Rozdział 48

5.6K 286 47
                                    

- Naprawdę musisz się z nim spotykać? - ton głosu Liama wyrażał zniecierpliwienie i właściwie nie mogłam mu się dziwić. 

To kolejna już sobota, którą spędzę z Adamem, dziadkiem i Caroline, zamiast z nim. Ma prawo być na mnie zły. 

- Kochanie, wiesz, że nie mogę nic na to poradzić... - zrobiłam minę szczeniaczka, ale Liam tylko uniósł brew w geście powątpiewania. 

- Gdybyś nie chciała z nimi siedzieć, nikt by cię do tego nie zmusił. 

- Ja...

- Nie, Cass! - brunet machnął ręką i podniósł się z mojego łóżka. - Za niecałe dwa miesiące zaczynam studia. Chciałbym nacieszyć się tobą ile tylko mogę, ale to ciągłe dzielenie się z Adamem zaczyna mnie irytować i to konkretnie. Kiedy będę wracał tylko na weekendy, wtedy też będziesz spędzała je ze swoją rodziną? 

- Nie mów tak! - podniosłam się z łóżka, prawie się nie chwiejąc, co w każdy inny dzień uznałabym za ogromny sukces, ale teraz moja uwaga  była skupiona na Liamie i złości, którą widziałam w jego oczach. - Masz rację. Powiem dziadkowi, że dzisiejszy wieczór chcę spędzić z tobą. 

Oczekiwałam, że szeroki uśmiech rozświetli piękną twarz chłopaka, jednak spotkało mnie spore rozczarowanie. Liam nadal miał ten sam wyraz twarzy, co kilka chwil wcześniej. 

- Powiedz coś - poprosiłam. 

- Co mam ci powiedzieć? Że cieszę się, że wymusiłem na tobie wspólny wieczór? 

- Wcale nie wymu... 

- Oj, Cassie. Nawet nie wiesz jak się teraz czuję. Zmuszam cię do opuszczenia rodzinnego spotkania, chociaż tak naprawdę tego nie chcesz. Nie chcę wyjść na zazdrosnego chłopaka, który nie daje ci wolnej ręki w podejmowaniu decyzji, ale chyba tak właśnie teraz wyglądam. 

Liam zamilkł i odwrócił się do mnie plecami. Przez chwilę miałam wrażenie, że otworzy drzwi i po prostu sobie wyjdzie, ale on wciągnął głęboko powietrze i wypuścił je ustami z głośnym świstem. 

- Przepraszam - powiedział i odwrócił się do mnie, żeby zamknąć mnie w niedźwiedzim uścisku. 

Nie miałam pojęcia, co się tutaj stało. Kilka dni temu rozpoczęły się wakacje i od tego czasu ciągle się kłócimy, a potem godzimy i tak w kółko. Czułam, że Liam jest coraz bardziej zestresowany swoim wyjazdem do Bostonu. Nie będzie dzieliła nas ogromna odległość, ale mimo to baliśmy się, że nas związek nie przetrwa, chociaż nigdy nie powiedzieliśmy tego na głos. Nie musieliśmy, bo każde z nas czuło to doskonale. 

Wtuliłam się jeszcze mocniej w klatkę piersiową bruneta i zamknęłam oczy. Liam oparł podbródek na czubku mojej głowy i westchnął przeciągle. 

- Myślisz, że twój dziadek zgodzi się, żebyś pojechała za mną na wakacje? 

Odsunęłam się od chłopaka i zadarłam głowę do góry, żeby móc spojrzeć w jego brązowe oczy. 

- Wydaje mi się, że mógłby mieć pewne obiekcje, co do naszego wyjazdu... - zaczęłam, ale na twarzy bruneta pojawił się zadziorny uśmiech. - Co jest? 

- Miałem na myśli rodzinne wakacje.

- Rodzinne? - chyba nie nadążałam za tokiem jego rozumowania. 

- Weźmiemy Ritę i Alana, więc nie będziemy sami. Rodzinne wakacje - chłopak wzruszył ramionami, a ja parsknęłam śmiechem. 

- Porozmawiam z dziadkiem. A dokąd zamierzamy jechać na te wakacje i kiedy? 

Wywalczyć szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz