Rozdział 9

8.4K 483 35
                                    

Następnego dnia nie musiałam iść do szkoły. Margaret zadzwoniła do mnie z samego rana i zapewniła, że dzięki mojej wczorajszej pomocy oraz nowym umiejętnością, poradzi sobie sama. Z jednej strony cieszyłam się z możliwości pozostania w domu, jednak z drugiej to niespecjalnie miałam co robić. Nie mieliśmy zapowiedzianych klasówek, więc nie musiałam się uczyć. Ostatnio skończyłam czytać książkę o niewidomej dziewczyny i niekoniecznie chciałam brać się za coś innego, bo nie do końca otrząsnęłam się z wrażenia jakie wywarła na mnie przeczytana historia.

Zsunęłam się z łóżka i włożyłam na nogi ciepłe skarpetki w misie. Były trochę wieśniackie, ale za to idealnie pasowały do mojej piżamy w stokrotki. Obciągnęłam koszulkę, która podczas snu podciągnęła mi się prawie pod same piersi i ruszyłam na dół. Dziadka nie było, więc nie miałam co liczyć na gotowe śniadanie. Wstawiłam wodę na kawę, a następnie otworzyłam drzwi lodówki. Tak jak się spodziewałam, ujrzałam w niej światło, którym niestety się nie najem. Przejrzałam szafki w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby zaspokoić chociaż trochę mój głód, jednak niczego takiego nie znalazłam, a w każdym razie niczego, co by mi smakowało. W naszym domu sobota jest dniem sprzątania i robienia zakupów, ponieważ w ciągu tygodnia nikt nie ma na to czasu. Chyba ostatnio przesadziliśmy z jedzeniem, skoro był piątek a lodówka świeciła pustkami.

- Spoko nic mi się nie stanie jak nie zjem śniadania - powiedziałam sama do siebie, ale w odpowiedzi mój brzuch głośno zaburczał.

Wywróciłam oczami i zabrałam się za robienie kawy. Ku mojemu rozczarowaniu, nie było nawet odrobiny mleka. Głośno westchnęłam i wsypałam do kubka cztery łyżeczki cukru. Jeśli tyle cukru nie uratuje mojej kawy, umrę. Zabrałam parujący napój i skierowałam się do salonu, gdzie ciężko opadłam na kanapę, podkurczając pod siebie nogi. Włączyłam telewizor i bez celu przeskakiwałam z kanału na kanał. Nagle w całym domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi. Nie spodziewałam się gości, a już tym bardziej wiedziałam, że to nie dziadek. Z ociąganiem podniosłam się z miejsca i poszłam otworzyć drzwi. Nigdy nie patrzyłam kto za nimi stoi i to był mój błąd. Kiedy uchyliłam drzwi, moje serce zamarło.

- Co wy tu robicie? - zapytałam głosem pozbawionym wszelkich emocji.

- Cześć, córcia - odezwała się moja matka i jak gdyby nigdy nic wparowała do środka.

Shane, prawie jak jej cień, ruszył za nią i stanął u jej boku. Nawet nie zaszczycił mnie spojrzeniem.

- Odpowiedz na moje pytanie i wynoś się - powiedziałam spokojnie, ale moje ciało strasznie się napięło.

Patrząc na matkę, musiałam zacisnąć dłonie, żeby jej nie uderzyć. Ta kobieta zniszczyła moje życie i jeszcze ma czelność zjawiać się w moim domu i to w dodatku w obecności mojego byłego faceta!

- Nie unoś się - powiedziała obojętnie. - Gdzie twój dziadek?

- W pracy - oświadczyłam sucho, patrząc na nią groźnym wzrokiem.

Nie widziałam jej tak długo, a ona nic się nie zmieniła. Nadal myślała tylko o sobie.

- Myślałam, że jest w domu - jej mina zdradzała zdenerwowanie. - Dlaczego nie jesteś w szkole?

- Zadajesz zbyt dużo pytań - warknęłam.

- Jestem twoją matką i mam prawo do tego, żeby wiedzieć wszystko o twoim życiu.

- Straciłaś prawo do opieki nade mną - wysyczałam, a ona zrobiła krok do tyłu, jakbym uderzyła ją w twarz.

Jej mina nabrała groźnego charakteru. Po ognikach w jej oczach zobaczyłam, że przegięłam. Przerwałam tę cienką granicę, która zawsze dzieliła moją matkę od gwałtownego wybuchu.

Wywalczyć szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz