znajduje swoją...