Rozdział 24

6.9K 393 36
                                    

Liam

Zaparkowałem tuż za samochodem Rity, zgasiłem silnik i rozejrzałem się uważnie w poszukiwaniu ślicznego rudzielca. Wysłałem do niej wiadomość dziesięć minut wcześniej, gdy wjeżdżałem na drogę prowadzącą do domu Brandona, niestety jacyś idioci rozłożyli się na środku drogi, przez co stała się kompletnie nieprzejezdna. Odpisała mi, że czeka przy samochodzie, jednak teraz nigdzie jej nie widziałem. Może zmarzła i wróciła do środka. Wysiadłem z samochodu i wyciągnąłem telefon z kieszeni. Wybrałem numer Cassie.

- Cass! - krzyknąłem, ale odpowiedziało mi tylko echo.

Byłem coraz bardziej zaniepokojony, bo dziewczyna nie odbierała ode mnie telefonu. Właściwie to dopiero teraz zorientowałem się jak głupio postąpiłem, gdy kazałem przyjść jej taki kawał od głównej imprezy. Wybrałem numer Alana, ale i ten nie odbierał. Nie zważając na to, że nie mam na sobie kostiumu, w który nie miałem czasu się przebrać, pobiegłem prosto w stronę domu znajomego.

Szukałem tak dobrze znanej mi twarzy w tłumie imprezowiczów, jednak nigdzie nie widziałem Cassie. Tak samo z resztą jak Alana i Rity. Byłem zły. Bardzo zły, co wcale nie pomagało w uspokojeniu myśli, galopujących w mroczne strony.

- Widziałeś gdzieś Cassandrę? - zapytałem chłopaka, który chodził z Noah do klasy.

- Kogo? - brunet spojrzał na mnie przekrwionymi oczami i uśmiechnął się leniwie.

Wywróciłem oczami i zwinnie go ominąłem, wpadając wprost na przytulonych do siebie przyjaciół.

- Liam! - krzyknęła Rita i odsunęła się od Alana na taką odległość, na jaką pozwalał tłum tańczących.

- Gdzie jest Cass? - zapytałem, patrząc na nich z nieukrywaną nadzieją w oczach.

Para spojrzała na siebie, a następnie przeniosła wzrok na mnie.

- Żartujesz, prawda? Wyszła po ciebie piętnaście minut temu.

Ucisnąłem dwoma palcami nasadę nosa i wypuściłem głośno powietrze.

- Nie widziałem jej jeszcze. Musi gdzieś tutaj być, was też nie mogłem znaleźć.

- Dzwoniłeś do niej? - Rita musiała przysunąć się bliżej mnie, ponieważ przez śmiech i muzykę ledwo ją słyszałem.

- Oczywiście, że tak! - warknąłem, rozeźlonym tym, że w ogóle mogła pomyśleć, że tego nie zrobiłem.

- Chodźcie - Alan złapał nas za nadgarstki i pociągnął w stronę wyjścia na dwór.

Z ulgą powitałem przypływ świeżego powietrza bez domieszki dymu papierosowego i woni alkoholu.

- Co robimy? - zapytała Rita, kiedy odeszliśmy na tyle daleko od domu, żeby muzyka była jedynie częścią otaczających nas dźwięków, a nie ich epicentrum.

- Poszukaj jej w domu, a my z Alanem przeszukamy okolicę. Jak coś to dzwoń - rozkazałem.

Zacząłem iść w stronę parkingu, ale odwróciłem się, gdy zorientowałem się, że moi przyjaciele stoją w miejscu.

- Co jest?! - warknąłem, zaciskając jednocześnie pięści.

- Nie chcę być pesymistką, ale...

- Ale co?!

- Liam, co jeśli jej nie znajdziemy? - Rita wyglądała na wstrząśniętą swoimi słowami równie mocno jak ja.

- Znajdziemy ją - powiedziałem z zaciśniętą szczęką. - Nie traćmy czasu na czcze gadanie.

Nie czekając na Alana, ruszyłem między samochodami. Pytałem każdą napotkaną osobę, czy nie widzieli Cass, jednak nikt nie udzielił mi satysfakcjonującej odpowiedzi. Kilka osób widziało ją obok samochodu Rity dwadzieścia minut wcześniej, co nie ratowało sytuacji. Obeszliśmy z blondynem chyba całą posiadłość Brandona, ale nigdzie nie widzieliśmy nawet śladu Cassie. Sprawdziliśmy brzeg jeziora, ale tam oprócz kilku całujących się zawzięcie par, również niczego nie znaleźliśmy. Zrezygnowani wróciliśmy przed siedzibę imprezy, gdzie zastaliśmy Ritę. Szatynka siedziała na schodach, obejmując się drobnymi ramionami i kołysząc się na boki. Kiedy nas zobaczyła, zerwała się na równe nogi i w kilku susach pokonała dzielącą nas odległość.

Wywalczyć szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz