Patrzyłam na Romana. W takiej sytuacji miałam do wyboru krzyknąć "Co za bezczelność!", wybuchnąć śmiechem albo wyrazić święte oburzenie. Wobec takiego wyboru pozostałam cicho i czekałam z zainteresowaniem na rozwój wydarzeń.
- Nie udawaj takiej obrażonej - powiedział gorzko. - Prędzej czy później i tak bym się dowiedział. Jak nie od Krzysztofa, to ze wszystkich cholernych gazet w Polsce.
Złapał za kolejnego papierosa, więc szybko trzepnęłam go po ręce. Gwoli ścisłości, nie palił już od prawie roku.
- Hola, hola. Nie pozwolę, żeby twoje urojenia na mój temat zaprzepaściły miesiące nikotynowej abstynencji - oznajmiłam. - Oddawaj opakowanie.
- Oddawaj artykuł - odgryzł się. - Nie wyobrażasz sobie, jaki jestem na ciebie wkurzony!
- Jeśli to twój sposób negocjacji z wrogami firmy, to masz diabelne szczęście, że tym razem trafiłeś jak kulą w płot. - Usiadłam naprzeciwko i spróbowałam zawrzeć w swoim spojrzeniu całą dostępną mi siłę przekonywania. - Roman, no jesteś idiota, no! Ja nie wiem, gdzie ta selekcja naturalna.
Z frustracją wyrzucił ręce w powietrze i z tej złości zgniótł paczkę Malboro.
- Nie dość, że kwestionujesz umiejętności Krzyśka, to teraz jeszcze moje?
Boże dopomóż! Nie wiem, dlaczego, ale ostatnio posiadłam jakąś dziwną umiejętność doprowadzania do białej gorączki wszystkich mężczyzn dookoła. Spróbowałam przybrać postawę osoby dojrzałej i jeszcze raz podjęłam temat.
- To nie moja osoba stanowi problem. Nie napisałam tego artykułu, ja jedynie w dobrej wierze ostrzegłam przed wszystkim Krzyśka.
- Zaszantażowałaś go! - Trzasnął ręką w stół. - Przyznaj się, brakuje ci kasy.
- A tobie za to klasy i to dużo. - Przewróciłam jedynie oczami na jego gwałtowne reakcje, ale nie ma co ukrywać, nie podobał mi się kierunek tej rozmowy. Poprawiłam się niespokojnie na krzesełku. - Wyjaśnię ci wszystko, chociaż nie wiem nawet od czego zacząć.
- Najlepiej od początku.
- Ale to ciężkie do ogarnięcia.
- Chyba do wymyślenia - zadrwił.
- Niczego nie wymyślam! - zdenerwowałam się już na Amen. - Od dawna dzieje się tutaj coś dziwnego i mam już naprawdę dosyć tych wszystkich zagadek i tajemnic! Szukam po śmietnikach ciasta, latam po mieście za testem ciążowym dla ewentualnego Henryka, a nawet wpieprzam czekoladę niczym fajkę pokoju po kawiarniach w środku nocy z facetami z brodą, po czym z poczucia winy biegam bez nerki o szóstej nad ranem, a do tego coraz mniej lubię Matyldę i...
- Matylda? - zapytał zdezorientowany. - A skąd ona tu wzięła, kurna?
- Z piekła - mruknęłam. - Z biegiem czasu mam coraz większą pewność, że jest karą za wszystkie grzechy, w tym za każdą niedzielę bez pójścia do kościoła.
Obróciłam głowę w stronę salonu, bo w polu widzenia pojawił się Krzysztof - bez marynarki, z przekrzywionym krawatem i miną, jakby go ktoś zoperował bez znieczulenia. Opadł ciężko na krzesło i popatrzył na nas z niechęcią.
- Drzecie się, aż swoich myśli nie można usłyszeć - powiedział i zakrył twarz rękami. - Chcę, żeby ten dzień się już skończył.
Roman zmarszczył brwi, więc usłużnie wyjaśniłam:
- Ten fragment o teście ciążowym dotyczył Krystyny.
Krzysztof jęknął zza rąk, pochylił się i uderzył czołem o blat stołu. Roman po chwili wahania poklepał go współczująco po plecach.
CZYTASZ
Śledztwo na trzy piętra
Mystery / ThrillerNo pięknie! Wrocławska kamienica zamienia się niespodziewanie w scenę zbrodni, z żelazkiem w roli głównej. Spokojny wieczór, o ironio!, nabiera życia właśnie, gdy pojawia się trup. Zupełnym przypadkiem Eleonora znajduje swoją...