Patrząc na osobę siedzącą naprzeciw niego nie wiedział kompletnie co myśleć. Nigdy by się nie spodziewał jej tutaj ujrzeć. Jej mina bynajmniej nie zwiastowała, że mu współczuje. Wręcz przeciwnie. Ona była szczęśliwa, odczytał to z wyrazu jej twarzy.
– Prędzej spodziewałbym się tutaj biskupa niż ciebie – powiedział w końcu, gdy pierwszy szok minął.
– Jest mi przykro, że cię rozczarowałam. – Fabiana udała smutną minę. – Mam jednak nadzieję, że cieszysz się z naszego spotkania. Bo ja bardzo się cieszę. Tak dawno się nie widzieliśmy.
– Czego chcesz?
– Przecież jesteśmy rodziną, bardzo bliską rodziną. Powinniśmy się nawzajem wspierać, nie sądzisz? – spytała nie kryjąc ironii w głosie.
– Nigdy nie chciałaś mieć z nami nic wspólnego, więc nie wierzę że po tylu latach zmieniłaś zdanie. Przyszłaś się napawać sytuacją w jakiej się teraz znalazłem.
– Nie przeczę – odparła Fabiana już poważniejszym głosem, a potem szeptem dodała, aby nikt nie słyszał: – Mówiłam ci, że kiedyś zapłacisz za śmierć mojej córki. Już nadszedł najwyższy czas.
– Wiedziałem, podejrzewałem, że to intryga z czyjejś strony, ale nie miałem pojęcia, że mogłaś to być ty. A w ogóle po co mi to mówisz? Przecież mógłbym powiedzieć swojemu adwokatowi.
– I tak nic mi nie udowodnisz. A po co ci to mówię? Niech pomyślę. – Zastanowiła się przez chwilę, poprawiając w tym czasie włosy. – Chcę, żebyś mnie zapamiętał kiedy będziesz tu siedział. Będę ci się śniła po nocach. To moja zemsta.
– Jesteś chora! Powinnaś się leczyć. Myślisz, że Gabriela byłaby zadowolona widząc, co ty...
– Nie wymawiaj jej imienia, nie wolno ci... Zabrałeś mi ją i teraz za to płacisz.
– Dlaczego po tylu latach? Mogłaś zrobić to wcześniej.
– Mogłam, ale nie chciałam. – Cicho się roześmiała. – Zemsta to danie, które smakuje najlepiej, gdy wystygnie.
***
Fernando wściekły wszedł do domu mody. Koszulę miał zaplamioną krwią, nos go bolał jak diabli. Oby tylko nie był złamany, pomyślał cały czas przykładając chusteczkę mimo że krew już dawno nie płynęła. Nie chciał, żeby ktoś go zobaczył. Pech chciał, że idąc korytarzem spotkał Paolę wychodzącą z łazienki. Spojrzała na niego.
– Co ci się stało? Zderzyłeś się z tramwajem? – zapytała.
– Coś w tym stylu – odparł. – Muszę się przebrać. Są może jakieś czyste koszule?
– W garderobach powinno coś być. Przynieść ci?
– Nie, dzięki poradzę sobie.
Fernando wszedł do garderoby modelów, a Pao chciała iść do siebie, gdy z oddali usłyszała za sobą głos.
– Tu jesteś złotko. Gdzie ty się skryłaś za mną?
Paola teatralnie wywróciła oczami i powoli się odwróciła. Zbliżał się do niej Paolo z tym niegasnącym, idiotycznym uśmieszkiem na twarzy.
– Czy ty się nigdy nie poddajesz?
– Nigdy. – Podszedł do niej i poklepał ją po pośladkach.
– Trzymaj swoje łapy z daleka ode mnie. Mam ci to jakoś specjalnie wytłumaczyć. – Stanęła w bezpiecznej odległości.
– Coś ty taka niedotykalska?
– Tylko dla ciebie – rzuciła. – Czy ty nie rozumiesz po ludzku? Ile razy mam ci powtarzać, że mnie nie interesujesz.
– Kłamiesz, ja wiem swoje. Widzę po twoich oczach, że ci się podobam.
– Możesz pomarzyć!
W tej chwili Paolo mocno przyciągnął ją do siebie o obdarzył namiętnym pocałunki. Dziewczyna zawsze reagowała na niego tak samo. Na początku go odpychała, ale później całkowicie się poddawała. I tak było tym razem. Gdy się opamiętała odepchnęła go od siebie. Chłopak z triumfalnym uśmieszkiem na twarzy powiedział:
– Miałem rację. Nie wiem, czemu ty zawsze zaprzeczasz. – Zwilżył górną wargę koniuszkiem języka: – Może to powtórzymy, tyle że u mnie. Co powiesz na wieczór?
Paola prychnęła.
– Nigdy w życiu. A jeżeli jeszcze raz mnie dotkniesz to...
– To co?
– Urwę ci jaja i podam na tacy. – Z tymi słowami odwróciła się na pięcie i zniknęła w swojej garderobie.
***
Rebeca siedziała w swoim samochodzie i patrzyła na budynek Aresztu Śledczego. Czekała na Fabianę. Miała nadzieje, że tam jest. Bo gdzie indziej. Nie było jej w domu. Chciała tę sprawę załatwić od ręki, nie było na co czekać. Im szybciej tym lepiej.
W tym momencie przez drzwi aresztu wyszła Fabiana. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Rebeca wzięła torebkę i wyszła z samochodu. Zamknęła go i podeszła do kobiety.
– Musimy porozmawiać – rzekła.
– Witaj Rebeco. Skąd wiedziałaś, że mnie tu znajdziesz?
– Domyśliłam się. Przejdziemy się?
Fabiana przytaknęła. Uszły parę kroków nie mówiąc ani słowa.
– Chciałaś ze mną rozmawiać, a teraz milczysz.
Rebeca przystanęła.
– Ja już dłużej nie mogę – rzekła.
– Czego nie możesz?
– Nie będę już ci więcej pomagać w twoich intrygach, już nie. To koniec!
– Nie możesz mi tego zrobić! – Fabiana aż zatrzęsła się ze złości. – Po tym wszystkim co dla ciebie zrobiłam, ty odwracasz się ode mnie? Jesteś niewdzięczna.
– Nie opowiadaj mi teraz o wdzięczności. Nigdy ci nie zapomnę, że mi kiedyś pomogłaś, ale ja nie mogę w nieskończoność... Nie podoba mi się to co robisz.
– Jakoś kiedyś ci to nie przeszkadzało. Skąd ta zmiana? – Spojrzała na nią uważnie.
– Pewna osoba mi uzmysłowiła, że robię źle.
– Kto taki?
– Roberto. Dzięki niemu poznałam co to jest szczęście. Dzięki niemu zrozumiałam co jest w życiu najważniejsze: miłość.
– Miłość jest dla głupców, zapamiętaj to sobie.
– Ja wolę być głupia i szczęśliwa. – Wygrzebała z torebki grubą kopertę i podała ją Fabianie. – Proszę, oto twoje pieniądze. Teraz radź sobie sama, jeżeli chcesz dalej niszczyć Rogera. Ja umywam ręce. Żegnaj!
Udała się kierunku swojego samochodu. Jeszcze słyszała za sobą rozwścieczony głos Fabiany:
– Nie możesz mi tego zrobić!Ty niewdzięcznico! Wracaj tutaj natychmiast, nie skończyliśmy.
– Ale ja skończyłam – powiedziała Rebeca sama do siebie zapalając samochód. – Raz na zawsze. Już nie będziesz mną rządzić. To koniec!
CZYTASZ
Blask Twoich Oczu
RomanceOboje wychowali się bez matki, oboje zostali boleśnie zranieni w przeszłości przez osoby, które kochali; oboje postanowili, że już nigdy się nie zakochają. Jednak los chce inaczej. Czy jeśli tych dwoje się spotka połączy ich gorące uczucie? Czy będ...