Rozdział 59

446 18 3
                                    

Luis Eduardo właśnie stał przy biurku Mirandy, prowadząc z nią rozmowę, gdy usłyszał dźwięk oznajmiający przybycie windy. Odwrócił się. W jego stronę szli Julietta i Raul trzymając się za ręce. W jednej chwili domyślił się wszystkiego. Juli już nie była sama. Miała faceta i to nie on nim był, tylko jakiś blondynek. Zbladł, cała krew odpłynęła mu z twarzy. Lekko zacisnął pięści, a kiedy zakochani podeszli bliżej, rozluźnił dłonie i uśmiechnął się do dziewczyny, mimo, że przyszło mu to z wielkim trudem.

− Miło cię widzieć − odparł i pocałował ją w policzek na powitanie. Widząc minę Raula uśmiechnął się do siebie w duchu. − Cała promieniejesz. Pięknie wyglądasz.

Raul spiorunował go wzrokiem, ale Luis nie przejął się tym zbytnio.

− Dziękuję − odpowiedziała Julietta. − Dawno się nie widzieliśmy.

− Owszem. To może w takim razie wybierzemy się na kawę? − zaproponował uśmiechając się szeroko.

On ją jawnie podrywa, pomyślała Miranda obserwując całą sytuacje. Tak przypuszczałam, że jeszcze całkowicie mu nie przeszła miłość do Juli. Mam nadzieję, że będzie z tego większych problemów.

− No nie wiem…− odwróciła się w stronę Raula, obdarzając go lekkim uśmiechem. Potem spojrzała na przyjaciela i zdała sobie z czegoś sprawę: oni się przecież nie znają. Trzeba jak najszybciej to naprawić. − Wy się chyba jeszcze nie znacie. Luis Eduardo − Raul, mój chłopak. − Dokonała prezentacji.

Panowie uścisnęli sobie dłonie.

− To co z tą kawą? − ponowił pytanie Luis Eduardo nie zwracając najmniejszej uwagi na Raula, tak jakby go tu w ogóle nie było. − Mam dla ciebie pewne informacje, o które kiedyś mnie prosiłaś. Pamiętasz?

Juli skinęła głową. Kątem oka zauważyła, że Raul bacznie się jej przygląda. Dziewczyna powoli przełknęła ślinę. Nie powiedziała mu o co kiedyś prosiła Luisa. Nie chciała mieć przed nim tajemnic, więc postanowiła jeszcze dzisiaj wszystko mu powiedzieć.

− Dobrze − odrzekła. − To za pięć minut w kawiarni na dole. Poczekasz chwilkę na mnie?

− Na ciebie zawsze − odparł Luis Eduardo podszedł do windy.

Kiedy zniknął za jej drzwiami, Raul spojrzał na ukochaną i spytał:

− O czym on mówił?

− Kochanie. Wszystko ci opowiem, jak wrócę. Obiecuję. − Musnęła jego usta, a po minucie już jej nie było.

Raul przez chwilę patrzył jeszcze na drzwi windy, a po chwili udał się w kierunku swojego biura.

Nie podoba mi się ten koleś, pomyślał. Za bardzo przystawia się do Juli.

Julietta upiła łyk gorącej kawy i spojrzała uważnie na Luisa Eduarda.

− Mówiłeś, że masz dla mnie informacje. Domyślam się, że chodzi o tą całą „Gabrielę”. Nie mylę się, prawda?

− Nie − potwierdził Luis uśmiechając się.

− Czego się dowiedziałeś?

− Takiej osoby nie ma.

− Nie bardzo rozumiem. − Julietta zmarszczyła brwi ze zdumienia.

− Spróbuję ci to w prosty sposób wytłumaczyć. Wykorzystałem swoje kontakty próbując się czegoś o niej dowiedzieć. I wiesz co się okazało? Gabriela Valdez nie figuruje w żadnym spisie obywateli, żadna taka osoba się nie urodziła ani nie zmarła. Sprawdziłem także inne źródła. Nikt taki nie posiada konta bankowego, nie chodził do szkoły czy pracy, nie leżał w szpitalu. Wynika z tego jeden prosty wniosek: Gabriela Valdez nie istnieje. Nigdy nie było ani nie ma takiej osoby.

Juli przez chwilę milczała. Wiedziała, intuicja jej to podpowiadała, że przyjaciółka ojca jest oszustką, a śledztwo Luisa Eduarda utwierdziło ją w tym podejrzeniu.

− Więc kim ona jest? − zapytała.

Wzruszył ramionami.

− Tego niestety nie wiem, ale na pewno nie tą, za jaką się podaje. Powtórzę jeszcze raz Gabriela Valdez nie istnieje. Gdybym miał jej zdjęcie to może coś udałoby mi się ustalić, a tak…

− Zajmę się tym. Tata na pewno w domu trzyma jej zdjęcie. Trzeba ustalić kim jest ta kobieta i otworzyć ojcu oczy − powiedziała ze stanowczością.

Zastanawiał się co o nim myślą, co mówią. Boją się go?! To na pewno. Widział poranne wiadomości. Już od paru dni miasto wie o jego czynie, kolejnym. A będą jeszcze następne, obiecał sobie. Nikt nie wie, kim jest ani z której strony zaatakuje. Każda kobieta będzie czuć zagrożenie. Spojrzał na stolik. Leżały na nim porozkładane gazety sprzed paru dni. Nagłówki krzyczały: „Brutalne morderstwo siedemnastolatki”, „ Kolejna ofiara. Zabójca nieuchwytny. Kto będzie następny?”, „Powtarzają się zabójstwa sprzed lat. Czyżby Fryzjer powrócił do swej morderczej gry?!”

Fryzjer. Tak przed laty nazwała go policja i prasa, ze względu na to, że obcinał swoim ofiarom kosmyk włosów.

− Podoba mi się − powiedział sam do siebie uśmiechając się pod nosem. − Znów jestem sławny.

Upił łyk whisky ze swojej szklanki trzymanej w dłoniach i zaczął się zastanawiać nad kolejnym ruchem w swojej grze. Muszę poczekać, pomyślał. Muszę być bardzo ostrożny. Teraz jest jeszcze za wcześnie na kolejną. Znowu zabije. To wiedział na pewno. Musi to robić, nie może się od tego powstrzymać. To jest jak nałóg. Tym razem wybierze na ofiarę kobietę starszą, a nie jakąs małolatę. Tylko musi się rozejrzeć za odpowiednią kandydatką. Znowu będzie brunetką. A potem? Może jakaś blondynka, szatynka a może ruda? Trzeba wszystkiego w życiu spróbować. To zmyli policję. Pomyślą, że to ktoś inny, jego naśladowca. Chociaż… może nie będą idiotami, żeby tak myśleć. Na razie pobawi się z nimi w kotka i myszkę. Odpocznie na jakiś czas, a potem znowu uderzy. Tak rozbawiła go ta myśl, że roześmiał się na głos.

Blask Twoich OczuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz