Rozdział 54.

95 15 4
                                    

— Przycisnąć ich!

Demony, sycząc wściekle, ustępowały pod naporem, cofając się pod ścianę wieży. Żołnierze nieznacznie łamali linię szeregu, gdy któryś ze stworów atakował. Ilekroć Keva spuszczała wzrok ze swoich ludzi, czuła przebiegające po plecach dreszcze.

Odpowiedzialność była przytłaczająca, ale jakoś się w niej odnajdywała.

Poderżnęła gardło opętanego maga i kopnięciem strąciła go z murów. Odwróciła spojrzenie, nie chcąc widzieć roztrzaskującego się ciała. Dostrzegła, że jej plan został wykonany. Nabrała powietrza, gdy serce zabiło szybciej w piersi.

— Cofnąć się!

Żołnierze nierówną falą wykonali polecenie, pozwalając demonom zagarnąć więcej miejsca. Nie zdążyły rzucić się do ataku.

— Dorianie!

Ogień wystrzelił w powietrze, wściekle trzasnął, otoczywszy wrogów, i zacisnął na nich swoją obręcz. Wysoki wrzask, który wydarł się z gardzieli demonów, zawibrował w uszach, przeszywając czaszkę. Keva skrzywiła się, osłaniając głowę ramionami, spróbowała jednak nie spuścić wzroku z żywiołu.

Po wrogach nie został nawet ślad. Żołnierze krzyknęli triumfalnie, gdy prawie dwadzieścia demonów rozmyło się niczym sen. Udało się. Naprawdę. Keva nie powstrzymała radosnego śmiechu – klasnęła w wyciągniętą dłoń Doriana.

Plan się powiódł. Chyba pierwszy plan w jej życiu.

— Ci, którzy czują się na siłach, zostają na tej części murów! — zawołała. — Co najmniej dziesięciu! Reszta idzie za mną, do zachodnich fortyfikacji!

Zawracając, posłała uśmiech Varrikowi. Pokręcił głową w odpowiedzi, jakby rozbawiony, i opuścił Biankę. Razem z Dorianem ruszyli wzdłuż murów, wypatrując kłopotów na którymkolwiek odcinku.

Kiedy przemknął ponad nimi potężny smok, sprawiając, że walczącym zmiękły kolana, wszystko później szło już po ich myśli. Zabezpieczali coraz większe fragmenty twierdzy, utrzymując pojedyncze place lub mury mniejszymi oddziałami, a główne uderzenie przypuszczając tam, gdzie działo się źle. Keva chciała kupić jak najwięcej czasu Inkwizytorce – jeśli demony rozprawiłyby się z Inkwizycją, natychmiast by jej poszukały.

Jeszcze bardziej zaczęła podziwiać Cullena. Z początku prawie każde słowo stawało jej w gardle, z trudem rzucała rozkazy, które brzmiały raczej jak propozycje. Bała się, że jej nie posłuchają, wyśmieją, zignorują – przecież nie była ich komendantem. Ale żołnierze zdecydowali się zaufać. Tym samym obarczyli ją kolosalną odpowiedzialnością. Na szczęście miała przy sobie Doriana i Varrika.

Starała się nie myśleć o Kasandrze ani Cullenie. Strach o jego życie sprawiłby, że stałaby się zupełnie bezużyteczna. Ilekroć nachodziły ją wątpliwości, powtarzała sobie w kółko, że wszystko było w porządku, a Kasandra dołączyła do walk w innej części twierdzy. Musiała skupić się na tym, co działo się teraz.

— Tam! — zawołał Varrik. — Otoczyli nasz oddział.

Keva odwróciła głowę we wskazaną stronę. Widząc grupę cieni i demonów ognia, przytaknęła. Oto znaleźli kolejny przystanek.

— Do roboty! — krzyknęła do żołnierzy i skoczyła do pobliskich schodów.

Natarli z impetem. Wojownicy, którym nadeszli z odsieczą, rzucili się do potyczki z większym zapałem. Keva skupiła się na odrywaniu od grupy pojedynczych wrogów, by razem z Varrikiem szybko ich wyeliminować. Dorian miał się oszczędzać po tym, jak prawie zasłabł przez wyczerpanie magii. Keva starała się prosić go o zaklęcia, kiedy miała konkretny pomysł, jak rozprawić się z przeciwnikiem.

Niewolnica losuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz