Rozdział 14

7.8K 449 25
                                    

Wielka ręka złapała moje włosy. Szarpnęłam się, ale to tylko wzmocniło uczucie bólu, jaki czułam.

- Puść mnie! - krzyknęłam.

- Mam cię puścić? - zachrypnięty głos sprawił, że przez moje ciało przebiegł dreszcz obrzydzenia.

- Tt..tak - wyjąkałam.

- Jak sobie życzysz - uścisk poluźnił się, przechodząc jednocześnie w mocne pchnięcie, które sprawiło, że straciłam równowagę.

Runęłam jak długa na żwirową ścieżkę. Moje kolana boleśnie zderzyły się z twardym podłożem. Poczułam jak moje spodnie przecierają się, a razem z nimi delikatna skóra. Syknęłam z bólu i ostatkiem sił podparłam się na ramionach.

- Wstawaj! - Alan ryknął tuż nad moją głową.

- Zostaw mnie - wyszeptałam, zaciskając zęby.

- Wstawaj, do cholery! - chłopak wbił palce w moje ramię i szarpnął mną do góry, jednak udało mu się tylko przerzucić mnie na plecy.

Spojrzałam na twarz mojego oprawcy i nie poznawałam go. Był starszy i wyglądał poważniej. Wiedziałam, że to Alan, jednak nic w jego twarzy nie przypominało mi dawnego Alana, chłopaka, który mnie prześladował. W jego oczach zauważyłam furię. Czystą nienawiść, której byłam odbiorcą i głównym prowokatorem, chociaż nigdy nic mu nie zrobiłam.

- Proszę... - wychrypiałam. - Pozwól mi odejść... Ja... Nic ci nie zrobiłam. Błagam.

Próbowałam złapać jego nogę, jednak chłopak odsunął się, a moja ręka trafiła w próżnię.

- Wiesz co? - jego twarz wykrzywiła się w sadystycznym uśmiechu. - Brzydzisz mnie? Jesteś starsza, ale nadal sprawiasz, że chce mi się rzygać. Nie powinnaś żyć.

Słone łzy zamazywały mi obraz. Nie zauważyłam nawet, że chłopak zamachnął się na mnie czymś ciężkim, dopóki nie poczułam uderzenia w biodro. Krzyknęłam i skuliłam się, jednocześnie zakrywając głowę ramionami.

- Nie! Zostaw! - krzyczałam.

- Cass?

- Zostaw! Puść mnie!

- Cassie! To ja, Liam! Uspokój się! - mocne szarpnięcie wybudziło mnie z koszmaru.

Zamrugałam gwałtownie i dopiero po kilku minutach mój wzrok zdołał wyostrzyć się na twarzy Liama. Jego spojrzenie było zaniepokojone, nawet bardzo. Jedną ręką odgarniał włosy z mojej spoconej twarzy, a drugą delikatnie gładził moją dłoń.

- Co się stało? - zapytałam i chrząknęłam chcąc pozbyć się chrypki.

- Krzyczałaś. Chyba miałaś koszmar - powiedział, a w jego głosie słychać było lęk.

- Tak... - podniosłam się do pozycji siedzącej i mocniej okryłam się kołdrą.

- Co ci się śniło? - Liam wdrapał się na łóżko i usiadł po mojej prawej stronie.

Co dziwne, jego bliskość działała na mnie kojąco.

- To nic takiego... - zaczęłam, ale widząc wytrzeszcz na jego przystojnej twarzy, zamilkłam.

- Jaja sobie robisz? Obudziłabyś zmarłego swoim krzykiem!

Zagryzłam wargę, a moje oczy zrobiły się wilgotne. Samo wspomnienie snu, napawało mnie lękiem. Dawno nie śnili mi się ci chłopcy, ale teraz najwidoczniej wrócili ze zdwojoną siłą.

Wywalczyć szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz