Rozdział 22

8.7K 488 57
                                    

Sekunda po sekundzie, ruch po ruchu, oddech po oddechu... Życie z paska Rity ulatywało tak szybko jak lody czekoladowe, gdy się do nich dopadnę.

- Oszukujesz, gnido! - warknęła szatynka, gdy Sonya Blade po raz kolejny uderzyła jej postać w głowę.

- Nie moja wina, że nie potrafisz w to grać - wzruszyłam ramionami, udając obojętność i wykonałam idealne fatality na jej postaci, które runęła na ziemię, zostawiając po sobie tylko plamę krwi.

Po raz dziesiąty z rzędu wygrałam z Ritą, chociaż dziewczyna bardzo starała się pokazać, że to ona jest prawdziwą mistrzynią w Mortal Kombat. Niestety nie przewidziała tego, że przez ostatnie dwa lata oprócz czytania książek i oglądania seriali, grywałam z dziadkiem w różne gry na PlayStation.

- Jesteś beznadziejna - szatynka z głośnym westchnieniem opadła na oparcie kanapy i rzuciła padem na bok, gdzie miękko wylądował na fotelu.

Wyłączyłam grę i przełączyłam kanał na stację z muzyką. Dziadka nie było w domu, więc pogłośniłam i rzuciłam się na kanapę obok Rity.

- Jak ci się układa z Liamem?

- Chyba dobrze - mruknęłam. - Wczoraj jadłam kolację z jego tatą.

Dziewczyna wyszczerzyła się do mnie.

- Pan Harpers to niezłe ciacho - zamruczała z rozmarzeniem.

- Myślałam, że jesteś lesbijką - trąciłam ją łokciem.

- Nawet najbardziej zagorzałe lesbijki stałyby się hetero, gdyby zobaczyły Harpersa bez koszulki.

- Widziałaś go bez koszulki? - moje brwi powędrowały bardzo, bardzo wysoko.

Dziewczyna zrobiła minę niewiniątka i pokręciła głową z udawanym zawstydzeniem.

- Wcale nie poszłam na basen w tym samym dniu, kiedy on miał trening.

- Ty podstępna żmijo! - wybałuszyłam na nią oczy i wybuchnęłam śmiechem. - Kiedy to było?

- Dawno temu. Jeszcze nie byłam z Liamem, a jego ojciec często spotykał się z moim. Jestem lesbijką, ale Harpers jest... mmm - Rita przymknęła oczy, a na jej ustach pojawił się rozmarzony uśmiech.

Zaśmiałam się jeszcze głośniej, ale w duchu przyznałam jej rację. Tata Liama był superprzystojniakiem, a Liam zdecydowanie odziedziczył po nim wygląd. Podobieństwo między nimi było uderzające i gdyby nie zmarszczki wokół oczu starszego mężczyzny, mogliby uchodzić za braci.

- Muszę lecieć. Tata kazał mi wrócić na obiad - dziewczyna zerwała się z kanapy i rozprostowała plecy. - Przyjechać po ciebie jutro czy twój kochaś podwiezie tą zgrabną dupcie?

Udałam, że chcę ją kopnąć w nogę, a kiedy odsunęła się przed moim ciosem, uderzyłam ją otwartą dłonią w tyłek. Rita podskoczyła i zaśmiała się jednocześnie kręcąc głową.

- To chyba znaczy, że zostałam wystawiona do wiatru. Do jutra - dziewczyna cmoknęła mnie w policzek, zgarnęła swoją torebkę z fotela i opuściła salon pewnym krokiem.

Zapadłam się głębiej w poduszki i przełączyłam kanał na następny, a potem następny i na jeszcze jeden. Skakałam po różnych programach jak głupia i nie potrafiłam znaleźć czegoś, co zaciekawiłoby mnie chociaż na piętnaście minut. W końcu zrezygnowana wyłączyłam telewizor i sięgnęłam po telefon. Od wczoraj Liam nie dawał znaku życia, chociaż wysłałam mu kilka wiadomości. Nie miałam pojęcia, czy nadal był w pracy, czy może spał po ciężkiej nocy, ale wysłanie głupiego smsa, naprawdę nie zajęłoby mu wiele czasu. Odrzuciłam telefon na kanapę i spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. Piętnasta dziesięć.

Wywalczyć szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz