Rozdział 29

827 19 0
                                    

Młoda ciemnowłosa kobieta nerwowo chodziła po przestronnym i jasnym pokoju. Podeszła do okna i przez chwilę patrzyła przez nie. Próbowała zebrać myśli. Musiała mu to wytłumaczyć! On musi jej uwierzyć! Odwróciła się i odeszła od okna. Stanęła przed ogromnym biurkiem za którym siedział starszy mężczyzna. Oparła ręce o blat i spojrzała na niego.

- Tato! Mówię prawdę! – rzekła- Widziałam ją z jakimś mężczyzną. To na pewno jej kochanek. Oktavia cię oszukuje.

- Dość tego!- powiedział Alejandro Soler  wstając z fotela. Podszedł do córki i spojrzał na nią srogim wzrokiem.- Ona mnie kocha, a ja ją. Nic na to nie poradzisz. Wiem, że jej nie lubisz ale posunęłaś się odrobinę za daleko. Kłamstwami nie odwiedziesz mnie od jej poślubienia. – oświadczył.

- Ona mogłaby być twoją córką!- stwierdziła Maritza.- Czy ty nic nie widzisz?! Nie znasz jej pochodzenia ani rodziny. Jest nie wiadomo skąd. Nie możesz poślubić takiej wywłoki i dziwki.

Ojciec nie wytrzymał i uderzył ją w twarz. Zdarzyło mu się to pierwszy raz. Jeszcze nigdy nie uderzył córki.

- Jeszcze jedno słowo na jej temat, a cię wydziedziczę! – oznajmił.- Udowodniła, że mnie kocha. Nie pozwolę oczerniać mojej narzeczonej.

- Jeszcze się przekonasz jaka ona jest naprawdę. To szmata i ja to udowodnię!- wykrzyknęła i uciekła z płaczem trzymając się za policzek.

Był już późny wieczór kiedy Larysa wróciła z pracy. Weszła do mieszkania i zamknęła za sobą drzwi. Zajrzała do pokoju córki. Manuela już smacznie spała. Uśmiechnęła się lekko i poszła do kuchni. Nalała sobie soku i usiadła przy stole. Lekko westchnęła. Bardzo się cieszyła, że wróciła do Kolumbii. Dostała pracę w tym samym szpitalu, w którym poznała Javiera a potem Rogera. Jeszcze nie zawiadomiła go o swoim przyjeździe. Miała tyle spraw na głowie: przeprowadzka, szkoła dla Manueli, praca. Postanowiła w końcu powiadomić Rogera o swoim powrocie. Wstała i weszła do przedpokoju. Wzięła telefon do ręki i wystukała numer do jego domu. Odebrała Gloria.

- Witaj Glorio… Mi tez miło cię słyszeć… Wróciłam. Już na zawsze!

Thelma stała pod jednym z wielu drzew w ogrodzie. Patrzyła w piękne, bezchmurne niebo, które było pełne lśniących gwiazd. Zastanawiała się nad swoim życiem, nad jego sensem. Cieszyła się, że ma przy sobie kochającego brata. Miała wyrzuty sumienia, że nie powiedziała mu wszystkiego. Nie powiedziała o tym jak ją potraktowano. Jak złodziejkę. A ona nic nie zrobiła. Nic nie ukradła. To była intryga Fernanda. Nie wiedziała, że ludzie mogą być tak podli. Oparła się o drzewo i wsłuchała się w panującą wokół ciszę. Nagle usłyszała czyjeś kroki. Obejrzała się i zobaczyła zbliżająca się Vanessę.

- Tu się skryłaś! Wszędzie cię szukałam- powiedziała, gdy podeszła do Thelmy.

- O co chodzi?

- Jeszcze się pytasz?! Nie masz mi przypadkiem czegoś do powiedzenia? Czegoś o twoim bracie?

- Nie wydaje mi się.- odparła i chciała odejść, ale została zatrzymana przez Vanessę.

- Czyżby? A o tym, że Pablo kocha Juliettę nie raczyłaś mnie poinformować?- rzuciła ze wściekłością.

Thelma spojrzała na nią. Była zszokowana. Myślała, że ona nigdy się o tym nie dowie. Ale niestety tak się nie stało.

- Skąd o tym wiesz?- spytała.

- Nieważne- odparła.- Masz mu ją wybić z głowy, jasne? Pablo jest tylko mój!

- Oszalałaś. Mój brat nie jest niczyją własnością!- stwierdziła.- Powinnaś iść się leczyć.

Wzburzona Vanessa przycisnęła ją mocno do drzewa i ścisnęła jej twarz w swojej ręce.

- Patrz na mnie i posłuchaj mnie uważnie idiotko! – wycedziła przez zęby.- Żadna kobieta nigdy nie będzie miała Pabla, bo ona jest mój! Jasne? A ty już niedługo mi pomożesz w jego zdobyciu. Nie będziesz miała innego wyjścia. Jeszcze wspomnisz moje słowa.

Puściła ją i poszła do domu zostawiając ją sama. Thelma usiadła na ziemi i oparła się o pień drzewa. Mocno zaniepokoiła się słowami Vanessy.

Miranda i Julietta wybrały się na zakupy. Musiały sobie kupić sukienki na zbliżający się bankiet. Były w jednym ze sklepów. Bardzo lubiły w nim robić zakupy. Juli wyszła właśnie z przebieralni, aby zaprezentować się przyjaciółce. Miranda nie mogła wydusić z siebie słowa na widok Julietty, która miała na sobie śliczną śnieżnobiałą sukienkę bez pleców. Do tego założyła szal w tym samym kolorze. Wyglądała pięknie.

- Kurka wodna! Ekstra ta kiecka! – powiedziała, kiedy w końcu odzyskała głos. – Każdego faceta oczarujesz!

Juli uśmiechnęła się lekko i spojrzała w lustro. Sukienka leżała na niej znakomicie. Miranda podeszła do przyjaciółki i razem spojrzały w lustro.

- Zrobisz furorę na bankiecie. W firmie jest paru takich super przystojnych facetów.

- Naprawdę? Nie zauważyłam- odparła Juli z uśmiechem.

- Jak to nie zauważyłaś?- zdziwiła się Miranda- To takie ciacha, że nie można przejść obok nich obojętnie.

- A szczególnie jedno ciasteczko. Od razu byś je schrupała- uśmiechnęła się Julietta- A imię tego ciasteczka to Marcelo.

-Co? On nie jest w moim typie- skłamała Miranda.

- Czemu zaprzeczasz? Przecież wiem, że ci się podoba- oznajmiła Julietta – Mnie nie oszukasz!

Miranda nie miała siły dłużej zaprzeczać, więc poszła oglądać sukienki, bo jeszcze żadnej sobie nie wybrała. Dziewczyny nie widziały mężczyzny, który przez szybę wystawową chwilę się im przyglądał. Nie spuszczał wzroku z Juli.

- Roger masz śliczną córkę- pomyślał zadowolony i odszedł od okna.- Pozbawiłem życia Gabrielę, ale niestety dziecko przeżyło. Nic straconego. Co ma wisieć nie utonie! Uderzę cię tam gdzie najmocniej zaboli. Dokończę swoją robotę sprzed lat. Muszę tylko poczekać na odpowiedni moment. Teraz już nikt mi nie przeszkodzi. Zabawię się z nią, bo jest grzechu warta!

Blask Twoich OczuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz