Niewiele się zmieniło podczas mojej przymusowej drzemki. Nadal palące się światło odsłoniło od razu widok leżącej na łóżku Matyldy, która z rozrzuconymi ramionami i otwartymi oczami wyglądała jak gwiazda filmu grozy. Jej twarz była dziwnie napuchnięta i czerwona. Fuj, fuj.
Chyba dalej nie docierała do mnie powaga sytuacji.
Pani Pakuła rozejrzała się po pokoju.
- Nie ma śladów walki, imprezy ani nawet bałaganu.
- Ani życia - uzupełniłam przybita.
Rzeczywiście, pokój moich koleżanek wyglądał na idealnie czysty. Nic niezwykłego, bo razem z Ireną były pedantkami do kwadratu. Nie wytrzymałyby z notatkami Celestyny dłużej niż godzinę.
Z panią Pakułą skanowałyśmy pomieszczenie czujnym wzorkiem, ale przyznaję bez bicia, celowo omijałam łóżko. Poza leżącym na nim obiektem, wszystko wydawało się normalne. Laptopy dziewczyn były wyłączone, a torebka Matyldy rzucona na krzesło.
-Nie czuję gazu - przerwała moje rozważania pani Pakuła. - Nie ma pustej szklanki po piciu, którym by się zakrztusiła, żadnego opakowania po środku nasennym ani talerzyka z jedzeniem. Doprawdy, może dostała zawału?
- W tym wieku?
- Może miała wadę serca?
- Nie słyszałam o tym - odparłam z powątpiewaniem.
- Albo wypiła wodę z wazonu z konwaliami i przez to przedawkowała glikozydy nasercowe.
- Za dużo pani przebywa z Celestyną.
- Jednak to możliwe.
- Myśli pani, że mogę zajrzeć do torebki? - Odruchowo zniżyłam głos.
Tak, bezczelnie zmieniłam temat. Przyznam, że przeszył mnie dreszcz, kiedy podeszłam do skórzanej Channel. Pani Pakuła odpowiedziała tak samo cicho.
- Matylda raczej nie będzie mieć nic przeciwko, chociaż nie wiem, co spodziewasz się znaleźć.
Też nie wiedziałam, ale przetrząsnęłam szybko torebkę Matyldy. Znalazłam portfel i paczkę papierosów, a także - uwaga! - opakowanie całkiem drogich prezerwatyw. Ciekawe! Nie kojarzyłam, żeby kogoś przyprowadzała do domu w ostatnim czasie... W zasadzie to kiedykolwiek. Może trzymała je na wszelki wypadek?
Pani Pakuła podeszła ostrożnie do Matyldy i przyglądała się jej przez dłuższą chwilę. Najwyraźniej musiała się upewnić, że nic nie można było więcej zrobić. Sięgnęła ręką do szyi nieboszczki i sprawdziła puls, a potem szybko wyprostowała się i cofnęła się, wyraźnie bledsza o kilka odcieni. Kiedy z oddali rozległo się wreszcie wycie koguta policyjnego, podeszła żwawo do okna.
- Przyjechali. W zasadzie dlaczego wezwaliście policję?
- Roman do nich zadzwonił. - Sądząc po jego wściekłym szarpaniu krawata, teraz pewnie żałuje. - Chyba nie zastanawiał się nad tym głębiej.
Rzeczywiście, pod dom zajeżdżał właśnie radiowóz. Pospiesznie wyszłyśmy z pokoju i zamknęłyśmy go znowu na klucz. Zgrzyt zamka przyprawił mnie o dreszcze. Brrrr! Zeszłyśmy na dół akurat w momencie, kiedy w przedpokoju z Małgorzatą rozmawiało dwóch policjantów.
- Nareszcie! - przerwałam im i założyłam ręce na piersi. Stanie na schodach ułatwiało mi harde zachowanie, bo dawało mi dobre pół metra przewagi. - Macie do nas ze Ślężnej jakieś dwa kilometry. Żółwie na środkach uspokajających dotarły by do nas szybciej, wyruszając z Warszawy.
CZYTASZ
Śledztwo na trzy piętra
Misteri / ThrillerNo pięknie! Wrocławska kamienica zamienia się niespodziewanie w scenę zbrodni, z żelazkiem w roli głównej. Spokojny wieczór, o ironio!, nabiera życia właśnie, gdy pojawia się trup. Zupełnym przypadkiem Eleonora znajduje swoją...