Uczestniczenie w naradach stało się dla Cullena przykrym obowiązkiem. Dawniej do niewielkiej komnaty przychodził chętnie, nawet pomimo zmęczenia, całym sobą angażując się w sprawy Inkwizycji. Gdy udawało się wymyślić, jak poradzić sobie z trudnościami, poprawiał mu się humor. Nawet jeśli nie zgadzał się ze wszystkimi decyzjami Inkwizytorki, starał się je szanować.
Wszystko uległo zmianie, kiedy Keva została wtrącona do lochu. Nie potrafił zmusić się do neutralnego traktowania Inkwizytorki. Spoglądał na nią z niechęcią, odpowiadał mrukliwie, czasami ledwie kilkoma słowami. Jeśli sprawa wymagała szerszego komentarza, w irytacji zwyczajnie wręczał jej raport, gdzie zamieścił wszystkie informacje. Nie wiedział, czy Inkwizytorka tego nie zauważała, ignorowała, czy po prostu jej to nie obchodziło. Nawet gdyby spytała, nie zamierzał niczego tłumaczyć. Zdawał sobie sprawę, że jego zachowanie było nieprofesjonalne, ale przecież wykonywał obowiązki.
Po wyjeździe Mii bardziej spochmurniał. Musiała wracać do rodziny, a jej nieobecność nagle podkreśliła jego samotność. Póki Keva była w pobliżu, nie pamiętał, jak mocno odsunął się od wszystkich. Ledwie jej zabrakło, zaczął dostrzegać mnóstwo pustki. Gabinet stał się taki cichy, wieczory zupełnie jałowe, praca uciążliwa. Nie miał z kim porozmawiać, przed kim zwierzyć się ze słabości. Nie pamiętał już, dlaczego wcześniej wolał sobie radzić bez nikogo.
Tego dnia nękał go natrętny ból głowy. Zajrzał kilka godzin temu do Doriana, zagadnął o korzenie – które Dorian przyniósł bez złośliwego komentarza. Musiał naprawdę tęsknić za Kevą, skoro nawet nie rzucał typowymi dla siebie uszczypliwościami. Niestety, niewiele to pomogło. Tępe pulsowanie nasiliło się, kiedy tylko wkroczył do sali narad i ustawił się za stołem. Przeglądając raporty, przestraszył się, że wziął złe dokumenty. Szybko sprawdził daty – wszystko się zgadzało. Ta dezorganizacja była aż przerażająca.
Przybycie Inkwizytorki skwitował mało entuzjastycznym pomrukiem, nie odrywając wzroku od raportów. Inkwizytorka, przywitawszy doradców, od razu przeszła do konkretów, dopytując o prace na Zachodnim Podejściu, sytuację na Świętych Równinach i postępy w Szmaragdowych Mogiłach. Na całe szczęście Cullen nie musiał zbyt często zabierać głosu, bo większość informacji przekazał już Josephine, a ona z prawdziwą gracją go wyręczała. Spoglądał na mapę i wysłuchiwał sugestii, starając się nie irytować brzmieniem głosu Inkwizytorki. Nigdy nie działał mu na nerwy – dopóki prawie nie skazał go na śmierć.
— Sytuacja na Świętych Równinach wymaga dodatkowej interwencji — poinformowała Leliana, wyrywając Cullena z odrętwienia. — Dobrze byłoby się przyjrzeć okolicy i oszacować, co należy ustabilizować najpierw. Żołnierze mają problem z oczyszczeniem okopów, gdzie roi się od demonów.
Cullen zmarszczył czoło i niemalże wyrwał mapę regionu spod ręki Inkwizytorki, by przeanalizować zaznaczone na niej obszary.
— Co jest nie tak z tym mostem? — spytał trochę ostrzej, niż było to konieczne. — Dlaczego nie zbadaliśmy głównej fortecy?
— Most został zniszczony — pośpieszyła z odpowiedzią Josephine. — Brakuje tam ludzi, by jednocześnie walczyć oraz budować przejście. Odnosimy jednak wrażenie, że to właśnie na drugim brzegu kryje się źródło kłopotów.
— Trzeba zabezpieczyć rejon wioski — zakreślił palcem naniesione na mapę budowle — i skupić się na moście. Gdyby posłać tam dodatkowy oddział, dałoby się odesłać część ludzi do budowy, pozostali mogliby wspierać wojska Orlais...
— A dysponujemy ludźmi do wysyłania? — przerwała mu Inkwizytorka i zacisnęła usta. — Po ostatnich uszczupleniach w szeregach...
Cullen ledwie powstrzymał się od wściekłego warknięcia. I on, i Kasandra, nie wspominając o Kevie, mieli wyrzuty sumienia. Żałowali śmierci tamtych ludzi. Takie wypadki jednak się zdarzały, bez względu na to, jak bardzo człowiek się starał.
CZYTASZ
Niewolnica losu
FanfictionEtain Lavellan zmaga się ze swoimi obowiązkami. Tak, to dobre słowo - zmaga się, by wypełniać je jak najlepiej. Stanowisko Inkwizytorki to coś, na czym zależy jej jak jeszcze nigdy wcześniej. Nieszczęśliwa passa, która prześladowała młodą organizacj...