Rozdział 42. Ostatnia deska ratunku

3.2K 533 139
                                    


Świadomość spieprzenia śledztwa molestowała mój mózg i z tego wszystkiego zapomniałam dowiedzieć się, co tam z żoną Brodeckiego. Dzwonienie do niego z tym pytaniem uznałam za dyshonor, więc trwaliśmy sobie tak w zawieszonych stosunkach. Nie wiedziałam, jak długo mam tak trwać ani czy w ogóle jeszcze kiedyś się zobaczymy, chyba że mu znowu wpadnę do gabinetu, ale wtedy pewnie wystąpi o sądowy zakaz zbliżania się.

Dlatego nawet cieszyłam się na wyjazd do Cieplic. Może zmiana klimatu dobrze mi zrobi?

Drzwi od mieszkania trzasnęły, wyrywając mnie bezczelnie ze wspomnień. Potrząsnęłam głową, potrząsnęłam skarpetką i obejrzałam się za siebie.

- Drogie panie, ekipa ratunkowa przybyła! – Sebastian zasalutował nam na wejściu. – To rurą której z was mam się zaopiekować?

Jęknęłyśmy z oburzeniem, a Małgorzata dla wzmocnienia efektu rzuciła w niego poduszką. Sebastian uchylił się, a rzeczony przedmiot zwinnie złapał oburącz wchodzący jako drugi, Roman. Jego widok ponownie zaprowadził mnie na tok rozmyślań o Matyldzie. Na litość boską! Czy ja się nigdy nie pozbędę jej z głowy? Zostanę z tym głupim rozdwojeniem jaźni na wieki?

Zauważyłam, że Roman przygląda mi się zaciekawiony.

- Co?

- Mam dla was świetną wiadomość. – Usiadł na tym samym fotelu, co zawsze. – Odwiedziliśmy panią Pakułę. Nie sprzeda mieszkania. Przekonałem ją, że rynek nieruchomości ciągle się rozwija i bardziej opłaci jej się to za kilka lat.

- Dziewczęta, żałujcie, że go nie widziałyście w akcji! – pochwalił Sebastian, patrząc z podziwem na Romana. – Używał tylu trudnych słów, że rozważałem włączenie Google tłumacza.

Tak mi ulżyło, że zapomniałam o naszych spięciach i roześmiałam się na głos. Podeszłam bliżej, dając na chwilę spokój maltretowaniu części odzieży.

- Jestem pod wrażeniem – pogratulowałam mu szczerze. – Uratowałeś nas od latania z obłędem w oczach po mieście, za wynajęciem czegoś tańszego niż cena kopi luwak.

Małgorzata klepnęła mnie w udo z zaintrygowanym wyrazem twarzy, ale Celestyna uprzedziła wyjaśnienia.

- To najdroższa kawa na świecie. Wydobywa się ją z odchodów łaskuna, takiego zwierzątka z Azji.

- Stop! – Małgorzata zakryła uszy rękami. – Nic więcej nie chcę wiedzieć!

Cela roześmiała się i podeszła bliżej, po czym oparła ramiona o sofę, tuż nad głową Gosi. Popatrzyła na Romana, który luzował sobie krawat.

- Wracając do tematu, you made my day, Roman. Będę ci wdzięczna po wieki!

- Luz. – Puścił jej oczko. - Trzy godziny masażu, dwa dobre obiady i wyprasowanie paru koszul, a będziemy kwita.

Celestyna przemyślała propozycję błyskawicznie.

- A mogę być jednak wdzięczna po wieki?

Nagle wpadło mi coś ważnego do głowy. Chrząknęłam głośno parę razy w pięść, żeby zwrócić ich uwagę.

- Skoro jednak zostajemy na starych śmieciach, to czeka nas podjęcie paru wspólnych decyzji. Słuchajcie, zwlekaliśmy długo, ale czas spojrzeć prawdzie w oczy – zaczęłam poważnie, zakładając ręce na ramiona. – W związku z faktem, że jedna z naszych współlokatorek nie żyje, a druga trafi za kratki, to mamy spore niedobory mieszkaniowe. Brakuje nam dwóch sztuk do kompletu.

Małgorzata zamachała mi z satysfakcją palcem przed nosem.

- A, a, a! Przypominam ci, że ta oto udająca niewiniątko Celestyna, z twoim jakże żarliwym wsparciem, zaproponowała Krystynie zamieszkanie z nami. – Gosia przewróciła zielonymi oczami i wskazała na kalendarz, wiszący na ścianie, gdzie jedna z dat została zakreślona grubym, czerwonym kółkiem. – Jutro rano przyjeżdżają pudła i kartony.

Śledztwo na trzy piętraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz