Rozdział 42

637 20 1
                                    

Drobna blondynka o włosach układających się w lekkie fale stała na balkonie oparta o jego poręcz. Patrzyła w dół na pustoszejące ulice oświetlone przez latarnie. Na jej bladej twarzy pojawił się lekki uśmiech, kiedy przypomniała sobie ostatnio spędzone wakacje z jeszcze żyjącym ojcem.

Był wtedy piękny i słoneczny dzień. Razem z nim spacerowała po zatłoczonej plaży. Gorący i złocisty piasek parzył ich gołe stopy a jaskrawożółte słońce świecące wśród błękitnych chmurek przyjemnie grzało ich ciała. Czuła się wtedy taka szczęśliwa. Zawsze miała z nim dobry kontakt, czasami lepszy niż z matką. Była jego ukochaną, jedyną córeczką. A teraz już go nie ma! Odszedł na zawsze i już nigdy nie wróci! Obraz pięknej i słonecznej plaży znikł a w jego miejsce pojawił się zwykły widok miasta nocą. Po policzkach dziewczyny spłynęły łzy a w sercu znowu zawitał smutek . Tak bardzo za nim tęskniła! Myślała, że z czasem pogodzi się z jego śmiercią. Ale niestety! Za bardzo go kochała, żeby mogła tak szybko się z tym pogodzić. Czy kiedykolwiek będzie jeszcze mogła normalnie żyć nie czując w sercu tak okropnej pustki i bólu niszczącego jej duszę?! Chciała znowu się uśmiechnąć, czuć radość z życia. Nagle poczuła czyjąś rękę na swoim ramieniu . Powoli się odwróciła i ujrzała swoją matkę patrzącą na nią zmęczonym wzrokiem.

- Manuela, wejdź do środka- odezwała się Larysa. - Zimno się zrobiło. Przeziębisz się skarbie!

Dziewczyna skinęła głową i weszła do środka, a matka zamknęła drzwi do balkonu. Usiadły na błękitnej kanapie i włączyły telewizor. Larysa kątem oka zauważyła smutną i przygnębioną minę swojej córki. Wiedziała, że jej stan wynika ze straty ojca. Chociaż bardzo się starała, nie umiała jej pomóc. Manuela nie chciała przyjąć żadnej pomocy, zamknęła się w swoim świecie do którego nie wpuszczała nikogo. Tylko jednego wieczoru na jedną chwilkę odżyła. To była kolacja u Rogera. Znalazła wtedy wspólny język z Juliettą. Widać było, że się polubiły. Juli była osobą wzbudzającą sympatię więc nie było w tym nic dziwnego, że Manuela czuła się dobrze w jej towarzystwie. Tamtego wieczoru po raz pierwszy na jej twarzy zawitał dawno nie widziany uśmiech. A teraz! Znowu była smutna i przygaszona. Jej wzrok był przytępiony. Patrzyła na jakiś punkt na ścianie i nie odezwała się do matki ani słowem.

- Kochanie, tak nie można- przerwała milczenie Larysa patrząc z niepokojem i troską na córkę. Manuela odwróciła głowę i spojrzała na zatroskaną twarz matki. Po jej policzkach zaczęły spływać łzy, więc Larysa mocno ją do siebie przytuliła. Trzymała ją w swoich ramionach tuląc do swojej piersi.- Skarbie, proszę cię nie płacz. Wiem, że jest ci ciężko i źle, ale nie możesz ciągle się smucić. Tato na pewno by nie chciał, żebyś przez całe życie opłakiwała jego śmierć.

Manuela odsunęła się od matki i zobaczyła jej wilgotne oczy.

- Wiem mamo. Ale to jest dla mnie bardo trudne. Staram się jak mogę, ale nie potrafię się uśmiechać ani cieszyć z życia chociaż bardzo bym tego chciała. – Spuściła głowę i popatrzyła na leżący na podłodze wzorzysty dywan.

- Bardzo bym chciała znowu ujrzeć na twojej twarzyczce uśmiech. Serce mi się kraję, jak widzę twoje cierpienie. Kiedy ostatnio byliśmy u mojego przyjaciela Rogera to wydawałaś się być taka radosna. Odżyłaś trochę, prawda?- spytała.

- Tak. Była tam bardzo fajna atmosfera. Julietta jest bardzo fajną i miłą osobą. – Lekko się uśmiechnęła wspominając tamten wieczór. Zauważyła także coś innego. Widziała jak jej matka patrzyła na Rogera. Nigdy wcześniej nie widziała w jej oczach takiego dziwnego blasku. – Mamo, mogę o coś spytać?

- Oczywiście, kochanie.

- Czy ty i pan Roger… Czy było coś między wami?- spytała nieśmiało.

Blask Twoich OczuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz