Rozdział 10

1K 25 1
                                    

Miranda siedziała u siebie w mieszkaniu i oglądała film przy filiżance kawy, gdy nagle usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Po chwili do mieszkania wszedł przystojny mężczyzna w mundurze pilota.

- Miguel- wykrzyknęła i rzuciła mu się w ramiona.

- Witaj siostrzyczko- odpowiedział Miguel przytulając ją.- Bardzo się za tobą stęskniłem.

- Ja za tobą też- odpowiedziała Miranda. Oswobodziła się z jego uścisku i spytała- Na długo przyjechałeś?

- Niestety za parę godzin mam następny lot. – Widząc smutną minę siostry dodał- Tak to już jest, taki mam zawód.

- Wiem- odparła zasmucona.- Nie pamiętam dokładnie kiedy ostatnio spędziliśmy więcej czasu. Niedługo zapomnę jak wygląda własny brat. Napijesz się kawy?

- A wiesz, że chętnie.

Miranda wyszła do kuchni. Po chwili wróciła z tacą, na której była kawa i ciasto.

- Proszę częstuj się- powiedziała stawiając tacę na stoliku.- Miałam ochotę na coś słodkiego i upiekłam sernik. Gdybym wiedziała, ze przyjedziesz przygotowałabym coś specjalnego. Tak się cieszę, że tu jesteś.

- Ja również. Musiałem zobaczyć co u mojej kochanej siostrzyczki się dzieje.- Wziął do ust kawałek ciasta. - Pycha. Ależ to przepyszne. Niebo w gębie.

- A w ogóle co u ciebie?- spytała nagle Miranda- Na pewno kręcą się wokół ciebie jakieś kobiety. W końcu mój brat to przystojny facet.- Roześmiała się. - Masz tam jakąś stewardessę?

- Nie, nie mam nikogo. Nie szukam przelotnego romansu tylko prawdziwej miłości. A ty? Nadal skaczesz z kwiatka na kwiatek?

- Przecież wiesz jak jest. Już nigdy nie zaufam żadnemu mężczyźnie, nie po tym co mnie spotkało.

- Minęło już tyle lat- stwierdził.- I co, chcesz tak dalej żyć? Przecież widzę, że nie jesteś szczęśliwa. A jeśli w twoim życiu pojawi się prawdziwa miłość, to co? Odrzucisz ją? Czasami warto zaryzykować!

- Wiem- odparła Miranda a z oczu popłynęły jej łzy.- Ale ja tak bardzo boję się komuś zaufać.

Miguel przysunął się do niej i ją mocno przytulił.

Reynardo odwrócił się i ujrzał śliczną dziewczynę z ciemnymi włosami, która trzymała piękny bukiet kwiatów.

- Ja…- zaczął- to…

- Przepraszam, że tak na pana naskoczyłam- odpowiedziała dziewczyna i się uśmiechnęła.- Po prostu nigdy nie widziałam, żeby ktoś oprócz mnie odwiedzał grób mojej mamy. Oczywiście oprócz taty i babci.

Reynardo spojrzał na nią i poczuł radość w sercu. To była jego wnuczka Julietta. Nareszcie ją zobaczył po tylu latach cierpienia i tęsknoty za nią.

Jest taka śliczna, pomyślał. Tak bardzo podobna do Gabrieli.

- A pan jest może kimś z rodziny moich dziadków? Bo widzi pan ja nie znam rodziców mojej mamy. Wiem tylko tyle, że zaraz po moim urodzeniu i śmierci mamy wyjechali do USA i stracili z ojcem kontakt. Pewnie im tam dobrze. Bardzo chciałabym ich poznać, jeszcze nigdy ich nie widziałam- powiedziała i spojrzała na Reynarda.- Ale przepraszam pana bardzo. Nie dałam nawet panu dojść do słowa. Tylko gadam i gadam. Tato wiele razy mi mówił, że buzia mi się nie zamyka. Więc, jest pan kimś z rodziny moich dziadków albo chociaż ich znajomym?

- Tak. Jestem…- nie mógł powiedzieć jej prawdy, że jest jej dziadkiem. Nie miał żalu do Rogera, że nie powiedział Juliecie prawdy. W końcu co miał jej powiedzieć? Że jej babka obwinia ich o śmierć matki. Ta prawda byłaby okropna. Chociaż on nie żywił do nich nienawiści, musiał żyć nie utrzymując z nimi kontaktu, przez Fabianę, która zabroniła mu jakichkolwiek kontaktów.- …znajomym pani dziadków. Niestety, też nie mam z nimi kontaktu. A ja byłem na grobie moich rodziców i postanowiłem przy okazji pomodlić się za spokój duszy pani matki. – Zamilkł na chwilę- Przepraszam, nie przedstawiłem się. Vincente Ortiz- skłamał i podał jej rękę która ona uścisnęła. Bardzo chciał aby mówiła do niego „dziadku”, ale nie mógł powiedzieć jej kim jest.Gdyby znała prawdę na pewno chciała by poznać babcię, a on nie chciał żeby spotkała ją przykrość ze strony Fabiany, a tak na pewno by było. A poza tym Juli mogłaby mieć pretensje do ojca, że ją okłamał. Reynardo nie chciał wprowadzać zamieszania w jej życie.

- Julietta Mendoza

Po chwili Juli położyła na grobie matki kwiaty, które przyniosła i usiadła na ławce obok Reynarda . Bardzo miło się im rozmawiało.

Gdzieś w Meksyku

Przystojny, wysoki mężczyzna w wieku około pięćdziesięciu lat siedział w kawiarni i pił filiżankę kawy w towarzystwie pięknej kobiety.

- Więc już niedługo wyjedziemy do Kolumbii?- spytała.

- Tak Alicio. Pojedziemy i dokończę pewne sprawy sprzed lat. I pamiętaj, odtąd nazywam się Luis Reynoso.

- Oczywiście kochanie- odpowiedziała Alicia Escobar i pocałowała go w usta.

Mężczyzna oddał jej pocałunek i wypił łyk kawy patrząc na nią.

Tak jak obiecałem, wrócę tam, pomyślał.Dopadnę was. Cieszcie się tymi pięknymi dniami, bo będą one ostatnie. Wasz czas dobiegnie końca!

Julietta przeglądała swoją szafę w poszukiwaniu sukienki na kolację, na którą miał przyjść przyjaciel ojca z synem. Nie wiedziała co ma na siebie włożyć. Nagle usłyszała pukanie do drzwi.

- Proszę- powiedziała

Do pokoju weszła Thelma i przyniosła tacę z herbatą, którą postawiła na stoliku.

- O, Thelma. Dobrze, że jesteś. Pomożesz mi wybrać sukienkę. Kompletnie nie wiem w co się ubrać na ten żałosny wieczór. Nie wiem po co jestem tam potrzebna. Wynudzę się na śmierć.

Thelma podeszła z Juliettą do szafy i oglądały sukienki. Bardzo ostatnio się zaprzyjaźniły. Służąca pomogła jej, podobnie jak Miranda, dojść po przejściach z Paolem.

- Ja się na tym nie znam pan…

- Co ci mówiłam? Żebyś się do mnie zwracała po imieniu- powiedziała Juli i udała obrażoną minę.- Powiedz mi tylko co powinnam włożyć. A ty co byś założyła na moim miejscu?

Thelma wskazała długą kremową sukienkę na ramiączkach z wcięciem w talii.

- Wydaje mi się, że ta sukienka będzie idealna.

Julietta popatrzyła chwilę na tę sukienkę i zastanowiła się chwilę.

- Masz rację- powiedziała po chwili namysłu- będzie pasowała. Dziękuję Ci- Przytuliła Thelmę do siebie.

Rodrygo i Raul zatrzymali się przed domem Rogera. Brama się otworzyła i wjechali na teren posiadłości. Wysiedli z samochodu i rozejrzeli się dookoła. Dom był naprawdę ogromny. Widać było, że należał do bogatej i dobrze sytuowanej rodziny. Wokół rozciągał się piękny ogród z licznymi kwiatami oraz drzewkami. Podeszli do drzwi i Raul nacisnął na dzwonek. Po chwili drzwi się otworzyły i stanęła w nich służąca.

- My byliśmy umówieni na kolację- powiedział Rodrygo.

- Tak oczywiście, pan Roger już czeka- odpowiedziała Vanessa i wprowadziła ich do salonu. Roger stał przy kominku i odwrócił się, gdy oni weszli. Podszedł do nich i każdemu uścisnął rękę.

- Witam was- powiedział- Musimy chwilę poczekać. Moja córka lada chwila powinna zejść. Wiecie jakie są kobiety?!- Roześmiał się.

Podeszli do kominka i rozmawiali serdecznie. Na kominku stało parę zdjęć. Jedno z nich przedstawiało małą dziewczynkę z pięknym i łobuzerskim uśmiechem. Raul przyglądał się temu zdjęciu z uwagą. Nagle Roger usłyszał kroki. Odwrócił się i ujrzał swoją córkę schodzącą po schodach.

Blask Twoich OczuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz