Petronela zmierzyła mnie zimnym spojrzeniem od stóp do głów, ale miałam głęboko w poważaniu, że moje uda jawią się w pełnej krasie. W jednym podskoku dostałam się do niej i obejrzałam papiery, które rozłożyła przed sobą. Pobieżna diagnostyka nie pozostawiła wątpliwości.
- Brak mi słów, żeby to skomentować. – Kręciłam głową. Opadłam na kolana i potrząsnęłam młodą porządnie. – Skąd ty wytrzasnęłaś te rzeczy?
Skrzywiła się i wywinęła z mojego uścisku.
- Znalazłam je dokładnie w tym miejscu, gdzie się ich spodziewałam.
Pokój Romana był taki oczywisty? Najciemniej pod latarnią?
Z wahaniem rozejrzałam się dookoła, a potem skupiłam się znów na Petroneli. Dopiero teraz zauważyłam, że dygotała niemiłosiernie od powstrzymanych emocji, a szare oczy błyszczały jej niesamowitym blaskiem.
Nie było czasu. Zaczęłam zbierać wszystkie kartki na kupkę, a potem upychać do teczki. Petronela odtrąciła moje ręce.
- Ejże! – Obróciłam się na moment do drzwi, które zapomniałam zamknąć. – Musimy tu posprzątać i zawołać Brodeckiego, zanim...
- O nie! Nie będziemy go wołać! – Uniosła dumnie podbródek i wyrwała mi papiery. – Nikomu nic nie pokażemy!
Spróbowałam zabrać jej teczkę, ale odczołgała się dalej. Niedobrze. Była pełna zimnego gniewu, a nie należy drażnić osoby w takim stanie.
- Dobrze. W takim razie chociaż chodźmy z tym do mnie, bo tutaj zaraz nas ktoś nakryje.
Na swoim terenie, przy odrobinie szczęścia, mogłabym ją przekonać, że Brodecki jest jednym z lepszych rozwiązań.
Niech będzie – szczęścia mogę potrzebować jednak ciut więcej, bo na początek musiałam przekonać do tego pomysłu samą siebie.
Rozsądek kazał wołać Brodeckiego. Był już na miejscu, więc dlaczego tego nie wykorzystać? Miał wyraźnie jakąś teorię, której na razie nie chciał mi zdradzić, ale może widok teczki rozwiąże mu język. Ciotka Leokadia zawsze powtarzała, że mężczyźni mogą być przydatni, w rękach kobiet.
Z drugiej strony, serce podpowiadało, żebym ukryła gwóźdź do trumny Romana i Krzysia, jak najgłębiej się da.
Choć Roman i tak będzie miał kłopoty, nie miałam pojęcia, czy Krzysztof z nim współpracował. Musiałam to zbadać, zanim przyszły ojciec rodziny oberwie rykoszetem.
Petronela zawahała się, zerkając na mój pokój, widoczny po drugiej stronie korytarza. Potem pokręciła głową.
- Musimy całkiem wyjść z domu – upierała się, wstając na równe nogi.
Ja też się podniosłam, gotowa do startu, bo nie zostawię jej przecież z tym Skarbem Narodów samej. Jeszcze zgubi jakąś ważną stronę, szczególnie że kartki wystawały z teczki na cztery strony świata.
Wielka moc, wielka odpowiedzialność i tak dalej.
Petronela zrobiła krok w lewo, ale zatrzymała się jak wryta. Spojrzałam na drzwi i zobaczyłam w nich Irenę w czarnej, dopasowanej sukience.
W końcu ktoś, kto ma więcej krzepy i pomoże mi zatrzymać Petronelę tutaj, a może nawet ją uspokoić na tyle, że powie, jak znalazła najbardziej poszukiwaną rzecz miesiąca. Sukces!
Odetchnęłam z ulgą, ale po sekundzie zaniepokojenie powróciło ze zdwojoną siłą.
Irena wpatrywała się w nas wkurwiona.
CZYTASZ
Śledztwo na trzy piętra
Mystery / ThrillerNo pięknie! Wrocławska kamienica zamienia się niespodziewanie w scenę zbrodni, z żelazkiem w roli głównej. Spokojny wieczór, o ironio!, nabiera życia właśnie, gdy pojawia się trup. Zupełnym przypadkiem Eleonora znajduje swoją...