Kiedy Julietta weszła do biura zastała Raula siedzącego przed laptopem. Zwinnym krokiem i z radosną miną na twarzy zaczęła iść w kierunku ukochanego mężczyzny.
–Widzę, że dobrze się bawiłaś – powiedział Raul z nutką złości, podnosząc wzrok.
Juli oniemiała. Przystanęła na środku pokoju. Była zaskoczona zachowaniem Raula. Wydawało jej się, że ma on o coś pretensje, tylko kompletnie nie wiedziała o co.
–Nie rozumiem. O co ci chodzi? – zapytała.
– Nie domyślasz się? – Raul wstał i oparł się o biurko. – Widzę, że ty i Luis Eduardo jesteście w doskonałych stosunkach skoro macie tajemnice.
Uśmiech zniknął z twarzy dziewczyny, a w jej oczach zalśniły łzy.
–Co ty sugerujesz?Że ja i Luis Eduardo... to niedorzeczne. Przecież doskonale wiesz, że kocham tylko ciebie. Jak możesz podejrzewać, że mnie i Luisa coś łączy?!On jest tylko moim przyjacielem, a to ciebie kocham! – Odwróciła się i w tej chwili z jej oczu trysnęły łzy.
Raul w lot pojął jakie głupstwo zrobił. Jak mógł myśleć, że... Ale ten laluś w garniaku tak mu działał na nerwy, że nie może racjonalnie myśleć. Powoli podszedł do Julietty i położył rękę na jej ramieniu.
–Perełko...
–Nie dotykaj mnie! – Szybko strąciła jego dłoń i stanęła z nim twarzą w twarz. – Jak możesz sądzić, że ja... – Przez łzy płynące z jej oczu nie mogła mówić.
–Skarbie, przepraszam! Jestem idiotą! Wybacz mi! – Scałowywał łzy z jej twarzy. – Co ja na to poradzę, że jestem zazdrosny o każdego mężczyznę, który jest w twoim pobliżu. Z zazdrości nie myślę racjonalnie. – Przygarnął ją do swojej piersi i wtulił twarz w jej miękkie włosy. –Ja wcale tak nie uważam, że ty i on... Jeszcze raz przepraszam najdroższa. Po prostu nie mogę znieść myśli, że mógłbym cię stracić...
Julietta powoli wyswobodziła się z jego objęć i spojrzała mu w oczy. Delikatnie dotknęła jego policzka.
–Nie stracisz mnie... Nie jestem taka jak Oktavia. Nie potrafiłabym nikogo tak skrzywdzić.
–Wiem – odparł Raul patrząc w jej lśniące oczy pełne miłości.
–Nie mogłabym bez ciebie żyć. Tak bardzo cię kocham. – Na potwierdzenie swoich słów wspięła się na palce i swoimi wargami musnęła jego usta.
Raul przyciągnął ją do siebie i oddał pocałunek.
– Ja też cię kocham – powiedział kiedy oderwali się od siebie. – Powiesz mi o czym rozmawialiście?
–Oczywiście. – Juli usiadła mu na kolanach i rękoma objęła go za szyję. – Prosiłam go, aby dowiedział się czegoś o tej Gabrieli.
–I co? Odkrył coś?
–Tylko tyle, że taka osoba jak Gabriela Valdez nie istnieje i nigdy nie istniała.
Raul spojrzał zaskoczony na swoją dziewczynę.
–Więc kim ona jest?
–Nie mam pojęcia. Wiem tylko jedno: to oszustka!
Pablo stał niedaleko budki telefonicznej przy jednej z bardziej ruchliwych ulic miasta, czekając na Sergia Montesa. Spojrzał na zegarek. Lada chwila powinien tu być, pomyślał. I rzeczywiście! Już z daleka zauważył zbliżające się czerwone porsche.
–Cześć – przywitał się Sergio zatrzymując się obok Pabla. – Wskakuj!
–Niezła bryka! – powiedział Pablo sadowiąc się na miejscu. – W dzieciństwie marzyłem o takiej.
–Więc czemu sobie takiej nie sprawisz?
–Żartujesz?! Nie stać mnie na nią. A poza tym mam ważniejsze sprawy na głowie.
Sergio wiedząc o czym Pablo mówi, nie pytał już o nic więcej. Przez całą drogę jechali w milczeniu myśląc o celu swojej podróży. Sergio wpadł na trop rodziny, która najprawdopodobniej nielegalnie zaadoptowała siostrę Pabla, Sandrę. Innymi słowy, kupiła ją. Sergio miał nadzieję, że to dobry trop... A jeżeli nie? Nawet nie chciał myśleć inaczej. To był jedyny ślad i musiał być prawdziwy.
Zatrzymał samochód na parkingu przed dużym blokiem pomalowanym na kolorowo. Zgasił silnik.
–To tutaj – powiedział do Pabla.
–Więc tu... mieszka Sandra albo mieszkała.
–Tak – skinął głową Sergio. – Chodźmy.
Weszli do klatki schodowej i skierowali się na trzecie piętro. Stanęli przed solidnymi dębowymi drzwiami. Sergio nacisnął na dzwonek. Obaj słyszeli zbliżające się kroki odbijające się echem. Po chwili w otwartych drzwiach stanął wysoki mężczyzna z lekkim zarostem na twarzy. Mógł mieć około czterdziestu lat. Miał na sobie dżinsy i biały podkoszulek na ramiączkach.
–Czy pan Juan Cortez? – zapytał Sergio.
–Tak, a o co chodzi?
–Chcielibyśmy porozmawiać o pańskiej córce – rzekł Sergio.
Mężczyzna zrobił się cały czerwony na twarzy, a oczy zwęziły się do małych szparek.
–Córki? Ja nie mam i nie miałem żadnej córki. A teraz żegnam panów. – Chciał im zamknąć drzwi przed nosem, ale Sergio zablokował je stawiając nogę w progu.
–Czyżby? – rzekł detektyw z ironią w głosie. – A mi się wydaje, że jednak pan ma dzięki pewnej agencji adopcyjnej. Może się mylę?
Mężczyzna użył całej swojej siły i wypchnął Sergia za drzwi.
–Wynoście się, ale już! W przeciwnym razie zawiadomię policję.
Zatrzasnął im drzwi przed nosem. Pablo i Sergio przez chwilę stali w milczeniu nie wiedząc co dalej robić. Sergio wiedział jedno: Juan Cortez kłamie. Na pewno ma córkę, którą razem z żoną nielegalnie adoptowali i tą córką mogła być Sandra.
–I co teraz? – zapytała Pablo.
Sergio tylko wzruszył ramionami. Odwrócił się i w tej chwili zauważył starszą kobietą otwierającą sąsiednie drzwi. Powoli podszedł do niej.
–Przepraszam panią...
–Tak? Słucham młody człowieku. – Kobieta spojrzała na niego i uśmiechnęła się miło.
–Juan Cortez od dawna tu mieszka? – Wskazała na sąsiednie drzwi.
–Odkąd pamiętam. Od zawsze byliśmy sąsiadami. Jego żona jak jeszcze żyła, często wpadała na kawę i ciasto. Mieli także córkę...
–Mieli?? – Pablo wszedł jej w słowo. – Czyli ona nie żyje?
– Nie wiem. – Kobieta wzruszyła swoimi wątłymi ramionami. – Uciekła z domu jak miała osiemnaście lat i od tamtej pory nigdy się nie pojawiła. Nikt nie wie co się z nią dzieje. Wszelki słuch o niej zaginął.
CZYTASZ
Blask Twoich Oczu
RomanceOboje wychowali się bez matki, oboje zostali boleśnie zranieni w przeszłości przez osoby, które kochali; oboje postanowili, że już nigdy się nie zakochają. Jednak los chce inaczej. Czy jeśli tych dwoje się spotka połączy ich gorące uczucie? Czy będ...