Maleńkie płatki lawirowały za oknem, pokrywając okolicę białym puchem. Wpatrywałam się w panoramę Bostonu, żałując, że mogę podziwiać ją tylko przez ten feralny wieczór.
- Cass, możemy już iść - Rita stanęła za mną i delikatnie objęła dłonią moje chude ramię.
Minął tydzień odkąd wybudziłam się ze śpiączki. Tydzień i dwa dni odkąd Liam nie dawał o sobie znaku życia. Nawet jego rodzony ojciec nie był w stanie powiedzieć nam, gdzie znajduje się jego syn.
- Idę.
Z ociąganiem oderwałam wzrok od szyby i odwróciłam się w kierunku drzwi, obok których stał Alan z zatroskaną miną. Próbowałam się do niego uśmiechnąć, jednak na mojej twarzy pojawił się tylko zbolały grymas. Zaczęłam kuśtykać w stronę wyjścia, cały czas będąc podtrzymywaną przez szatynkę. Doznałam uszkodzenia więzadła stanu kolanowego lewej nogi i dopiero teraz zaczęłam odczuwać tego skutki.
- Wezmę to - odezwał się Al, gdy schyliłam się po niewielką torbę leżącą przy łóżku.
- Nie jestem kaleką - warknęłam, ale kiedy pociągnęłam za rączkę, coś w moim barku chrupnęło złowieszczo.
- Właśnie widzę - mruknął chłopak i sprawnie wyciągnął przedmiot z mojej dłoni.
Z głośnym prychnięciem opuściłam salę szpitalną, w której powoli zaczynałam zapuszczać korzenie. Nie mogłam się doczekać, kiedy wrócę do pięknego Burlington, swojego ciepłego łóżka i książek, których nikt nie raczył mi przywieźć dla szybszej rekonwalescencji.
Odebrałam wypis, a później ruszyłam za przyjaciółmi do samochodu Rity. Żałowałam, że nie ma z nami Liama.
- Przestań - szepnęłam sama do siebie, a moja najlepsza przyjaciółka zatrzymała się w pół kroku i zerknęła na mnie ze ściągniętymi brwiami.
- Mówiłaś coś?
Pokręciłam przecząco głową i bez drgnięcia powieki zniosłam jej badające spojrzenie. Nie powiem, że nie zaczęło mi odbijać i przez ostatni czas trochę rozmawiam ze sobą, przeważnie w myślach, ale zdarza się, że wypowiadam je na głos i sama czuję się przez to dziwnie. Nagle mój telefon zaczyna rozbrzmiewać symfonią denerwujących dźwięków, których nie zdążyłam zmienić po resetowaniu ustawień. Z mocno bijącym sercem wyciągnęłam urządzenie z kieszeni zimowej kurtki i nie mogłam ukryć rozczarowania na widok innego imienia, niż oczekiwałam.
- Halo?
- Jesteś już w Burlington? - Cameron brzmiał żywiej niż ostatnim razem.
- Dopiero wyszliśmy ze szpitala. Będziemy za kilka godzin - odpowiedziałam, nie zwracając uwagi na głupkowate miny pozostałej dwójki.
Popukałam się palcem w czoło i zajęłam swoje miejsce tuż za kierowcą.
- Daj mi znać jak będziesz już w domu.
- Jasne - po tych słowach zakończyłam połączenie. - To Cameron, idioci.
- Chyba mu się podobasz - skwitowała Ri, posyłając Alanowi porozumiewawcze spojrzenie, którego prawdopodobnie miałam nie zauważyć.
- To on mnie znalazł, więc raczej normalne, że się o mnie martwi... W przeciwieństwie do mojego chłopaka, który nie daje znaku życia...
- Cass... - zaczął Alan, ale zbyłam go machnięciem ręki.
- Nieważne - utkwiłam wzrok w szalejącej za oknem wichurze i nie odwracałam go, aż do wjazdu do Burlington.
*****
CZYTASZ
Wywalczyć szczęście
RomanceZwykła dziewczyna, która doświadczyła wiele przykrości ze strony rówieśników. Dziewczyna, której życie potoczyło się w strasznie szybkim tempie. Dziewczyna, która uciekła się do kłamstwa, żeby zostać zaakceptowaną przez społeczeństwo. Dziewczyna...