Rozdział 7

8.4K 497 14
                                    

- Czego ma dotyczyć ta pomoc? - zapytałam ostrożnie.

Liam nie wyglądał na chłopaka, który potrzebowałby pomocy, a tym bardziej jej oczekiwał. Jego ojciec popatrzył na niego surowo, a następnie przeniósł wzrok na mnie.

- Powiedzmy, że potrzebuję tłumacza. Jesteś dobra z francuskiego, prawda?

Kiwnęłam twierdząco głową. Moja znajomość języków obcych była całkiem niezła, ale wątpiłam w to, że zdołam przetłumaczyć, jak podejrzewałam, jakieś urzędowe pismo.

- To świetnie. Liam przekaże ci wszystko i pomoże jak tylko będzie umiał. Synu? - głos Harpersa był spokojny, ale jego twarz wyrażała niezadowolenie.

- Co? - rzucił brunet, za co został zgromiony wzrokiem.

- Pomożesz Cassie?

Liam przez chwilę wpatrywał się w ojca z nieodgadnioną miną. W jego oczach widać było niechęć, ale po krótkiej chwili lekko kiwnął głową.

- Pomogę - powiedział oschle i zacisnął szczękę.

Przypatrując się tej dwójce, nie mogłam nie zauważyć ich niechęci do siebie. Widać było, że ojciec jest zmęczony zachowaniem syna, a Liam wyglądał na takiego, który sprawia dużo problemów. Dużo za dużo.

- Margaret, zapraszam cię do siebie na słówko - powiedział dyrektor i nie czekając na jakąkolwiek reakcję, wszedł do swojego gabinetu.

Sekretarka posłała mi pełne współczucia spojrzenie, a następnie zniknęła za drzwiami. Zostałam sama z Liamem. Mogłam się na tym nie znać, ale ewidentnie mnie nie lubił. Znajdowaliśmy się jakieś dwa metry od siebie, a ja doskonale czułam jak od jego ciała pulsuje nienawiść.

- Przyjdź za dwie godziny do biblioteki - rzucił.

- To ty wiesz jak wygląda biblioteka? - zapytałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.

Chłopak stanął w pół kroku. Nie odwrócił się w moją stronę, ale widziałam jak zaciska dłonie w pięści.

- Nie przeginaj! - warknął i wyszedł z sekretariatu.

Jeszcze przez chwilę stałam osłupiała. Totalnie nie wiem jak mam rozmawiać z tym chłopakiem, a tym bardziej nie wyobrażałam sobie jak ma wyglądać nasza "współpraca". Słysząc podniesione głosy w pokoju dyrektora, nabazgrałam krótki liścik dla sekretarki i zostawiłam go na klawiaturze komputera, a następnie wyszłam na głośny korytarz. Skierowałam się w stronę damskiej łazienki, ale coś, a raczej ktoś przyciągnął moją uwagę. Kilka metrów ode mnie stała blondynka, którą dzień wcześniej spotkałam w sklepie. Nie widziałam jej wcześniej w szkole, a z pewnością nie była to osoba, którą można przeoczyć. Byłam tak zajęta wpatrywaniem się w nią, że nie zauważyłam chłopaka idącego wprost na mnie.

- Ej, uważaj jak łazisz! - warknął i ruszył dalej.

- Przepraszam! - krzyknęłam za nim i szybkim krokiem odeszłam jak najdalej od blondyny i jej grupki.

Nie wiedziałam, ile czasu zajmie rozmowa Harpersa z Margaret, ale nie chcąc im przeszkadzać, wyszłam do pobliskiego sklepu. Kupiłam sobie jabłko i batonika na drugie śniadanie oraz żelki dla Margie, ponieważ dałaby się za nie zabić. Dosłownie. Dziewczyna uwielbiała żelki i wszystko, co miało ich konsystencję. Z ulgą stwierdziłam, że minęło już pół godziny, więc spokojnie mogłam wracać do szkoły. Nagle mój telefon zawibrował. Wyciągnęłam go z kieszeni i parsknęłam śmiechem. Rita wysłała mi zdjęcie naszej nauczycielki, która spała z otwartymi ustami.

Ri: Chyba przedobrzyła z środkami nasennymi :D

Ja: Może autobusy działają na nią jak na małe dziecko :)

Wywalczyć szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz