Rozdział 43

636 20 1
                                    

Patrzył na smukłą i drobną sylwetkę kobiety leżącej na jego ogromnym łóżku. Jej głowa spoczywała na dużej, miękkiej poduszce. Oczy miała zamknięte a usta lekko rozchylone. Spała. Zasnęła po wydarzeniach tego wieczora; wydarzeniach, które mogły się dla niej źle skończyć. Nawet nie chciał myśleć co by było gdyby… Podszedł bliżej do łóżka i przykrył ją kocem. Jeszcze raz zerknął na nią. Delikatnie, opuszkami palców dotknął jej policzka.

- Chyba bym umarł jakby coś ci się stało… - szepnął.

Położył jej zziębnięte ciało na swoim łóżku. Wciąż była nieprzytomna, więc usiadł na fotelu obok. Czekał. Po kwadransie zaczęła odzyskiwać przytomność. Wstał i usiadł obok niej na łóżku. Otworzyła oczy i rozejrzała się po nieznanym jej wnętrzu. Obok stał stolik nocny a na nim znajdowały się różne gazety. Przy jednej ze ścian stała szafa z rozsuwanymi drzwiami. Pokój był przytulny i przyjemny. Błękitny kolor ścian działały uspokajająco i w tej chwili tak się poczuła. Spokojna…bezpieczna. Chociaż nie powinna się tak czuć po tym co ją spotkało. Każda inna kobieta byłaby przerażona. Ale nie ona. Chociaż nie wyglądała na taką to była silna i odporna. Spojrzała na znajomą twarz mężczyzny i domyśliła się gdzie jest, ale mimo to zapytała:

- Gdzie ja jestem?- Jej głos zadrżał, ale nie ze strachu tylko z zimna.

- Nie bój się. Jesteś bezpieczna- Wziął ją za rękę.

- Nie boję się- odparła.- Tylko jest mi zimno.

- Zaraz przyniosę ci drugi koc.- rzekł- Jesteś w moim mieszkaniu. Nie chciałem cię wieźć w takim stanie do domu. Jeżeli chcesz…

- Nie- przerwała mu.- Dobrze zrobiłeś. Tata nie powinien o tym wiedzieć. Zaraz by się martwił. – Nagle do jej oczu napłynęły łzy. Nie chciała tego, ale mimo to zaczęła płakać gdy uświadomiła sobie co by się stało gdyby Raul nie zjawił się w odpowiednim miejscu i czasie. Znowu poczuła się taka bezbronna.

- Nie płacz! Jesteś już bezpieczna- powiedział miękkim głosem i dotknął jej policzka.

- Wiem, ale to silniejsze ode mnie. Dziękuję ci… Gdyby nie ty to…

-Ciii…- Położył jej palec na ustach a potem szybko go zabrał.- Nie wolno ci o tym myśleć.

- Nie potrafię o tym zapomnieć. Wciąż w uszach brzmią mi jego słowa. Mówił coś o mojej zmarłej matce. Tak jakby ją znał. To takie dziwne…

- Nie zawracaj sobie tym głowy- rzekł Raul.- Teraz powinnaś odpocząć i przespać się.

- Dobrze.- Lekko się uśmiechnęła i zamknęła powieki.

Jej oddech był spokojny i równy, nie taki jak na początku. Nikt nie mógł zakłócić jej snu. Pochylił się nad nią. Z uwielbieniem wpatrywał się w jej twarz. Wyglądała tak niewinnie i słodko. Nie potrafił oprzeć się pokusie i delikatnie pocałował ją usta. Nawet się nie poruszyła. Była pogrążona w głębokim śnie. Dotknął palcami jej warg.

- Jesteś taka piękna- powiedział do siebie. – Śpij spokojnie.

Wyszedł z pokoju i wziął do ręki swój telefon komórkowy. Kiedy znalazł odpowiedni numer wcisnął zielony przycisk i przyłożył telefon do ucha.

- Cześć Miranda-rzekł. – Raul z tej strony… Muszę ci coś powiedzieć.

- Rozumiem. Bardzo ci dziękuję- rzekła odkładając słuchawkę. Jej twarz zrobiła się blada. Musiałą teraz być przy niej. Wstała i zaczęła się ubierać.

- A ty dokąd- zapytał ją Marcelo, który właśnie wyszedł z kuchni niosąc filiżankę herbaty.

- Muszę jechać- odparła krótko.

- Jak to? Myślałem, że zostaniesz na noc- Zasmucił się a gdy zobaczył twarz dziewczyny zapytał.- Jesteś jakaś zdenerwowana. Powiedz co się stało.- Podszedł i wziął ją za rękę.

Miranda czując jego dłoń na swojej poczuła ogarniający ją spokój i bijące ciepło. Ścisnęła mocniej jego dłoń i poprowadziła go na kanapę.

- Dzwonił Raul- zaczęła.- Ktoś chciał zgwałcić Juli w parku, a on ją uratował przeganiając tego gnojka.

- Co takiego?- Marcelo był zaskoczony i przerażony.- A co ona w ogóle robiła w parku?

- Pewnie była na grobie matki. Droga na cmentarz prowadzi przez park. Pewnie się zasiedziała i straciła rachubę. Jest teraz u niego. Śpi.- Wstała i chciała podejść do drzwi, ale Marcelo ją zatrzymał. – Musze do niej jechać.

- Po co?- zapytał Marcelo.- Ona jest teraz bezpieczna. Nic jej nie grozi.

- To moja przyjaciółka. Ona mnie potrzebuje- stwierdziła.

- Julia najbardziej teraz potrzebuje snu i spokoju. Nie ma potrzeby żebyś przy niej była. Raul jest- odrzekł Marcelo i uśmiechnął się tajemniczo.

- Wiem, ale…- Przerwała- Co ta za uśmieszek?

- Nie rozumiesz?

- Co mam rozumieć?- zapytała.

- Że to przeznaczenie. Raul przecież mógł być w tej chwili gdzie indziej, a był tam. Uratował ją. A teraz są zupełnie sami. Nikt nie będzie mógł im przeszkodzić.

- Co ty sugerujesz? Że oni…

- Nie mów, że nie zauważyłaś. Oni za sobą szaleją ale nie chcą się przyznać do swoich uczuć. Być może teraz będzie ta chwila, kiedy będą mogli swobodnie porozmawiać i może… No wiesz. Więc sama rozumiesz.

- Chyba masz rację- Usiadła z powrotem na kanapie.

Wzięła telefon do ręki.

- Gdzie dzwonisz?- zapytał Marcelo.

- Do ojca Juli. Muszę mu niestety skłamać. Raul powiedział, że Julietta nie chciała wracać do domu. Nie chce martwić ojca.

- Co mu powiesz?

- Że razem balowałyśmy i będzie u mnie nocować. – odparła.

Alicia siedziała w fotelu pijąc filiżankę niedawno zaparzonej, aromatycznej herbaty gdy nagle usłyszała jakieś szmery w mieszkaniu. Wyjrzała na korytarz.

- Cześć Alicio- powiedział mężczyzna zdejmując bluzę.

- Witaj kochanie- Pocałowała go w policzek i widząc minę mężczyzny spytała:- Co się stało?

- Dlaczego miałoby się coś stać?

- Bo wiedzę, że jesteś jakiś zdenerwowany.

- Szlag by to trafił. Nic się nie układa tak jak powinno. – Uderzył pięścią w ścianę.

- Uspokój się- odparła Alicia. Umilkła gdy zauważyła, że z nosa mężczyzny leci cieniutka struga krwi. Wcześniej jej nie widziała.- Boże, co ci się stało?

- A to nic takiego.- Machnął ręką.- Wywaliłem się na schodach.

- Na pewno?

- Na pewno!- krzyknął.- Czy ja cię kiedyś okłamałem.

- Nie- spuściła głowę.- Przepraszam. Musimy zatamować krwawienie.- Zaprowadziła go do kuchni i posadziła na krześle.

Poszła po apteczkę.

- Jakaś ty głupia i naiwna- pomyślał mężczyzna.- Uwierzysz w każdą bajeczkę, jaką ci sprzedam. Ale jesteś mi potrzebna w dokonaniu zemsty na tym palancie. Jego córeczka mogła być dziś moja. Byłbym ostatnim mężczyzną z którym zaznała przyjemności. A tu jakiś smarkacz musiał mi przeszkodzić. Historia się powtórzyła. Przed kilkunastu laty też mi przeszkodzono. Co za pech! Ale zapłacą mi za to! Dopadnę ich obu, kimkolwiek są. Zapłacą za udaremnianie moich planów. Ale nie teraz. Kiedyś! Na razie musze usunąć się w cień i dać pole do popisu Alicii. Niech ona działa! A ja pewnego dnia zaatakuję! Wszyscy pożałują, że kiedykolwiek się urodzili- Uśmiechnął się do swoich czarnych myśli.

Blask Twoich OczuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz