Rozdział 25

6.6K 388 46
                                    

Liam

Szedłem krok w krok za niskim policjantem i ledwie powstrzymywałem się przed kopnięciem go w gruby tyłek. Od kilku godzin szukamy Cassie i oprócz jej zniszczonego telefonu, nie natrafiliśmy na żaden trop, który doprowadziłby nas do dziewczyny. Policja wysłała kilka swoich oddziałów oraz dwie jednostki straży pożarnej do przeszukiwania najbliżej okolicy Willsboro. Kilka osób z imprezy Brandona, o ile pozwolił im na to stan, również przyłączyło się do akcji. Z każdą minutą czułem, że szanse na jej znalezienie maleją. Najgorsze z tego wszystkiego było to, że to właśnie na mnie spadł obowiązek poinformowania o całej sytuacji dziadka Cassandry. Nie sądzę, że był zachwycony porwaniem swojej wnuczki, a to, że dostałem solidny opieprz za to, że ją zostawiłem, nie pomogło w zwalczaniu mojego poczucia winy. 

- Zero jeden do zero trzy - usłyszałem niewyraźny głos dobiegający z krótkofalówki funkcjonariusza i gwałtownie się zatrzymałem. 

- Tu zero trzy - odpowiedział mężczyzna, patrząc na mnie jasnymi oczami, które zdawały się widzieć wszystko w ciemności, która nas otaczała. 

- Znaleźliśmy stare magazyny przy jeziorze. Kierujcie się na północ.

Poczułem nagły ucisk w klatce piersiowej, ale nie do końca wiedziałem, czym był spowodowany. Ulgą, zdenerwowaniem, szczęściem? 

- Przyjąłem - powiedział policjant, po czym schował urządzenie do ogromnej kieszeni swojego munduru. - Wiedziałem, że ją znajdą.

Jego głos zabrzmiał na pewny siebie, jednak ja nie podzielałem jego optymizmu. Jakiś cholerny głosik z tyłu głowy, nie pozwalał mi wierzyć, że to już koniec. 


*****

Cameron

Wyciągnąłem tą małą zdzirę z piwnicy i położyłem na betonowej podłodze. Od dobrej godziny była nieprzytomna, a rana na jej głowie wyglądała paskudnie. Szkarłatna ciecz spływała po jej policzku i szyi, wsiąkając dopiero w cienki materiał i tak podartej czerwonej sukienki. Przez krótką chwilę było mi jej szkoda, ale to uczucie minęło tak szybko, jak się pojawiło. Wylałem butelkę wody na dno pomieszczenia, żeby rozmazać krew dziewczyny. Policja powinna tu niedługo być, a ja niekoniecznie chciałem, żeby przyłapali mnie na tej niewinnej zabawie. Szybko zatarłem za sobą ślady i zamknąłem właz do piwnicy, jednocześnie narzucając na niego ciężki zakurzony dywan. Dźwignąłem Cassandrę na ręce i wyszedłem tylnym wyjściem między magazynami. Zaparkowałem samochód kilkanaście metrów dalej w cieniu budynków. Rozglądając się uważnie, czy przypadkiem ktoś już tutaj nie dotarł, wrzuciłem bezwładną dziewczynę do środka, a sam umościłem się na miejscu kierowcy. Jadąc bez świateł, pokonałem kilkadziesiąt metrów, gdy nagle moim oczom w dość niewielkiej odległości ukazały się dziesiątki migających punkcików.

- Kurwa! - warknąłem pod nosem, a Cassandra poruszyła się niespokojnie na tylnym siedzeniu. 

Cudownie, jeszcze tego mi brakuje, żeby się ocknęła, pomyślałem i niewiele się zastanawiając odwróciłem się do tyłu i uderzyłem zaciśniętą pięścią w skroń dziewczyny. Jej głowa odleciała do tyłu i z łoskotem uderzyła o boczną szybę. Przerażony spojrzałem w stronę miejsca, z którego szła grupa poszukiwawcza, jednak nikogo tam nie zobaczyłem. Unikając wszelkich większych miejsc, skierowałem samochód za magazyny. Całe szczęście, że silnik tego kradzionego wozu tylko delikatnie mruczał, a wszelkie dźwięki zakłócała ogromna firma produkcyjna znajdująca się w pobliżu opuszczonych budynków. 

Dwadzieścia pięć minut później zatrzymałem się w środku Indian Bay Marina, która okazała się pusta. Dotarcie tutaj zajęło mi strasznie długo, bo po drodze musiałem pięć razy zmieniać trasę przez policyjne barykady. Byłem w szoku, że tak poważnie wzięli się za tą sprawę. Zgasiłem silnik samochodu i wyszedłem na świeże powietrze. Niedługo zacznie świtać, więc muszę się pospieszyć. Otworzyłem tylne drzwi, a Cass dosłownie wyleciała pod moje nogi. 

Wywalczyć szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz