Rozdział 19

8.1K 436 34
                                    

Wczorajszy dzień nie okazał się kompletną katastrofą mimo, że Cameron nie spuszczał mnie z oka. Nie potrafiłam się skupić na niczym ani na nikim. Bliskość Liama pomagała mi na tyle, że nie oddalałam się od niego nawet na krok. Przestałam pić tłumacząc się tym, że dziadek nie może wyczuć ode mnie alkoholu, co było wygodnym kłamstwem. Obejrzeliśmy jeszcze kilka filmów, a następnie Liam odwiózł mnie do domu. Nie mogłam przestać myśleć o tym, co usłyszałam od Camerona. Chłopak wydawał się śmiertelnie poważny, gdy mi groził. Miałam nadzieję, że wyjedzie stąd najszybciej jak się da i przestanie mnie nękać. Jedyną pozytywną rzeczą z całego dnia było to, że zbliżyłam się do Liama. Niezaprzeczalnie coś się między nami rodziło, a myślenie o tym powodowało, że czułam ciepło rozchodzące się po całym moim ciele. Wprawdzie nie całowaliśmy się, ale przelotny buziak na pożegnanie był jeszcze lepszy od tego.

- Cass, śniadanie! - krzyknął dziadek, wyrywając mnie z letargu, w którym była pogrążona.

- Idę! - odkrzyknęłam.

Poprawiłam bluzkę i przerzuciłam włosy na jedno ramię. Byłam pod wrażeniem, że w ciągu dwóch lat moje włosy z bardzo krótkich, stały się średnio długie, ale gęste i lśniące. W niczym nie przypominałam już tamtej gimnazjalistki, która bała się postawić drugiej osobie i wyrazić swoje zdanie. Uśmiechnęłam się sama do siebie, złapałam za ramiączko plecaka i zbiegłam po schodach na dół. Jak codziennie czekał na mnie kubek parującej kawy i talerz z jajecznicą i boczkiem.

- Strasznie pada, podwieźć cię do szkoły? - mężczyzna usiadł naprzeciwko mnie i sięgnął po codzienną gazetę, którą miał w zwyczaju czytać przy śniadaniu.

- Nie musisz - odpowiedziałam z pełnymi ustami. - Nie jestem z cukru.

- Naprawdę leje.

- Nie szkodzi. To tylko deszcz - wzruszyłam ramionami.

Dziadek spojrzał na mnie znad gazety, ale nie skomentował mojej decyzji. Często jeździłam w deszcz rowerem i nie przeszkadzało mi to. Z resztą wolałam być niezależna od osób posiadających samochody. Chciałabym zrobić prawo jazdy, a brak własnego samochodu nie zniechęcał mnie do tego.

- Do zobaczenia później - cmoknęłam mężczyznę w policzek, włożyłam brudne naczynia do zlewu i złapałam za butelkę wody, która stała na bufecie.

Wcisnęłam butelkę do plecaka i zaczęłam zakładać buty. Założyłam cieplejszą niż zwykle kurtkę i sięgnęłam po czapkę. Przez chwilę szukałam płaszcza przeciwdeszczowego, jednak odpuściłam wiedząc, że niedługo spóźnię się do szkoły. Otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta. Woda lała się z nieba strumieniami sprawiając, że moje pole widzenia ograniczało się do jakichś dziesięciu metrów. Zagryzłam wargę i zaczęłam cofać się do domu, chcąc poprosić dziadka o podwózkę, gdy przed naszym domem pojawił się czarny sportowy samochód. Drzwi od strony kierowcy otworzyły się i z pojazdu wyszedł Liam. Chłopak rozłożył parasolkę i zaczął kierować się w moją stronę.

- Witaj, piękna. Potrzebujesz podwózki? - zapytał, stając przede mną.

- Co ty tutaj robisz? - wydusiłam przez zaciśnięte gardło.

- Pomyślałem, że mógłbym podwieźć cię do szkoły - powiedział, a uśmiech na chwilę zniknął z jego twarzy, ustępując miejsca zakłopotaniu. - Umówiłaś się już z Ritą, prawda? Faktycznie mogłem najpierw zapytać, a nie od razu tak...

- Nie umówiłam się z nią - przerwałam mu widząc, jak zaczyna paplać od rzeczy.

- Czyli mogę cię podwieźć? - zapytał z nadzieją w głosie, która ścisnęła mnie za serce.

Wywalczyć szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz