Rozdział 28. Hak na hakera

3.6K 630 149
                                    

- To jest komputer. Świetna sprawa, musisz sobie taki załatwić - Adrian złapał końcówkę ładowarki. - Bo widzę, że bardzo cię do niego ciągnie.

O jego stanie emocjonalnym świadczyło to, że (pomimo szerokiej wiedzy z zakresu techniki) był bardzo bliski zwykłego odłączenia kabla, a wtedy wszystko by zgasło, bo nie trzymał w środku baterii. Twierdził, że to powodowało jej szybkie zużycie, więc wyciągał ją i po trzech latach użytkowania nadal w razie konieczności trzymała mu pięć godzin.

Powstrzymał się od użycia tego brutalnego sposobu i zamiast tego po prostu zatrzasnął laptopa, nie zważając, czy zdążę zabrać łapkę z klawiatury (otóż zdążyłam). Położył go na najwyższą półkę regału przylegającego do biurka i dodatkowo przestawił na niego sugestywną tabliczkę "Prywatne sprawy, nie wchodzić", która leżała sobie do tej pory spokojnie na parapecie.

Kierwa. Sama mu kupiłam tą tabliczkę, a teraz obraca ją przeciwko mnie?

Buduj zaufanie, mówili. Delikatne sugestie są lepsze niż oskarżenie prosto w twarz, mówili.

- Dlaczego zrobiłeś się cały blady? - Wycelowałam w niego palcem. - Tylko szczerze.

- Nie wyspałem się po prostu. - Poprawił okulary i podrapał się w tył głowy. Coś za dużo tych tików. - Oszczędzam energię, wiesz, przełączam jasność na niski poziom.

Kłamał jak z nut. Całą swoją postawą postarałam się emanować dezaprobatą. Adrian twardo wytrzymał moje nieme naciski, ale do stanu odprężenia miał dalej niż stąd do wieczności.

- Chciałaś czegoś, czy przyszłaś tylko w roli asekuracji Gosi?

Super. Uśpię jego czujność, a potem zaatakuję ponownie. Tak.

- W zasadzie, chciałam pogadać o naszym wspólnym przyjacielu. - Zaczęłam kreślić kciukiem ósemki w kurzu na biurku. - Szkoda mi go i mam obawy, że może się zrobić z tego poważniejsze bagno niż myśli.

Adrian pokiwał energicznie głową i pochylił się do przodu, wyraźnie szczęśliwy z powodu zmiany tematu.

- Ja wiem. Wiem wszystko.

To szybko Lechu do niego zadzwonił, papużka nierozłączka. Uniosłam z ciekawością brwi.

- Chcesz coś powiedzieć na ten temat?

- Tak. - Adrian wyprostował się z poważną miną. - Trzeba Krzysiowi koniecznie znaleźć nową punię. Krystyna nie jest dla niego odpowiednia, psychicznie ani fizycznie. Zachowuje się nieracjonalnie, a do tego wygląda jakby obok niej wybuchł lumpeks oraz sklep z klejami jednocześnie.

- Boże, naoglądałeś się za dużo roastów Kuby Wojewódzkiego. - Muszę sobie gdzieś zapisać, żeby dla jego dobra założyć kontrolę rodzicielską na filmiki na youtube. - Poza tym, chodziło mi o Lecha, a nie Krzysia.

Adrian przełączył się płynnie z zakłopotania na zdezorientowanie.

- Lecha? A co z nim? Złapali go bez urban karty?

Ach, więc uprzedziłam bieg wydarzeń! Punkt dla Eleonory.

- Nie, mój drogi, chodzi mi o mail, który zapewne wysłaliście wspólnie - wyjaśniłam znaczącym tonem, zachowując obowiązkowo złowrogą ciszę na końcu zdania. - Ten o karmie.

Budowanie napięcia jest jeszcze trudniejsze niż budowanie zaufania. Adrian zmrużył oczy i pokręcił przecząco głową.

- Jaki mail? Co za karma? - Wskazał na pudełka w rogu pomieszczenia. - Masz na myśli te odżywki białkowe Lecha? Wiem, wyglądają dość nieapetycznie, ale jakbym miał do wyboru zjeść albo to, albo ciasteczka Celestyny...

Śledztwo na trzy piętraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz