Wszyscy przez chwilę stali w milczeniu. Raul miał ochotę udusić Marcela za jego długi jęzor. Przecież on tak o niej nie myślał. Już nie.. Julietta poczuła się strasznie zraniona słowami, które usłyszała. Poczuła jak łzy napływające jej do oczu zaraz zaczną spływać jej po policzkach. Nie chciała płakać. Nie przy nim.. Nie chciała, żeby widział jej łzy. Nie czekając na odpowiedź Raula szybko pobiegła do drzwi, za którymi znajdowały się schody i zaczęła po nich wchodzić. Raul po chwili namysłu pobiegł za nią. Musi jej to wyjaśnić.. Musi jej powiedzieć, że… Dogonił ją na schodach i zatrzymał ją łapiąc za rękę.
- Julietto, to nie tak. Wszystko ci wyjaśnię- powiedział Raul.
Juli szybko otarła łzy płynące jej po policzkach i odwróciła się. Wyrwała mu swoją rękę i spojrzała mu w twarz.
- A co tu wyjaśniać? Wszystko jest jasne!- rzekła ze złością.- przykro mi tylko, że udawałeś przyjaźń a w głębi duszy uważasz mnie za głupią i zepsutą panienkę- rzekła z żalem i goryczą w głosie.
- Nieprawda!- zaprzeczył Raul- Nie uważam cię za…
- Czyżby?- przerwała mu- A co znaczą te słowa, które słyszałam?- spytała oczekując na wyjaśnienia.
- Nie jestem takim dwulicowym draniem!- odrzekł.-Myślałem tak o tobie, ale wtedy cię jeszcze nie znałam. Poddałem się stereotypowi, że bogate dziewczyny są głupie i puste, ponieważ znam wiele takich. Ale zmieniłem zdanie jak cię poznałem u was na kolacji. Ty taka nie jesteś!- wyjaśnił Raul i spojrzał jej w oczy. Wszedł jeden schodek wyżej. Teraz stali blisko siebie, bowiem dzielił ich tylko stopień na którym stała Juli. Po chwili Raul spytał łagodnym głosem- Wierzysz mi?
Julietta spojrzała mu w oczy. Dopiero teraz zobaczyła jakie są piękne i zielone. To nie były oczy kłamcy. Biła z nich przyjaźń i czułość.
- Tak. Wierzę ci!- odpowiedziała cicho a po chwili wyznała- ja też o tobie nie myślałam dobrze. Sądziłam, ze jesteś jakimś zadufanym w sobie gogusiem, ale także zmieniłam zdanie po tamtej kolacji. Przepraszam- powiedziała i spuściła głowę.
- Nie musisz mnie przepraszać. Nie masz za co. Łatwo jest wydawać fałszywe sądy o ludziach dopóki ich lepiej nie poznamy. – powiedział a gdy ona podniosła głowę spojrzał jej głęboko w oczy .- Uważam, że jesteś śliczną, słodką i dobrą osobą. Nigdy jeszcze nie spotkałem kogoś takiego- powiedział czułym głosem.
Pogładził ją delikatnie po policzku, a Juli lekko zmrużyła powieki. Czuła delikatne drżenie na całym ciele i bicie swojego serca. Nie wiedziała co się z nią dzieje, ale chciała aby ta chwila trwała wiecznie. Poczuła jak jego palce wędruję w dół i zaczynają gładzić jej szyję. Dla Raula także ta chwila była magiczna i niezwykła.
- Facet co ty robisz? Przestań natychmiast!- ganił się w myślach, ale serce nie słuchało rozumu i krzyczało coś zupełnie innego- Jakaś ty piękna!
W jednej chwili zrozumiał czego teraz pragnie: chce ją pocałować i to jak najszybciej. Nachylił się, aby złożyć na jej ustach pocałunek. Juli poczuła na swojej twarzy jego oddech. Nagle zrobiła coś nieoczekiwanego. Szybko otworzyła oczy i odsunęła się od niego.
- Wracajmy do pracy!- powiedziała i zbiegła ze schodów prowadzących na parter budynku.
Roger jechał swoim samochodem po jednej z ulic miasta. Miał tego dnia wiele spraw do załatwienia i dlatego miał pojawić się trochę później w firmie. Zatrzymał się na światłach, które po chwili zmieniły się na zielone i mógł ruszyć w dalszą drogę. Skręcił w jedną z mniej ruchliwych ulic i natychmiast wyhamował. Jakaś kobieta wbiegła na drogę, chcąc przejść na drugą stronę ulicy. Przestraszyła się odgłosu hamującego samochodu, w wyniku czego jabłka które niosła w torbie rozsypały się po całej ulicy. Roger wyszedł z samochodu i pomógł jej pozbierać owoce. Po chwili jabłka znalazły się z powrotem w torbie. Roger spojrzał na kobietę. Była bardzo piękną blondynką ubraną w letnią sukienkę na ramiączkach.
- Bardzo panią przepraszam.-zwrócił się do niej.
- To moja wina.- odpowiedziała kobieta- Powinnam być bardziej ostrożna i uważna. Kiedyś to mnie zgubi.
- Może w ramach rekompensaty da się pani zaprosić na kawę?- nagle spytał Roger. Sam nie wierzył w to co przed chwilą powiedział. Pierwszy raz w życiu mu się to zdarzyło. Ale jej twarz wydawała mu się taka sympatyczna.
- Bardzo chętnie- odrzekła z uśmiechem- Ale nie wiem, z kim mam przyjemność.
- Cóż za nietakt z mojej strony. Pani wybaczy. Roger Mendoza.
- Gabriela Valdez- odpowiedziała kobieta i podała mu swą dłoń, którą on lekko uścisnął. Na sam dźwięk tego imienia poczuł coś w sercu: tęsknotę. Tęsknotę za swoją żonę, która zmarła tragicznie. Przez tą jedną chwilę przypomniał sobie wszystko: chwile radości a także jedyny moment smutku i rozpaczy: jej śmierć.
- Więc co z tą kawą?- spytał ponownie.
- Jak panu wcześniej wspominałam bardzo chętnie. Tylko nie dzisiaj, bowiem jestem bardzo zajęta. – oznajmiła kobieta- Ale w inny dzień jak najbardziej. Najlepiej jakby pan mi dal swój numer telefonu a ja bym zadzwoniła. Chyba, że panu przeszkadza jak to kobieta pierwsza prosi o spotkanie?- spytała uśmiechając się tajemniczo.
- Ależ skąd- powiedział i dał jej swoją wizytówkę.- A pani nie da mi swojego?
- Bardzo bym chciała, ale widzi pan mam awarię i nie dodzwonił by się pan.
- Więc czekam na telefon- powiedział i wsiadł do samochodu- Do zobaczenia!
Wsiadł do samochodu i odjechał. Kobieta patrzyła za odjeżdżającym samochodem aż zupełnie zniknął z jej pola widzenia. Spojrzała na wizytówkę i uśmiechnęła się do siebie.
- Ale mam szczęście. Kto by pomyślał, że tak szybko się poznamy? To chyba przeznaczenie- pomyślała- Nie zmarnuję tej szansy! Owinę go sobie wokół palca. Będzie jadł mi z ręki.
Fabiana siedziała na ławce przed grobem córki i patrzyła na płomyki ognia palące się w zniczach. Nie wiedziała ile czasu tu spędziła, ale dość długo tu była bowiem znicze już się wypalały. Postawiła jeszcze jeden i go zapaliła. Wiatr przewrócił wazon z kwiatami, więc go poprawiła. Usiadła z powrotem na ławce i wpatrywał się w zdjęcie córki na pomniku.
- Już niedługo córeczko! Już niedługo twoja śmierć zostanie pomszczona. Po tylu latach zemsta będzie smakować lepiej- myślała Fabiana- Za parę dni spotkam się z Rebecą i obmyślimy plan pogrążenia Rogera. Zapłaci za to, ze mi cię zabrał. To przez niego oddaliliśmy się od siebie.
Niedaleko pod jednym z drzew stała kobieta ubrana w śnieżnobiała sukienkę. Lekki wiatr rozwiewał jej długie włosy. Z jej twarzy można było wyczytać smutek i strach. Patrzyła na Fabianę i nie podobało jej się to co planowała. Odczytała jej straszne myśli. Ale nie mogła nic zrobić, nie wolno jej było ingerować. Fabiana jej nie widziała, chociaż drzewo stało w zasięgu jej wzroku. Po dłuższej chwili kobieta znikła nagle tak jak i się pojawiła.
Z boku dodałam zdjęcie kobiety, którą poznał Roger.
CZYTASZ
Blask Twoich Oczu
RomanceOboje wychowali się bez matki, oboje zostali boleśnie zranieni w przeszłości przez osoby, które kochali; oboje postanowili, że już nigdy się nie zakochają. Jednak los chce inaczej. Czy jeśli tych dwoje się spotka połączy ich gorące uczucie? Czy będ...