Rozdział 26

797 19 1
                                    

Argentyna

Laura Torres stała przed ogromnym budynkiem i chciała wejść do środka. Zatrzymała się na chwilę i spojrzała w górę. Budowla wysoko sięgała w niebo i stała obok innych wieżowców, których było dużo w tej głównej dzielnicy miasta. Z ulicy dało się słyszeć hałas pędzących samochodów i glosy ludzi idących chodnikami miasta. Kobieta weszła do środka i wjechała windą na dwudzieste piętro. Potem wyszła z niej i skierowała się na korytarz. Przeszła parę kroków i stanęła jak wryta. Na jej twarzy można było wyczytać szok i zdenerwowanie. Zobaczyła swojego męża stojącego w towarzystwie młodej, pięknej, długowłosej dziewczyny o nieskazitelnej cerze i ubranej w śliczny zielony żakiet. Krótka spódniczka, którą miała na sobie podkreślała jej długie, zgrabne nogi. Jeszcze raz na nich spojrzała. Zauważyła śmiech na ich twarzach i wyraźne rozbawienie. Byli w doskonałych humorach. Zaczerpnęła świeżego powietrza i szybkim krokiem do nich podeszła.

- Czy ja aby nie przeszkadzam?- spytała.

Miranda siedząc przy swoim biurku nerwowo stukała paznokciami o jego blat. Na jej twarzy można było wyczytać złość. Co ją albo kto tak wyprowadziło w równowagi? Co chwila patrzyła na drzwi pokoju, w którym mieli swoje biuro Julietta i Raul. Nie mogła tego tak zostawić! Po chwili z pokoju wyszedł Raul, więc Miranda korzystając z okazji szybko wparowała do ich biura. Weszła do środka i zastała Juliettę pracującą nad jednym z projektów. Juli podniosła głowę i uśmiechnęła się na widok przyjaciółki.

- Musimy porozmawiać!- rzuciła ze złością.

Julietta spojrzała na nią i wyczytała z jej twarzy wściekłość. Co się mogło stać?

- Co się stało? – spytała i przerwała swoją pracę.

- Jeszcze się pytasz?- powiedziała z ironią.- Jak mogłaś? Jak mogłaś tak potraktować Miguela?!

- Ale jak to? Ja nic nie zrobiłam- powiedziała nie wiedząc o co chodzi Mirandzie.

- To nazywasz nic?! Potraktowałaś go jak wszystkich innych. Dałaś mu nadzieje, a potem dałaś mu kosza. A ja myślałam, że ty i on…

- Uspokój się.- rzekła Julietta zasmucona słowami oskarżenia z ust Mirandy.- Ja nie myślałam, że on będzie chciał czegoś więcej oprócz przyjaźni. Nie miałam pojęcia, przysięgam!

- A co ty głupia jesteś!- krzyknęła Miranda- Nie widziałaś, jak on na ciebie patrzy?! Spodobałaś mu się i to bardzo. Sądziłam, że moglibyście być razem. Nie spodziewałam się tego po tobie. Myślałam, że mojego brata potraktujesz inaczej, ale widać pomyliłam się.

- Miranda to nie tak- powiedziała Juli a w jej oczach pojawiły się łzy.- Nie chciałam go skrzywdzić. Uwierz mi!

- Jasne- rzuciła i złapała za klamkę.- Powiem ci jedno. Nie liczysz się z uczuciami innych ludzi i potrafisz ich tylko ranić. Masz serce z kamienia!

Szybko wyszła z pokoju zostawiając Juli samą, która długo jeszcze patrzyła na drzwi, w których zniknęła przyjaciółka. Potem podeszła do okna i spojrzała przez nie dotykając ręką zimnej szyby. Po chwili po policzkach zaczęły spływać jej łzy. Nagle do gabinetu wszedł Raul i położył teczkę z dokumentami na regale.

- Dzwonił nasz ostatni klient – powiedział.- Nie musimy robić żadnych poprawek.

- To dobrze.- odpowiedziała Juli nie odwracając się do niego.

Raul poczuł, że jej glos jest jakiś inny jak zwykle. Podszedł do okna przy którym stała i zobaczył łzy na jej policzkach. Zbliżył się do niej a ona spojrzała na niego ukazując swoją twarz zalaną łzami.

- Co się stało? Dlaczego płaczesz?- spytał z troską w glosie i delikatnie dotknął jej policzka.

Julietta nic nie odpowiedziała a po chwili głośno się rozpłakała. Raul nic nie powiedział tylko ją mocno przytulił.

W jednej z kawiarni przy stoliku siedział Roger w towarzystwie pięknej, blondwłosej kobiety. Pili kawę i rozmawiali o rożnych sprawach. Kobieta zrobiła na nim bardzo dobre wrażenie. Była miała, uprzejma i z poczuciem humoru. Bardzo mu się podobała, był nią tak zachwycony i zauroczony, że nie mógł oderwać od niej wzroku. Jej gesty, sposób bycia i zachowania bardzo przypominały mu jego zmarłą żonę; nawet imię miały takie samo. To wszystko sprawiała, że widział w niej swoją Gabi. Czuł jakby się znali od dawna.

- Bardzo miło mi się z panią rozmawia- wyznał Roger i spojrzał na jej uśmiechniętą twarz.- Czuję jakbyśmy się znali od dawna.

- Ja czuję to samo- odpowiedziała kobieta i delikatnie położyła swoją dłoń na jego dłoni. – Czuję się bardzo swobodnie w pana towarzystwie. Ale może przeszlibyśmy na ty?- zaproponowała.

- Oczywiście- odparł szczęśliwy Roger.

Kobieta zabrała dłoń i podała mu ją uśmiechając się przy tym słodko.

- Gabriela- powiedziała.

- Roger- odpowiedział lekko ściskając jej drobną dłoń. – Mam nadzieje, że to nie nasze ostatnie spotkanie.

- Oczywiście, że nie! Z takim miłym i szarmanckim mężczyzną zawsze chętnie się spotkam- uśmiechnęła się i upiła łyk kawy ze swojej filiżanki.- Nie dopuszczę do tego, żeby to było ostatnie spotkanie. Wpadłeś w moje sidła- pomyślała patrząc w kąt sali, gdzie przy jednym ze stolików siedział pewien mężczyzna.

Roger go nie widział gdyż siedział do niego tyłem. Mężczyzna spojrzał na nich z uśmiechem.

- Brawo Alicio!- mówił do siebie w myślach- Nasze plany na razie idą dobrze. Roger ci się nie oprze i zakocha się w tobie. I o to nam chodziło. Wtedy zrobi dla ciebie wszystko. To chyba było przeznaczenie, że wpadliście na siebie. Przynajmniej nie musieliśmy się trudzić i wymyślać jak mogłabyś jego poznać. To był niezły pomysł, żeby nazwać cię imieniem jego zmarłej żony. To imię wywołuje w nim takie emocje. Upodobniłaś się do niej i w ten sposób wpadł w twoje szpony! Kiedy będziesz zajęta jego uwodzeniem ja zajmę się jego śliczną i uroczą córeczką. – uśmiechnął się do swoich myśli.

Blask Twoich OczuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz