Rozdział 17

936 23 2
                                    

Julietta i Raul byli bardzo zaskoczeni i zszokowani obecnością Rogera. Juli podeszła do ojca, a Raul założył koszulę, którą mu kupiła.

- Witaj tatku- powiedziała i pocałowała go w policzek- To nic takiego! Jestem taka nieostrożna. Wylałam kawę na Raula i na koszuli została plama. Poszłam więc kupić mu nową – wyjaśniła spokojnym głosem- Teraz już rozumiesz?

- Oczywiście. Chciałem zapytać jak ci się tu podoba.

Julietta omiotła wzrokiem pomieszczenie i odparła:

- Wspaniale! Bardzo mi się tu podoba. Biuro jest takie gustownie urządzone i takie przestronne.

- Cieszę się. A może wybierzesz się ze starym ojcem na lunch?- spytał.

- Jakim starym- oburzyła się na jego słowa.- Jesteś jeszcze w sile wieku i niejednej kobiecie mógłbyś zawrócić w głowie- zaśmiała się a po chwili dodała.- Z chęcią pójdę na lunch.

- Nie będę przeszkadzał. Mam nadzieję że dalszy dzień przebiegnie ci bez podobnych ekscesów- stwierdził i wyszedł.

Julietta podeszła do biurka. Oboje spojrzeli na siebie a po chwili wybuchli gromkim śmiechem.

- Ale miał minę!- powiedziała, gdy uspokoili się trochę- ciekawe co by było, jakby ktoś inny przyszedł.- zastanowiła się.

Podeszła do stołu i spojrzała na leżące tam projekty.

- Co ciekawego dziś robimy?- spytała i odwróciła się do niego.

- Ogród dla pewnej młodej małżeńskiej pary, która niedawno przeprowadziła się do Bogoty i kupiła dom- powiedział i podszedł do miejsca gdzie stała Juli. Rozwinął jeden z projektów- I jak ci się podoba? Co o tym myślisz?

Paola Morales leżała w wannie pełnej piany i brała kąpiel. Nareszcie mogła się zrelaksować po dniu męczącej pracy. Ale miała tylko kilka godzin wolnego czasu dla siebie, ponieważ późnym wieczorem był organizowany bankiet i ona musiała na nim być. Była sławną osobą i musiała bywać w takich miejscach. Wyszła z wanny i założyła szlafrok na mokre ciało. Wytarła włosy ręcznikiem. Podeszła do lustra, spojrzała w nie i cicho westchnęła. Ta sława powoli ją przytłaczała. Zawsze na ulicach była rozpoznawana. Ludzie prosili ją o autografy. Ustawiali się w kolejkach. Było to dla niej wyjątkowo męczące, więc często wychodząc gdzieś na ulice zakładała perukę i okulary przeciwsłoneczne, aby nikt jej nie rozpoznał. Wyszła z łazienki i skierowała się w stronę swojej sypialni. Chciała przejrzeć swoją garderobę w poszukiwaniu odpowiedniej sukienki na wieczór. Nagle usłyszała dzwonek do drzwi. Podeszła i otworzyła je. Ujrzała wielki bukiet czerwonych róż, lecz nie widziała osoby, która je przyniosła. Po chwili twarz została odsłonięta i jej oczom ukazało się znajome oblicze.

- Cześć ślicznotko- powiedział Paolo- pięknie wyglądasz i tak… ponętnie. – Spojrzał na nią, tak jakby miał za chwilę rozebrać ją wzrokiem.

Pao związała się ciaśniej szlafrokiem i spojrzała na niego wzrokiem pełnym gniewu.

- Paolo? Co ty tu robisz?- spytała.

- Przyszedłem odwiedzić swoją piękną nimfę- odpowiedział i uśmiechnął się szeroko.

- Co ty bredzisz? Jaką nimfę? Chyba dostałeś gorączki- powiedziała ze wściekłością- nie jestem ani nigdy nie byłam twoją nimfą.

- Kochanie! Czemu mnie tak traktujesz? Ja do ciebie z sercem a ty…

- Skończ już ze swoimi tanimi tekstami. Po co tak naprawdę przyszedłeś- spytała i niecierpliwie czekała na jego odpowiedź.

- Myślałem, że może razem pójdziemy na bankiet. Przyniosłem ci piękne kwiaty – wskazał na bukiet trzymany w rękach- jako znak mojego uwielbienia dla ciebie.

- Co?! Myślałeś, że ja pójdę z tobą? – rzuciła oburzona- Teraz to już przesadziłeś. A zresztą do bankietu zostało parę godzin.- stwierdziła.

- Moglibyśmy się jeszcze rozerwać. „Pobaraszkować” trochę- powiedział i puścił do niej „oczko”.

- Do reszty zgłupiałeś! Lecz się na nogi, bo na głowę to już za późno- powiedziała ze wściekłością w glosie- Nie będę robić za „materac”. Poproś inną. Na pewno któraś się skusi na twoje wdzięki. I zabieraj te chwasty- wskazała na kwiaty- jestem na nie uczulona- powiedziała i zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.

Paolo uśmiechnął się do siebie i położył kwiaty na wycieraczce przed drzwiami mieszkania a następnie skierował się w stronę windy.

- Jeszcze się opierasz, ale wkrótce będziesz moja- pomyślał- to tylko kwestia czasu.

Miranda i Julietta siedziały w jednym z barów i piły piwo oraz jadły frytki. Chciały się odprężyć po dniu pełnym wrażeń.

- Nawet nie wiesz jak się czułam skrępowana. Myślałam, że się zapadnę pod ziemie. Na pewno uważa mnie za straszną niezdarę. A kiedy ojciec wszedł, to nie widziałam gdzie oczy podziać.

Miranda zaśmiewała się do rozpuku. Juli opowiedziała jej co się zdarzyło tego dnia w pracy.

- Niezła akcja- powiedziała Miranda i ponownie się roześmiała- szkoda, że mnie tam nie było. Twój tata musiał mieć niezłą minę, ale nie dziwię się. Nie co dzień zdarza się spotkać roznegliżowanego mężczyznę w firmie.

- Miałaś się nie śmiać- powiedziała Juli i zrobiła obrażoną minę- to nie jest wcale śmieszne, a przynajmniej nie dla mnie.

- Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać. Nieźle zaczęłaś pierwszy dzień pracy, tak oryginalnie- stwierdziła Miranda- Ale powiedz mi szczerze. Było na co popatrzeć czy nie?

- Jak zwykle się zgrywasz- zauważyła Julietta.- Już nigdy ci nic nie powiem.

- A może wy graliście w pokera rozbieranego? Widać przegrał pierwszą partię. Ciekawe jak to dalej by się potoczyło- zastanowiła się.

Julietta nie wytrzymała i rzuciła w nią frytką, ale Miranda się odsunęła i trafiła w jakiegoś mężczyznę, który obok przechodził. Spojrzał na nią. Miał wściekłą minę. Julietta uśmiechnęła się najpiękniej jak umiała i twarz mu złagodniała. Odszedł ale jeszcze się odwrócił, że nie zauważył nadchodzącej kelnerki i wpadł na nią. Julietta i Miranda roześmiały się. Po chwili wróciły do rozmowy, ale prowadziły konwersację już na inny temat nie zwracając uwagi na otaczający ich świat. Nie zauważyli mężczyzn, którzy usiedli przy sąsiednim stoliku. Kiedy jeden z nich odezwał się głośniej żywo o czymś dyskutując, Miranda zbladła. Ten głos poznała by wszędzie. Głos mężczyzny, który… Miała wtedy szesnaście lat kiedy… Nie zapomniała go, choć od tamtego wydarzenia upłynęło tyle lat. Myślała że ma to już za sobą, ale niestety. Szybko wstała z krzesła nie patrząc na tych mężczyzn. Nie chciała, żeby on ją zobaczył. Ona tez nie chciała go widzieć.

- Chodźmy już- powiedziała do Julietty.

- Ale co się stało?- spytała Juli i poszła za Mirandą, która pospiesznie wyszła z baru. – Co się stało?- spytała ponownie.

- Nic- odpowiedziała Miranda- po prostu chce już wracać.

Pożegnała się z przyjaciółką i zatrzymała taksówkę, po czym odjechała. Julietta zdziwiona jej zachowaniem poszła w jej ślady. Wsiadła do taksówki i pojechała do domu.

Blask Twoich OczuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz