Rozdział 36

5.4K 312 37
                                    

W pierwszej chwili miałam wrażenie, że zrzuciłam z barków ogromny ciężar. Poczułam się lżejsza i mniej przytłoczona wiedzą jaką posiadałam, ale widząc minę dziadka, uczucie ciężkości wróciło. Wpatrywaliśmy się w siebie szeroko otwartymi oczami, jakby czekając na reakcję drugiej osoby. Nie mogłam wyczytać z jego twarzy, o czym myśli. Byłam pewna, że trybiki w jego głowie pracują pełną parą, ale to i tak za wolno, aby w kilka sekund pojął ogrom mojego wyznania. 

- Jesteś pewna? - wykrztusił w końcu, a ja odetchnęłam z ulgą, że nie zakwestionował mojego oskarżenia w ostrzejszy sposób. 

- Przysięgam ci na własne życie, że to był on - złapałam dziadka za dłonie i mocno je ścisnęłam. 

Mężczyzna otworzył usta, ale po chwili je zamknął. Powtórzył tę czynność kilkukrotnie, jakby chciał coś powiedzieć, ale zabrakło mu słów. 

- Wierzysz mi? - zapytałam błagalnie. 

- Nie wiem, co o tym myśleć. Naprawdę jedna sesja terapeutyczna odblokowała twoje wspomnienia? - w jego głosie słyszałam nutę powątpiewania, ale nie przyznał otwarcie, że mi nie wierzy. 

Zaczynała mnie boleć noga od stania w przejściu, nie mówiąc o tym, że nadal miałam na sobie przemoczone ubrania. 

- Pamiętasz jak przysłałeś Camerona do domu pana Harpersa? - zapytałam, a on z dezorientacją kiwnął głową. - Zawsze kiedy sobie coś przypominałam lub starałam przypomnieć odczuwałam straszny ból głowy, jakby ktoś uderzał mnie ogromnym młotem w głowę i nie zamierzał przestać. Cameron rozmawiał ze mną, a kiedy dotknął mnie ręką, poczułam tak ogromny ból, że przez chwilę miałam wrażenie, jakbym miała zwymiotować. Już wtedy przypomniałam sobie jezioro. Wszędzie była krew i ktoś mnie obejmował...

- To był Cameron, ponieważ cię znalazł - przerwał mi dziadek, a ja w tej chwili zapragnęłam złapać go za ramiona i mocno nim potrząsnąć, żeby wziął się w garść. 

- To był Cameron, bo mnie porwał! Rozumiesz to?! - wykrzyczałam, a on zagryzł dolną wargę. 

- Porozmawiam z nim - stwierdził w końcu, a ja pokręciłam głową z niedowierzaniem. 

- Żartujesz sobie? - prychnęłam. - Jak ty to sobie wyobrażasz, dziadku? Zadzwonisz do niego i powiesz: Hej, Cameron. Cassie właśnie mi powiedziała, że próbowałeś ją zabić, ale ja jej nie wierzę, wiec dlatego do ciebie dzwonię. Masz mi coś do powiedzenia? 

Mój głos ociekał sarkazmem, ale w kącikach oczu już gromadziły się łzy. 

- Uspokój się, Cass.

- Nie! To ty się uspokój i zacznij myśleć logicznie! - wycelowałam w niego palec wskazujący. - Dlaczego miałabym go oskarżać, gdyby to nie była prawda?! Dlaczego wierzysz jemu, a nie swojej wnuczce?! Dlaczego mi nie wierzysz?! 

Między nami zapadła napięta cisza. Oddychałam głośno, zmęczona tym starciem jak niczym wcześniej. Dziadek nie wiedział, że Cameron był z jednym z chłopaków, którzy mnie prześladowali w gimnazjum i nigdy miał się nie dowiedzieć. Z resztą, nawet gdybym mu o tym powiedziała, znowu uznałby to za kłamstwo. 

- Cassie, to nie tak, że ci nie wierzę - zaczął się tłumaczyć. - Po prostu nie chcę oskarżać niewinnego człowieka. 

- On nie jest niewi...

- Posłuchaj mnie! - ryknął, a ja zbaraniałam. - Najpierw posłuchaj co mam do powiedzenia, a później mów co tylko zechcesz. Przypuśćmy, że masz rację. Cameron stoi za tym wszystkim. Więc skoro to on cię porwał, to czemu teraz się o ciebie martwi? Dlaczego siedział przy twoim szpitalnym łóżku, zamiast zwiać? Przecież nie mógł wiedzieć, że nie będziesz go pamiętać. Potrafisz mi to wyjaśnić, Cassie? Kto normalny porywa, a potem opiekuje się swoją ofiarą?

Wywalczyć szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz