Rozdział 16. Karma is a bitch.

4.4K 707 253
                                    

Tragedia mieszkania na Gajowej przestawiała się następująco.

Irena była w złej sytuacji, ale nie miała póki co motywu, poza faktem, że samo mieszkanie z Matyldą mnie samą popchnęłoby do morderstwa.

Sebastian też nie wyglądał na winnego, chyba żeby liczyć kradzież telefonu, którą już wyjaśniłam. Ale jaka była gwarancja, że nie wykorzystał Gosi jako zasłony dymnej?

Roman miał scysję z ojcem. Ciekawe o co? Ciężko mi było uwierzyć, żeby ten na co dzień opanowany do przesady robot miał się czymś na tyle wnerwić, żeby szlifować chodniki nocą przez cztery godziny.

No i Krzysiu. Krzysiu to miał przerypane.

- Znowu się zawieszasz. - Brodecki pstryknął mi palcami przed twarzą. - Powiedziałem, co wiedziałem. Teraz twoja kolej.

Nadal siedzieliśmy w Black Point Cafe, a ja przetrawiałam od pięciu minut nowe informacje i dosłownie dostawałam już od nich niestrawności. Westchnęłam i przygotowałam się mentalnie do ostatecznego zdradzenia moich przyjaciół. Miał rację, nie byłam obiektywna i każdego próbowałam usprawiedliwić przed sobą i światem. Potrzebowałam jego dystansu do ruszenia z miejsca.

- Pamiętasz zgubiony telefon?

- Tak.

- Otóż zabrał go Sebastian, żeby chronić Gosię, a potem zniszczył i wyrzucił do śmietnika.

- Chronić? - Uniósł brwi. - Były tam jej nagie zdjęcia?

- Chciałbyś, zboczeńcu. - Przewróciłam oczami z politowaniem. - Hubert, chłopak Gosi, miał romans z Matyldą i Seba nie chciał, żeby policja się o tym dowiedziała z SMS'ów.

- Gratuluję mu serdecznie pomysłu na pogrążenie siebie i koleżanki. - Przewrócił oczami. - Gdyby nie ten telefon, nikt nie nabrałby podejrzeń. Chociaż rzeczywiście Gosia byłaby wtedy numerem jeden mojej sławetnej listy. Ktoś jeszcze miał jakieś sekrety?

Zawahałam się i zagryzłam wargi.

- Czy jeśli powiem ci o prawdopodobnym przestępstwie, będziesz miał obowiązek złożyć raport? - zapytałam ostrożnie.

- Morderstwo? Kradzież? Coś dużego?

- Nie, nie i nie.

- Więc zrobię wyjątek, tak jak robię za każdym razem, kiedy plujesz jadem, a ja nie wypisuję ci mandatu za obrazę policjanta.

- Jesteś rozkoszny doprawdy. Chciałabym ci życzyć, żeby ci Bóg za to w dzieciach wynagrodził, ale wolałabym jednak, żeby twój charakter nie przechodził na następne pokolenia. - Posłałam mu kpiące spojrzenie, ale potem niechętnie wyznałam: - Cela rozdawała leki przeciwbólowe bezdomnym.

Brodecki parsknął niemal histerycznym śmiechem.

- Aspiruje do pokojowej Nagrody Nobla? - zaciekawił się. - Czy jest po prostu głupia i nieodpowiedzialna?

Oburzyłam się na takie określenie naszej chodzącej Farmwikipedii. Brodecki chyba widział moją gwałtowną reakcję, bo uniósł rękę pojednawczo.

- To nie jest karalne, póki ktoś nie przedawkuje i nie umrze - powiedział. - Chyba że zacznie sprzedawać te leki, wtedy będzie to podchodzić pod szerzenie narkomanii. Jaki to ma związek z Matyldą?

Ulżyło mi, że nie trafiłaby za kratki, nawet gdyby Matylda postanowiła na nią donieść. Opowiedziałam mu pokrótce jak zastraszyła Celę, a potem o pracy licencjackiej, którą zamierzała wysłać do gazety, co pogrążyłoby Krzysia w oczach finansowego świata. Brodecki był coraz bardziej nakręcony, ale jednocześnie z niedowierzaniem przyjmował kolejne szczegóły.

Śledztwo na trzy piętraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz