Liam
- Dzięki, że przyjechałeś - usłyszałem zaraz po wyjściu z samochodu.
Spojrzałem na Jasona opierającego się o jeepa oraz na dziewczynkę, którą trzymał na rękach. Brązowe pukle wystawały spod zimowej czapki i zawijały się śmiesznie na końcach, dokładnie tak jak włosy jej ojca, gdy trochę się zaniedba.
- Przysługa za przysługę - odpowiedziałem i odpaliłem papierosa.
Kilka minut temu Jason zadzwonił do mnie, że brakło mu paliwa i stoi na drodze przed wjazdem do Burlington. Miał ze sobą kanister, ale od najbliższej stacji dzieliły go dwa kilometry i nie chciał ciągać ze sobą swojej córki. Zastanawiałem się jak to jest, że Jason jest najgorszym koszmarem każdego człowieka, będąc jednocześnie przykładnym ojcem i mężem.
- Nie pal przy dziecku - rzucił, odsuwając się ode mnie.
Uniosłem brwi i wybuchnąłem śmiechem, jednocześnie wyrzucając do połowy spaloną fajkę gdzieś na bok.
- Przepraszam, Lizzie - uśmiechnąłem się do pięciolatki, a ta wyszczerzyła się ukazując brak przednich zębów.
- Lepiej - pochwalił mnie Jason.
Zaprosiłem moich pasażerów do środka, a sam skierowałem się na miejsce kierowcy. Całe szczęście śnieg przestał padać, ale pogoda i tak nie dopisywała. Podkręciłem ogrzewanie czekając, aż Jason zapakuje pusty kanister do bagażnika.
- Kup sobie porządniejszy samochód - rzuciłem, nakręcając.
- On jest niezawodny - żachnął się, a Elizabeth zaczęła się śmiać na tylnym siedzeniu.
- Nie plawda, tato. Ostatnio tsy lazy nie chciał odpalić na tym mlozie - odezwała się dziewczynka, a ojciec posłał jej ponure spojrzenie.
- Nie pomagasz - rzucił przez ramię.
We wstecznym lusterku zauważyłem jak szatynka wzrusza malutkimi ramionkami. Elizabeth była naprawdę urocza. Wyglądała jak swoja matka, jednak bystre oczy odziedziczyła po ojcu.
- Twój telefon dzwoni, wujku - powiedziała, pokazując szczupłym palcem na wyciszone urządzenie leżące między przednimi siedzeniami.
- Dzięki, Lizz.
Sięgnąłem po komórkę i zmarszczyłem brwi, kiedy zobaczyłem zdjęcie Rity.
- Halo? Wyszłaś już od Cassie? - zapytałem od razu po odebraniu, ale zamiast słów usłyszałem głośny płacz. - Co się dzieje?!
- On... To on... - próbowała coś powiedzieć, ale brakowało jej oddechu.
- Gdzie jesteś?! - ryknąłem, nie zawracając sobie głowy tym, że mogłem przestraszyć dziecko siedzące na tylnym siedzeniu.
- Cass... - wydusiła z siebie, a ja przyspieszyłem.
- Zaraz tam będę! Trzymaj się! - przerwałem połączenie nie czekając na jej odpowiedź.
- Co się dzieje? - zapytał Jason, kiedy z prędkością stu dwudziestu kilometrów na godzinę minąłem stację paliw.
- Nie mam pojęcia, ale obawiam się, że to ma coś wspólnego z Cassie i Cameronem - powiedziałem, a kiedy zobaczyłem przed sobą pomarańczowe światło, jeszcze bardziej przyspieszyłem. - Trzymajcie się!
Moje camaro przecięło skrzyżowanie, omijając o kilkanaście centymetrów samochód, który właśnie ruszał. Wokół nas rozległ się dźwięk klaksonów samochodowych, ale miałem to gdzieś.
CZYTASZ
Wywalczyć szczęście
Roman d'amourZwykła dziewczyna, która doświadczyła wiele przykrości ze strony rówieśników. Dziewczyna, której życie potoczyło się w strasznie szybkim tempie. Dziewczyna, która uciekła się do kłamstwa, żeby zostać zaakceptowaną przez społeczeństwo. Dziewczyna...