Następnego dnia nie musiałam iść do szkoły. Margaret zadzwoniła do mnie z samego rana i zapewniła, że dzięki mojej wczorajszej pomocy oraz nowym umiejętnością, poradzi sobie sama. Z jednej strony cieszyłam się z możliwości pozostania w domu, jednak z drugiej to niespecjalnie miałam co robić. Nie mieliśmy zapowiedzianych klasówek, więc nie musiałam się uczyć. Ostatnio skończyłam czytać książkę o niewidomej dziewczyny i niekoniecznie chciałam brać się za coś innego, bo nie do końca otrząsnęłam się z wrażenia jakie wywarła na mnie przeczytana historia.
Zsunęłam się z łóżka i włożyłam na nogi ciepłe skarpetki w misie. Były trochę wieśniackie, ale za to idealnie pasowały do mojej piżamy w stokrotki. Obciągnęłam koszulkę, która podczas snu podciągnęła mi się prawie pod same piersi i ruszyłam na dół. Dziadka nie było, więc nie miałam co liczyć na gotowe śniadanie. Wstawiłam wodę na kawę, a następnie otworzyłam drzwi lodówki. Tak jak się spodziewałam, ujrzałam w niej światło, którym niestety się nie najem. Przejrzałam szafki w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby zaspokoić chociaż trochę mój głód, jednak niczego takiego nie znalazłam, a w każdym razie niczego, co by mi smakowało. W naszym domu sobota jest dniem sprzątania i robienia zakupów, ponieważ w ciągu tygodnia nikt nie ma na to czasu. Chyba ostatnio przesadziliśmy z jedzeniem, skoro był piątek a lodówka świeciła pustkami.
- Spoko nic mi się nie stanie jak nie zjem śniadania - powiedziałam sama do siebie, ale w odpowiedzi mój brzuch głośno zaburczał.
Wywróciłam oczami i zabrałam się za robienie kawy. Ku mojemu rozczarowaniu, nie było nawet odrobiny mleka. Głośno westchnęłam i wsypałam do kubka cztery łyżeczki cukru. Jeśli tyle cukru nie uratuje mojej kawy, umrę. Zabrałam parujący napój i skierowałam się do salonu, gdzie ciężko opadłam na kanapę, podkurczając pod siebie nogi. Włączyłam telewizor i bez celu przeskakiwałam z kanału na kanał. Nagle w całym domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi. Nie spodziewałam się gości, a już tym bardziej wiedziałam, że to nie dziadek. Z ociąganiem podniosłam się z miejsca i poszłam otworzyć drzwi. Nigdy nie patrzyłam kto za nimi stoi i to był mój błąd. Kiedy uchyliłam drzwi, moje serce zamarło.
- Co wy tu robicie? - zapytałam głosem pozbawionym wszelkich emocji.
- Cześć, córcia - odezwała się moja matka i jak gdyby nigdy nic wparowała do środka.
Shane, prawie jak jej cień, ruszył za nią i stanął u jej boku. Nawet nie zaszczycił mnie spojrzeniem.
- Odpowiedz na moje pytanie i wynoś się - powiedziałam spokojnie, ale moje ciało strasznie się napięło.
Patrząc na matkę, musiałam zacisnąć dłonie, żeby jej nie uderzyć. Ta kobieta zniszczyła moje życie i jeszcze ma czelność zjawiać się w moim domu i to w dodatku w obecności mojego byłego faceta!
- Nie unoś się - powiedziała obojętnie. - Gdzie twój dziadek?
- W pracy - oświadczyłam sucho, patrząc na nią groźnym wzrokiem.
Nie widziałam jej tak długo, a ona nic się nie zmieniła. Nadal myślała tylko o sobie.
- Myślałam, że jest w domu - jej mina zdradzała zdenerwowanie. - Dlaczego nie jesteś w szkole?
- Zadajesz zbyt dużo pytań - warknęłam.
- Jestem twoją matką i mam prawo do tego, żeby wiedzieć wszystko o twoim życiu.
- Straciłaś prawo do opieki nade mną - wysyczałam, a ona zrobiła krok do tyłu, jakbym uderzyła ją w twarz.
Jej mina nabrała groźnego charakteru. Po ognikach w jej oczach zobaczyłam, że przegięłam. Przerwałam tę cienką granicę, która zawsze dzieliła moją matkę od gwałtownego wybuchu.
CZYTASZ
Wywalczyć szczęście
RomanceZwykła dziewczyna, która doświadczyła wiele przykrości ze strony rówieśników. Dziewczyna, której życie potoczyło się w strasznie szybkim tempie. Dziewczyna, która uciekła się do kłamstwa, żeby zostać zaakceptowaną przez społeczeństwo. Dziewczyna...