Rozdział 90

280 19 3
                                    

Thelma w duchu modliła się, żeby Juliecie nic się nie stało. Zawsze była dla niej miła i nie traktowała jej jak zwykłą służącą, ale jak przyjaciółkę, której nigdy nie miała. Vanessa nie wiedząc czemu nie znosiła jej i robiła wszystko, aby uprzykrzyć jej życie. Nie mogła znieść, że Thelma jej się postawiła i nie dała się szantażować. Myślała, że pomoże jej zdobyć Pabla. To się przeliczyła. Nie można przecież nikogo zmusić do miłości. Na szczęście Thelma przełamała swój wstyd i wyznała bratu tajemnicę, którą przez lata przed nim ukrywała. Zupełnie niepotrzebnie. Pablo uważał, że nic złego nie zrobiła. To okoliczności ją do tego zmusiły. Szczególnie Fernando Santos.

Thelma wyszła z gabinetu Rogera, gdzie właśnie sprzątała. Wtedy usłyszała dźwięk telefonu. Podniosła słuchawkę do ucha.

— Rezydencja Rogera Mendozy, słucham?

— Czy jest może Julietta?

Thelma od razu rozpoznała ten głos. To była babka Julietty — Fabiana Perez. Dziewczyna widziała ją na urodzinowym przyjęciu Juli. Ta kobieta nie wzbudziła jej zaufania. Miała coś takiego w oczach. Juli tego nie widziała i ufała babce.

— Panienka jest w szpitalu — powiedziała Thelma zgodnie z prawdą.

— A co się stało?

Dziewczyna opowiedziała o wypadku. Gdy podała nazwę szpitala, kobieta rozłączyła się. Thelma powoli odłożyła słuchawkę telefonu. Troska Fabiany o swoją wnuczkę wydawała jej się fałszywa. Nie wiedząc czemu, nie znając tej kobiety i widząc ją jedyny raz w życiu, nie ufała jej. Coś jej podpowiadało, że ona jest złą osobą, przez którą Juli będzie cierpieć.

Obym się myliła, pomyślała wracając do pracy.



Larysa nie mogła się skupić na pracy. Wciąż myślała o Juliecie, o tym co się stało. Ponadto zdała sobie sprawę, niestety po fakcie, że jej zachowanie w stosunku do Rogera martwiącego się o córkę, nie było w porządku. Razem z lekarzem powiadomiła go o jej stanie, a następnie jak gdyby nigdy nic wrócił do swojej pracy. Tak jakby nie obeszło ją to co się stało. A to była nieprawda! Ale Roger mógł pomyśleć inaczej. Ona powinna być teraz z nim, wspierać go. W końcu byli razem, planowali wspólną przyszłość.

— Jesteś jakaś zamyślona. — Usłyszała znany jej głos.

— Przepraszam, już wracam do pracy — powiedziała do lekarza, który badał dziś Juliettę.

— Nie ma potrzeby — odrzekł doktor Medina. Doskonale wiedział, kim dla pielęgniarki jest Roger Mendoza i jego córka. Obserwował ją po tym zdarzeniu i zauważył, że była jakaś rozkojarzona. Domyślił się, że martwiła się. — Idź, idź do nich.

— Ale ja jeszcze nie skończyłam dyżuru.

— Dla mnie skończyłaś. Poradzę sobie.

— Dziękuję — odparła Larysa i nawet się nie przebierając od razu poszła pod salę, gdzie leżała Juli.

Na korytarzu siedział Roger. Usiadła obok. Zauważył ją i lekko się uśmiechnął.

— Przepraszam — rzekła Larysa.

— Za co? — spytał zdziwiony.

— Za moje zachowanie. Zamiast być z tobą wróciłam do pracy, tak jakby Juli była dla mnie tylko kolejnym medycznym przypadkiem. A tak nie jest. Kocham ją...

Roger objął Larysę ramieniem i złożył na jej czole pocałunek.

— Kochanie, przecież wiem. To, że od razu nie zostałaś ze mną, nie znaczyło, że cię to nie obchodzi. Przez myśl mi to nie przeszło. Przecież cię znam.

Blask Twoich OczuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz