Wracałam z Biedronki z przepotężnym mętlikiem w głowie, bo stres uderzył z nową siłą. Miałam tylko nadzieję, że Petronela posiada poczucie humoru na wyższym poziomie niż Matylda i nie poleci do Brodeckiego nakablować, że go zdradzam z Sebastianem, zanim ja mu zdążę wytłumaczyć, że w ogóle jesteśmy razem.
Druga rzecz. Czułam, że dramatycznie kończy mi się czas na prowadzenie śledztwa, bo kolejni współlokatorzy zaczynali patrzeć na mnie z rosnącą podejrzliwością.
I po trzecie, mogłam naprawdę wziąć te rurki z kremem, a nie samą czekoladę. Czekała mnie cała noc nad książkami, a przecież mózg zużywa dwadzieścia pięć procent kalorii, które zjadamy. Jedna marna czekolada to zdecydowanie za mało i nieistotne, że waży trzysta gramów...
Zaszłam jeszcze do osiedlowego sklepiku. Na wypadek, gdybym miała jutro zawalić poprawkę, potrzebowałam przecież maślanych ciastek smutku.
Przyznaję bez bicia - szłam niemożliwie powoli, żeby opóźnić moment rozpoczęcia nauki. Gdybym była mądrzejsza, powtarzałabym materiał po trochę każdego dnia, ale teraz już po ptakach.
Weszłam do mieszkania z głębokim zamiarem skończenia z myśleniem kontrafektywnym. Czas zadbać o swoje wykształcenie.
Powiesiłam torebkę na haczyku i zrobiłam zwiad taktyczny. W salonie panowały cisza i bezruch. Idealnie! Skoczyłam jeszcze do mojej sypialni. Przebrałam się w spodnie dresowe, a potem wyszperałam z różnych zakamarków wszelkie przydatne notatki z zajęć i dźwignęłam pod pachę laptopa. Uzbrojona w motywację oraz pomoce naukowe zlazłam na dół i rozpanoszyłam się na stoliku kawowym obok sofy.
Czekając na uruchomienie się laptopa, zrobiłam sobie kawkę w ulubionym kubku z pandą. Kamień z serca, że noc zapadała dopiero po dwudziestej, to może nie zasnę nad tym piekielnymi tomiszczami.
W chwili, gdy się już wygodnie umościłam przed komputerem, na schodach rozległo się coraz głośniejsze tuptanie i do salonu wszedł po sekundzie uśmiechnięty Sebastian. Niósł lampę pani Pakuły.
- Podziwiaj! - Pacnął ją na moje zeszyty. - Nówka sztuka, nieśmigana! Trochę kleju tu, trochę taśmy tam, do tego gumka recepturka i nawet producent się nie pozna.
Z żalem oderwałam wzrok od laptopa.
Ok, niech będzie. Oderwałam go bez żalu.
- Dziękuję. Szczególnie temu, kto dał ci w dzieciństwie zestaw małego majsterkowicza. - Obejrzałam sobie w rękach lampę. Powinno być git. - A przy okazji. Uprzedzam, że do rana okupuję sofę. Uczę się tutaj na zaliczenie z psychiatrii, bo na górze jest łóżko, które wzywa mnie zawsze, kiedy jestem w pobliżu.
Usiadł w swoich poszarpanych jeansach na stoliku i zapuścił żurawia w jeden z moich zeszytów.
- No to akurat dobrze się składa. Opiszesz na kolokwium wspaniałe studium przypadku o rozmawianiu z meblami. - Przekrzywił uroczo głowę, przesuwając po blacie kartki. - Jak ci poszło z Petronelą?
- A właśnie! Jutro idziemy na pogrzeb. - Przybrałam srogą minę i dźgnęłam go długopisem w klatkę piersiową okrytą czarną koszulką. - Niech mi się nikt nie waży wymigiwać.
Po jego twarzy przemknęło zdziwienie.
- Co? Przecież jasne, że idziemy. Z tego, co wiem, to nawet Krystyna się wybiera.
Zapomniałam, że tylko moje życie Matylda zatruwała tak intensywnie i skutecznie (nawet po swojej śmierci). Z innymi miewała niekiedy zatargi, ale pewnie wszyscy pojawią się na cmentarzu, ze względu na szacunek dla zmarłych. Niestety, nie ma co trzymać kciuków, że zabójca wypłacze swoje winy nad trumną.
CZYTASZ
Śledztwo na trzy piętra
Mystery / ThrillerNo pięknie! Wrocławska kamienica zamienia się niespodziewanie w scenę zbrodni, z żelazkiem w roli głównej. Spokojny wieczór, o ironio!, nabiera życia właśnie, gdy pojawia się trup. Zupełnym przypadkiem Eleonora znajduje swoją...