Cullen zupełnie się nie spodziewał tak szybkiego przybycia Kevy Lavellan. Kiedy rozległo się pukanie i zaprosił gościa do środka, na jej widok zastygł na moment. Chyba przypatrywał się jej zbyt intensywnie, bo Keva się zarumieniła i, opuściwszy spojrzenie, potarła nos. Wyglądała jak zawstydzone dziecko. Cullen odwrócił wzrok, nie chcąc jej bardziej peszyć. Gdyby były tu osoby postronne, wyglądałoby to co najmniej dziwnie.
— Bardzo szybko przyszłaś — zagadnął, odchrząknąwszy. — Proszę, siadaj. — Wskazał stojące przed biurkiem krzesło.
Keva skinęła głową i przeszła w odpowiednie miejsce. Cullen starał się zerkać na nią możliwie najdyskretniej znad przeglądanych dokumentów – zauważył, że przysiadła na brzegu krzesła i wbiła wzrok w swoje ręce. Zmarszczył czoło.
— Nie jestem pewna, co zrobiłam nie tak — przyznała bardzo cichym głosem. — Ale przynajmniej zdobyłeś krzesło.
Cullen spojrzał na nią zdezorientowany, w pierwszej chwili nie wiedząc, co jedno miało wspólnego z drugim. Na szczęście przypomniał sobie, że ostatnim razem faktycznie nie mógł jej na niczym posadzić. Prychnął rozbawiony. Oczywiście musiała zapamiętać właśnie to. Pokręcił głową i odłożył bezcelowo przeglądane dokumenty.
— Nie zrobiłaś niczego złego — stwierdził łagodniejszym tonem. — Nie wezwałem cię po to, żeby na ciebie krzyczeć.
— Och. — Keva uniosła wzrok i przyjrzała mu się zaskoczona. — To... to fajnie.
Cullen uśmiechnął się, ale szybko nad sobą zapanował. Już od dawna nie spotkał takiej szczerej, niewinnej osoby. Wydawało mu się, że Keva nie potrafiłaby niczego ukryć przed światem, zdradziłaby się pierwszą miną. Zdecydowanie nie nadawała się do pracy w szeregach Leliany. Dobrze, że odrzucili tę możliwość.
— Rozmawiałem z Inkwizytorką na temat twojego przydziału — poinformował. — To w tej sprawie cię wezwałem.
— Ojej. Ma serannas — wykrztusiła, rumieniąc się jeszcze bardziej.
Czerwień objęła już nie tylko czubek jej nosa i policzki, ale też szpiczaste uszy.
Cullen zmarszczył czoło. Nie miał pojęcia, co do niego mówiła. Współpraca zapowiadała się ciężko, jeśli ciągle będzie używała elfiego. Keva szerzej otworzyła oczy, jakby ogarnęło ją przerażenie, bo zrobiła coś złego.
— Przepraszam. Dziękuję. To znaczy przepraszam za elfi, kiedy się denerwuję, zupełnie nad sobą nie panuję, nie lubię mówić tak, żeby ludzie nie rozumieli, już wystarczy, że mam pomalowaną twarz, to zdecydowanie nie jest w guście większości napotykanych osób, a dziękuję to ma serannas, chodzi mi o to, że to powiedziałam, bo miło mi, że pamiętałeś, w końcu na pewno masz wiele... to ja się zamknę — wyrzuciła z siebie, by gwałtownie urwać, kiedy podchwyciła zdumiony wzrok Cullena.
Do tej pory nawet nie wiedział, że dało się wypowiedzieć tyle słów w tak krótkim czasie? To na pewno był swego rodzaju talent. Nie dałby sobie ręki uciąć, ale chyba zaczynała mówić o jednym, a skończyła na drugim. I nie poruszyła kwestii przydziału. Nieprawdopodobne.
Nie mógł pozbierać myśli. Przesunął bezradnym spojrzeniem po blacie, odruchowo odczytując nagłówki leżących na nim dokumentów. Miał jej tylko powiedzieć, że dostała się do oddziału zwiadowczego, co tu się w ogóle stało?
— W każdym razie — podjął.
Zerknął na czerwoną ze wstydu Kevę i parsknął cichym śmiechem.
— Wyglądasz, jakbyś szła na ścięcie — przyznał.
— Przepraszam. — Potarła całą twarz. — Wydajesz się bardzo sympatyczny, ale wszyscy dokoła opowiadają straszne rzeczy. Nie jestem pewna, czy ja mam rację, czy oni.
CZYTASZ
Niewolnica losu
FanfictionEtain Lavellan zmaga się ze swoimi obowiązkami. Tak, to dobre słowo - zmaga się, by wypełniać je jak najlepiej. Stanowisko Inkwizytorki to coś, na czym zależy jej jak jeszcze nigdy wcześniej. Nieszczęśliwa passa, która prześladowała młodą organizacj...