Rozdział 5. Teorie spiskowe

6.4K 857 668
                                    

Otworzyłam oczy osiem godzin później w całkiem dobrym nastroju. Zaraz. Stop. O żesz kurczę!

- Celestyna! Małgorzata! - zawołałam, wypadając z łóżka.

Potknęłam się i zamachałam rozpaczliwie ramionami, ale niestety po chwili weszłam już w przytulanki z matulką Ziemią.

- Cholera jasna! - Zegarek, telefon, cokolwiek.

Małgorzata jęknęła na mnie z wyrzutem i zakryła głowę poduszką. Celi i Ireny nie było w pokoju. Już wiedziałam, co mnie obudziło - telefon na biurku brzęczał niemiłosiernie. A niech to, Stefan. Moja randka...

- Halo? - wydyszałam.

- Dzień dobry. Przeszkadzam? - zapytał zgryźliwie.

- Uh, nie - Jedną ręką ściskałam komórkę, a w drugą chwyciłam tusz i pobiegłam szukać spodni. - Nie jestem zajęta. Co słychać? Czekasz na mnie?

- Cieszę się, że pytasz. Właśnie zjadłem świetne lody i idę do domu.

- Stef, przepraszam! Miałam do ciebie zadzwonić, ale zaspałam i...

- Zaspałaś? Dopiero wstałaś? - spytał zdziwiony. - Małgorzata zrobiła imprezę?

- Chciałabym. - Westchnęłam i spróbowałam wciągnąć na siebie spodnie. - Była u nas policja w nocy.

- Małgorzata zrobiła aż taką dużą imprezę?

- Nie było żadnej imprezy - zirytowałam się, dopinając się w końcu. Łokciem. Wpiszę to w CV, jako dodatkowe umiejętności. - Matylda zmarła wczoraj. Wezwaliśmy policję, przyjechali po godzinie, więc noc z głowy.

- Po godzinie? Jakie to polskie. Ale dobrze, dostajesz dodatkowe punkty za kreatywność w usprawiedliwieniach.

- Jakie punkty? - zdziwiłam się. - Nie wierzysz mi?

- Proszę cię. - Niemal widziałam, jak przewraca oczami. - Kiedy wymyślisz coś lepszego, to daj znać.

I się rozłączył. No pięknie. Co za obszczymurek jeden!

- Oho, co ja słyszę! - Małgorzata wynurzyła się spod poduszki. - Czyżby to brzdęk spadających różowych okularów?

- Małgorzato. Nie dzisiaj - ostrzegłam ją grobowym tonem.

- Wiedziałam - mruknęła z satysfakcją. Ale zaraz westchnęła żałośnie. - Ech, moim marzeniem jest się tak wyspać, żebym wreszcie czuła, że się budzę, a nie zmartwychwstaję.

Zignorowałam jej marudzenie i chwyciłam trampki, a w kwestii twarzy zdałam się na geny. Zaburczało mi w brzuchu. O trzynastej wypadałoby zjeść obiad, zwłaszcza że w lodówce czekały na mnie dwa dania.

Danio waniliowe i Danio truskawkowe.

Kiedy mijałam pokój Matyldy, zrobiło mi się zimno. Ile zajmie policji badanie śladów?

Weszłam do kuchni, gdzie uzbrojona w gumowe rękawice Irena zmywała naczynia. Przy stole Cela trzymała w rękach kubek, niczym małego bożka. Usiadłam obok i klepnęłam ją w ramię.

- Co tam masz w kubeczku?

- To szczęście.

- Przecież to kawa.

- No właśnie.

Irena zamachała w naszą stronę drewnianą łopatką.

- Zamiast tych używek powinnaś pić wodę. To ona jest podstawowym elementem życia!

- Zgadzam się. - Cela pokiwała głową. - Bez wody nie byłoby kawy.

Chwilę potem do kuchni powoli wsunął się Sebastian w szortach i podkoszulce. Ziewał z otwartymi ustami i rozciągał jak kociak.

Śledztwo na trzy piętraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz