Rozdział 13. Związki, związki

5.2K 717 452
                                    


Popatrzyliśmy na siebie, gdy dzwonek ucichł i na raz każdy nagle bardzo zainteresował się swoim zajęciem. Moją kanapkę kosztowałam niczym najlepszy kawior, książka Małgorzaty stała się Biblią, a Sebastian wpatrywał się w komputer, jakby mu się tam objawił sam zmartwychwstały Michael Jackson.

Ostatecznie Cela westchnęła, odrzuciła swoje farmaceutyczne notatki z kolan i wstała otworzyć.

Spróbowałam dodzwonić się do Krzysia, ale nie odbierał, jasnowidz jeden. Czuje pewnie szóstym zmysłem, że ma przerąbane.

Usłyszałam, że Cela z kimś rozmawia na korytarzu. Wróciła do nas po chwili i kiwnęła na Gosię:

- Hubert przyszedł- poinformowała ją. - Czeka na ciebie na zewnątrz. Powiedziałam, że zaraz do niego wyjdziesz.

Małgorzata pacnęła książkę na stół i jęknęła nieszczęśliwie.

— Wróć i powiedz mu, że musiałaś się pomylić i że mnie nie ma. Albo że mam nagły atak napięcia przedmiesiączkowego. A jak i to nie pomoże, to powiedz, że umarłam.

Cela wzięła się pod boki i spiorunowała ją wzrokiem.

- No co?! - Gosia wzruszyła ramionami. - Zero współczucia z twojej strony! Jestem biedną sierotką ze złamanym sercem, a ty masz pretensje, że nie chcę się widzieć ze sprawcą mojego nieszczęścia?

- Tak, oczywiście. - Cela wzniosła oczy do nieba. - A ja jestem wilkołakiem.

- W sumie, jakby popatrzeć na twoje nogi to idzie się pomylić...

- MAŁGORZATA!

Oho. Postanowiłam się nie wtrącać, bo jeszcze oberwę rykoszetem. Z tego co widziałam, chłopcy mieli równie dobrze rozwinięty instynkt samozachowawczy i siedzieli cicho. Gosia złączyła prosząco dłonie:

- No weź go spław!

- I co, jeszcze frytki do tego? - sapnęła Cela i wskazała ręką w kierunku drzwi. - Może pójdziesz załatwić tą sprawę jak duża dziewczynka?

- Może niekoniecznie... - mruknęła Gosia.

Nie mogłam zdusić chichotu, za to Cela powoli traciła już cierpliwość. Będzie ciekawie.

- Idź tam albo powiem Adrianowi, że twoim marzeniem jest mieć Windows dziesiątkę na komputerze, tylko wstydzisz się poprosić - zagroziła ostatecznie.

Małgorzata aż pobladła ze strachu i w końcu przewróciła z westchnieniem oczami.

- Dobrze już, dobrze! Ale jeśli zacznie płakać to przejmujesz rolę Romana przy pierwszej pomocy.

Wtem w progu salonu ukazał się Hubert, który najwidoczniej miał dość czekania na swoją miłość. Wyglądał bardzo dobrze, wyspany i porządnie ubrany. Musiałam przyznać, że całkiem przystojny z niego łajdak, więc nic dziwnego, że Matylda bez swojego doświadczenia w świecie damko-męskim wpadła jak śliwka w kompot.

- Gocha! - O rety, on był jeszcze na bombie? Hmm, raczej dotankował dzisiaj, żeby dodać sobie odwagi... - Przyszedłem ci wszystko wyjaśnić. Możemy pogadać na osobności?

Małgorzata podparła podbródek na jednej ręce i uśmiechnęła się uprzejmie.

- Hubert, ale dla mnie jest wszystko pięknie oczywiste - powiedziała umęczonym tonem. - Proponuję, żebyśmy zostali przyjaciółmi i ograniczyli kontakt do wysyłania sobie życzeń na urodziny przez Facebooka.

Otworzył oczy szerzej, a my z Celą, Sebastianem i Tobiaszem przenosiliśmy uwagę to na jedno to na drugie, jak w meczu ping-ponga.

- Nie dam ci tak po prostu odejść - przełknął nerwowo i zaśmiał się. - Widzisz, nawet teraz tu usycham bez ciebie jak kwiat bez wody!

Śledztwo na trzy piętraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz