Rozdział 46.

158 24 8
                                    

Miecz z brzdękiem odbił się od poderwanej tarczy i zahaczył sztychem o policzek, rozcinając skórę. Keva poderwała się z krzesła, zacisnąwszy palce na podłokietniku, jednak opadła z powrotem. Serce się nie uspokajało, rozsądek próbował zapanować nad spiętym ciałem. Arl Teagan poklepał jej dłoń już kolejny raz podczas tej walki, posyłając ciepły, pełen zrozumienia uśmiech.

— Spokojnie, lady Lavellan — mruknął.

Keva skinęła głową, w napięciu obserwując walczących. Ilekroć miecz przeciwnika unosił się, prawie wstawała, jak gdyby mogła cokolwiek wskórać. Nawet zagadywanie przez arla Teagana nie pomagało. Najchętniej przesadziłaby prowizoryczny turniejowy płot i ruszyła z pomocą. Wskoczyła temu ogromnemu mężczyźnie na plecy, zrobiła cokolwiek, żeby tylko ochronić Cullena.

Turniej trwał od rana. Kiedy Keva się obudziła, Cullena już nie było w komnacie. Musiała przyszykować się sama, opierając się tylko na tym, co napisał w krótkiej wiadomości. Na szczęście zajrzała do niej jedna z zamkowych służek i chętnie pomogła nałożyć długą, zwiewną szatę, a potem ułożyć niesforne rude włosy. Zaprowadziła Kevę do arla Teagana, który zabrał ją w charakterze gościa specjalnego.

Nie umiała się skupić na walkach. Nikogo nie znała, a herby rodowe niczego jej nie mówiły. Na honorowym miejscu – poza nią i arlem Teaganem – znajdował się także teyrn Wysokoża. Turniej, jak się dowiedziała, został zorganizowany ku uczczeniu pamięci Azylu oraz wieloletniej przyjaźni między arlatem Redcliffe i teyrnirem Wysokoża. Keva czuła się tu tak bardzo nie na miejscu, jak to tylko możliwe, ale czekała na pojawienie się Cullena.

Od chwili, w której stanął na ubłoconym placu, powoli torując sobie drogę do finałowej walki, ani na moment nie straciła czujności. Przeżywała każdą potyczkę na nowo, a jej serce zastygało w przerażeniu, ilekroć cios go sięgał. Początkowo reagowała tak impulsywnie, że arl Teagan siedział, trzymając ją za rękę, żeby nie pobiegła pod płot. Bardzo bawiło go jej emocjonalne podejście i razem z teyrnem Wysokoża życzliwie to komentowali – ale nie zwracała na to większej uwagi.

Trwała walka półfinałowa. Keva nigdy by nie pomyślała, że Cullen dotrze tak daleko. Widziała po nim nie tylko zmęczenie – jego samopoczucie się pogorszyło, miał bardziej rozbiegany wzrok, często oblizywał usta. Na pewno dokuczała mu głowa. Keva nie mogła pojąć, dlaczego się nie wycofał. Przecież nie pchał się w te walki tylko z powodu honoru czy innej męskiej dumy... prawda? Ciągle wahała się między nakrzyczeniem na niego, gdy tylko nadarzy się okazja, a wyściskaniem go, ucałowaniem i ulitowaniem się.

Jeszcze nie mogli porozmawiać. Do uczestników turnieju nikogo nie wpuszczano między walkami, by nie zakłócano im odpoczynku. Keva, po tylu godzinach trwania w miejscu, w którym czuła się bardzo źle, martwiąc się o bezpieczeństwo Cullena, była gotowa pokazać się ze swojej najgorszej strony. Nikt jej jednak nie zaczepiał – została honorowym gościem arla Teagana i reprezentowała Inkwizycję. Nie dało się otwarcie odnosić do niej obcesowo czy nawet wrogo. Kiedy jednak przyszła przed pierwszymi walkami, na chwilę stała się sensacją. Ludzie się jej przypatrywali, szeptali, wskazywali palcami. Musiała to ignorować, nie dając po sobie niczego poznać, ale rumieniła się, ilekroć czyjś wzrok robił się zbyt nachalny.

Cullen przeszedł dwa kroki w przód, silnym uderzeniem tarczy odtrąciwszy miecz przeciwnika. Mężczyzna zachwiał się, co pozwoliło mu na serię szybkich cięć, przed którymi ledwie się bronił. Keva wstrzymała oddech, drętwiejąc na zdobionym krześle, ze wzrokiem wwiercającym się w miecz Cullena. Starcie rozstrzygnął jeszcze jeden cios – spadł na bark wojownika, kiedy Cullen przeszedł po łuku, przełamując wątłą obronę. Mężczyzna osunął się na kolano i uniósł dłoń, zgłaszając poddaństwo.

Niewolnica losuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz