Rozdział 1

14.9K 632 43
                                    

Kilka głębokich oddechów chwilowo uspokoiło moje rozkołatane serce. Stałam naprzeciwko lustra i uważnie przyglądałam się swojej twarzy. Umalowane na czerwono usta i mocne czarne kreski na powiekach wyglądały komicznie. Na domiar złego założyłam na siebie chyba najkrótszą sukienkę jaką widział świat.

- To kompletnie nie ma sensu - westchnęłam i zrzuciłam z siebie ubranie.

Podreptałam do niewielkiej łazienki i zmyłam makijaż. Związałam włosy w luźnego warkocza i zarzuciłam go sobie na ramię. Był krótki, ale i tak prezentował się dość ładnie. Odkąd zamieszkałam z dziadkiem przestałam ścinać moje rude włosy i w końcu zaczęłam zauważać tego efekty. Wciągnęłam na tyłek krótkie spodenki, a do tego założyłam szarą koszulkę z krótkim rękawem. Kiedy ponownie spojrzałam w lustro, prezentowałam się trochę lepiej. Próbowałam udawać kogoś kim nie jestem, ale nie wyszłoby mi to na dobre. Nagle po sypialni rozległo się pukanie do drzwi, a chwilę później do środka wszedł wysoki mężczyzna z lekko siwiejącymi włosami.

- Kochanie, zaraz spóźnisz się do szkoły - powiedział z uśmiechem.

- Wiem, dziadku. Ja tylko...- zawahałam się chwilę, nadal patrząc na siebie w lustrze - Myślisz, że mnie polubią?

Mężczyzna westchnął ciężko i wszedł dalej.

- Jesteś najmądrzejszą i najpiękniejszą dziewczyną jaką znam i pewnie jaką kiedykolwiek poznam, więc tak. Na pewno cię polubią. Ba, jestem pewny, że będą w tobie zakochani - dziadek stanął za mną i delikatnie mnie przytulił.

Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który wkradł się na moje usta. Wiedziałam, że mówi tak dlatego, że jestem jego jedyną wnuczką, ale i tak były to miłe słowa. Chyba najmilsze jakie usłyszałam w całym swoim życiu.

- Kocham cię, dziadku - cmoknęłam staruszka w czoło, po czym wzięłam plecak i ruszyłam na dół.

Od dwóch lat mieszkałam z dziadkiem. Przeprowadziłam się do niego, po pewnym incydencie, który zmienił całe moje życie. Był jedyną osobą, która wspierała mnie po mojej własnej życiowej porażce. Jedyną osobą, która widziała we mnie zwykłą dziewczynkę, a nie rudego chłopca. Dzisiaj przypadał pierwszy dzień w nowej szkole. Po dwóch latach nauczania domowego, właśnie szłam do drugiej klasy liceum. Przez te dwa lata moje życie nie zmieniło się diametralnie, jak w wielu przypadkach bywa. Nie stałam się pięknym łabędziem z milionem przyjaciół na koncie społecznościowym. Właściwie to tylko trochę bardziej stałam się kobieca, ale też bardziej zamknięta w sobie. Moje stare życie było też częścią nowego życia. Nie potrafiłam odciąć się grubą kreską od wspomnień z dzieciństwa. Co noc śniły mi się twarze dzieciaków, które mnie nękały. Nadal miałam paniczne lęki przed tym, że kiedyś ich spotkam. Możliwe, że gdyby któryś z nich stanął na mojej drodze nawet by mnie nie poznał, ale ja potrafiłabym rozpoznać ich zawsze. Nawet we śnie. Zawsze kiedy moje myśli nawiedzały mary tych chłopaków, humor psuł mi się nieodwracalnie. Dzisiaj chciałam, żeby było inaczej. Starałam się być promienna nawet, gdy coś pójdzie nie po mojej myśli. Z optymistycznym nastawieniem do życia w biegu złapałam jabłko i wyszłam z domu, uprzednio wciągając na nogi białe trampki. Nie do końca wiedziałam jak ubierają się teraz nastolatki do szkoły, ale moda obowiązująca w Burlington chyba nie różniła się od tej pokazywanej w amerykańskich serialach dla młodzieży. Przynajmniej miałam taką nadzieję. Wsiadłam na mój ulubiony środek transportu, czyli rower i ruszyłam w dobrze znanym mi kierunku. Burlington było niezbyt dużym miastem, a ja dzięki częstym pobytom w dzieciństwie w tym mieście, całkiem dobrze znałam okolicę. Dom dziadka znajdował się na przedmieściach, więc do szkoły, która była prawie w samym centrum, miałam dość długą drogę.

Wywalczyć szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz