Rozdział 5

9.9K 485 25
                                    

Byłam strasznie skołowana jeszcze przez kilka dni. W poniedziałek i wtorek nie poszłam do szkoły, ponieważ źle się czułam. Fakt, że moja pierwsza przyjaciółka okazała się być lesbijką, w dodatku uważającą, że ja też nią jestem, wcale nie poprawiał mojego samopoczucia. Nie wiedziałam, co mam myśleć, a tym bardziej zrobić. Miałam świadomość tego, że jeśli powiem jej prawdę, może mnie znienawidzić i zamienić moje życie w piekło. Zbyt dużo przeżyłam, żeby mieć nadzieję na wyrozumiałość ze strony drugiego człowieka.

Tak mocno pogrążyłam się we własnych myślach, że nie zauważyłam, że ktoś zawzięcie puka do drzwi wejściowych. Ściągnęłam swój tyłek z kanapy i owijając się ciaśniej puchowym szlafrokiem, poszłam otworzyć.

- Cześć, Cass - filigranowa szatynka cmoknęła mnie w usta i wparowała do środka.

Z szeroko otwartymi oczami, odwróciłam się do niej i przyglądała się jak dziewczyna zdejmuje z siebie płaszczyk i buty.

- Emm... A co ty tak właściwie tutaj robisz? - zapytałam, starając się, aby to pytanie zabrzmiało grzecznie.

Rita zarzuciła swoje długie, falowane włosy na plecy i spojrzała na mnie z uśmiechem.

- Nie było cię w szkole przez dwa dni i nie odzywałaś się od soboty. Martwiłam się o ciebie i przyszłam dać ci zeszyty z notatkami - powiedziała swobodnie i jak gdyby nigdy nic wyciągnęła z plecaka trzy różowe zeszyty.

- Czy wszystkie twoje przybory szkolne są różowe? - zapytałam głupio, chociaż dobrze znałam odpowiedź.

Zdążyłam już zauważyć, że Rita każdy zeszyt, długopis, a nawet ołówek ma w kolorze różowym. Mimo, że w jej strojach nie przeważa ten okropny kolor, to przybory szkolne właśnie takie są.

- Nie pytaj - powiedziała ze śmiechem i wywróciła oczami. - Moja mama mi je kupuje.

Zaśmiałam się i wyobraziłam sobie jak musi wyglądać rodzicielka mojej przyjaciółki.

- Napijesz się czegoś? - zapytałam i skierowałam się w stronę kuchni podejrzewając, że dziewczyna pójdzie za mną.

- Proponujesz mi alkohol w biały dzień? Ty niegrzeczna dziewczynko - szatynka zaśmiała się perliście, a ja parsknęłam. - Poproszę kawę. Z mlekiem.

- Zapomniałam wydoić krowy - powiedziałam smętnie, a Rita zmarszczyła brwi.

- Co takiego? - zapytała zdezorientowana.

- Nie mam mleka - wytłumaczyłam, a ta wydała z siebie przeciągły dźwięk.

- W takim razie poproszę herbatę. A drzewko cytrynowe oberwałaś? - zapytała, używając mojego żartu.

- Jak najbardziej.

Zajęłam się przygotowywaniem naszych napojów, a szatynka zaczęła rozglądać się po kuchni. Wcale nie musiałam stać do niej przodem, żeby wiedzieć, co robi. Czułam jak jej spojrzenie taksuje wszystkie elementy w pomieszczeniu, łącznie z moim ciałem.

- Ładne zdjęcia - powiedziała, a ja spojrzałam na nią pytająco.

Rita wskazała podbródkiem fotografie zawieszone na ścianie. Całkiem o nich zapomniałam. Głównie przedstawiały moich dziadków, ale znalazło się też wśród nich moje zdjęcie z tatą. Na wspomnienie dnia, w którym robiono to zdjęcie, zapiekły mnie oczy. Musiałam ścisnąć nasadę nosa i wziąć kilka głębokich oddechów, żeby odgonić niechciane łzy. Miałam nadzieję, że Rita nie zauważyła mojej reakcji, ale nawet jeśli było inaczej to nie dała tego po sobie poznać. Zamrugałam kilkukrotnie, po czym odwróciłam się w jej stronę i postawiłam przed nią kubek z herbatą. Usiadłam po drugiej stronie stołu i objęłam dłońmi ciepłe naczynie.

Wywalczyć szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz