Rozdział 75

335 18 1
                                    

Laura tego dnia postanowiła odwiedzić Rodriga w szpitalu. Wiedziała, że się wybudził i bardzo chciała go zobaczyć i dodać mu otuchy w tych trudnych dniach. Miała nadzieję, że jego stan się poprawi i wkrótce wróci do pełni sił. Modliła się z całych sił, aby mógł chodzić. Lubiła tego mężczyznę. Dopiero teraz, kiedy był chory, zdała sobie sprawę jak on wiele dla niej znaczy. Był jej bardzo bliski, jak przyjaciel, a może nawet ktoś więcej? Nie chciała dopuścić do siebie myśli, że czuje do niego coś więcej niż tylko zwykłą sympatię. Przecież mam męża, często sobie mówiła, a myślę o innym mężczyźnie. Nie potrafiła jednak wyprzeć go ze swojej pamięci, nie potrafiła przestać go odwiedzać. Musiała go zobaczyć, chociaż przez krótką chwilkę. Założyła na tą okazję biały kostium uwydatniający jej delikatną urodę. Jeszcze jedno spojrzenie w lustro i już miała wychodzić, gdy w drzwiach stanął jej mąż.

– Dokądś się wybierasz? – zapytał.

– Owszem – odparła powoli się odwracając. Sięgnęła po torebkę przewieszoną przez oparcie krzesła i zarzuciła sobie na ramię. – Idę do szpitala.

– Znowu?

– Tak, Rodrigo to mój przyjaciel i chcę podtrzymać go na duchu.

– Na pewno tylko po to? – Przyjrzał się jej uważnie. – To dla niego się tak stroisz. Przyznaj się.

Laura spojrzała na męża zdziwiona.

– O co co chodzi? – zapytała. – Już ci mówiłam, że...

Armando momentalnie zmienił ton i rzekł ostrym głosem.

– Zabraniam ci. Nie będziesz do niego chodzić. Moja żona nie będzie się nigdzie szlajała na spotkania z jakimiś gachami.

– Chyba żartujesz?

– Nigdy nie byłem bardziej poważny. – To powiedziawszy podszedł bliżej i chwycił ją mocno za rękę. – Zostaniesz w domu. Nie życzę sobie, żebyś się z kimkolwiek spotykała.

– Nie możesz mi niczego zabronić! – odparowała wzburzona. – Nie jestem twoją własnością.

– Jesteś moją żoną i należy mi się szacunek. – Wzmocnił uścisk na jej dłoni.

– Puść to boli. – Laura syknęła z bólu.

– Nigdzie nie pójdziesz. Zabraniam ci.

– To nie średniowiecze. – Ostatkiem sił wyrwała się i roztarła obolałą rękę. – Mówię ci kolejny raz, Rodrigo to mój przyjaciel. A ty się lepiej zastanów nad sobą i nad swoją zazdrością. Nie masz do niej podstaw.

Zła szybko wyszła z pokoju i zeszła na dół. Chwilę później Armando usłyszał odjeżdżający samochód. Zacisnął pięści patrząc przez okno.

– Lepiej żebyś mówiła prawdę, kochanie. W przeciwnym razie pożałujesz, gorzko tego pożałujesz.

***

Już kilkanaście minut siedział w samochodzie patrząc na blok mieszkalny. Chciał tam wejść, ale się bał. A co jeśli jej nie ma? Dawno powinieneś to zrobić tchórzu, pomyślał. W końcu wyszedł z samochodu, zamknął go i wszedł do budynku. Idąc na właściwe piętro zastanawiając się nad tym co ma zrobić. Czuł się jak nastolatek, który pierwszy raz ma wyznać miłość ukochanej kobiecie. Nawet nie wiedział kiedy to się stało, kiedy zakochał się w Larysie. To uczucie sprawiło, że mógł przenosić góry. Wiedział, że od teraz wszystko będzie tylko lepiej. Znowu chciało mu się żyć. Przez chwilę pomyślał o Gabrieli, czy jak ona się tam nazywała. Jaki był głupi, że dał się omotać tej lalce Barbie. Na szczęście w porę się opamiętał i zrozumiał kogo tak naprawdę chce widzieć u swego boku. Larysa zawsze przy nim była, wspierała go. Tylko ona może zająć miejsce jego zmarłej żony, nikt inny. Gdy stanął przed odpowiednimi drzwiami szybko nacisnął na dzwonek. Po kilku minutach otworzyła mu Manuela.

Blask Twoich OczuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz