Rozdział 17

7.5K 437 36
                                    

- Cameron, brachu! - krzyknął Alan i rzucił się na wysokiego, barczystego chłopaka.

Proszę powiedz, że to to nie on, proszę powiedz, że to nie on, prosiłam w myślach, starając się jednocześnie schować za Ritą.

- Co robisz? - wyszeptała dziewczyna, patrząc na mnie podejrzliwie.

- Nic - wychrypiałam i już zaczęłam się podnosić, żeby opuścić do miejsce, gdy czyjaś dłoń zacisnęła się na moim ramieniu.

- Cass - usłyszałam głos Liama i niechętnie odwróciłam głowę w jego stronę, jednocześnie przywołując na twarzy sztuczny uśmiech.

- Tak?

- Poznaj Camerona, Cam to Cass - przedstawił nas sobie brunet.

Z ociąganiem przeniosłam wzrok z Liama na Camerona. Kiedy zobaczyłam błysk w jego oku, nie miałam wątpliwości, że to ten sam Cam, który dwa lata wcześniej sprawił, że moje życie zamieniło się w piekło. Trochę wydoroślał, jednak jego oczy pozostały takie same. Zimne szaroniebieskie tęczówki patrzyły na wszystko dookoła z ukrywaną pogardą, która jednak była widoczna dla mnie.

- Miło mi cię poznać - powiedział z uśmiechem i wyciągnął w moją stronę wielką dłoń.

Przeniosłam wzrok z jego ręki na twarz i z powrotem. Chwilę wahałam się, zanim odważyłam się uścisnąć jego dłoń.

- Mnie również - powiedziałam słabym głosem.

Blondyn patrzył na mnie przez chwile skupionym wzrokiem, przez co mimowolnie odwróciłam twarz w drugą stronę. Nie byłam pewna, czy mnie poznał, ale wolałabym tego uniknąć. Minęły dwa lata, a ja nadal nie pozbierałam się po tym, co mi zrobili.

- Chyba wrócę do domu... Nie najlepiej się czuję - powiedziałam i ominęłam kolana Rity, aby wyjść z boksu.

- Odwieźć cię? - zapytał Liam.

- Nie! - powiedziałam głośno, co nawet w moich uszach zabrzmiało opryskliwie, więc po chwili dodałam. - Wolę się przejść. Potrzebuję świeżego powietrza. Ri idziesz ze mną?

Rita podniosła na mnie wzrok znad sączonego przez siebie piwa i zmrużyła oczy.

- Chyba jeszcze chwilę zostanę. Naprawdę uważam, że Liam powinien cię odwieźć - powiedziała, a ja posłałam jej mordercze spojrzenie.

- Więc załatwione - brunet stanął za mną i położył swoją dłoń w dole moich pleców, jednocześnie lekko mnie popychając.

- Do zobaczenia - powiedziałam i pomachałam reszcie.

Byliśmy w połowie drogi do wyjścia, gdy nagle obok nas pojawił się Cameron. Moje serce mimowolnie przyspieszyło swoje bicie, a oddychanie stało się trudniejsze niż zwykle.

- Idę zapalić - oznajmił i jak gdyby nigdy nic szedł obok nas do wyjścia.

- Wracasz dzisiaj do domu, czy śpisz u mnie? - zapytał Liam, a ja zaczęłam się modlić, żeby Cam wybrał pierwszą opcję.

- Zostaję u ciebie.

Niech to wszystko jasna cholera pierdolnie! Zacisnęłam pięści i próbowałam się uspokoić. W końcu, gdyby mnie pamiętał, pewnie już by mi to wytknął, prawda? Nie miałam się czego obawiać.

- Cassie - na dźwięk własnego imienia, zatrzymałam się.

- Hmm? - gula podeszła mi do gardła i spodziewałam się najgorszego.

- Szkoda, że już jedziesz. Może następnym razem spędzimy razem więcej czasu - Cameron przystanął pod niewielkim daszkiem i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów.

Wywalczyć szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz