Rozdział 11.

212 22 9
                                    


Prace szły sprawnie. Keva nigdy by nie pomyślała, że współpraca z tak wieloma osobami mogła nieść tyle radości i satysfakcji. W klanie łączyła siły tylko z jednym łowcą, Deylanem. Jedynym, który nie krzywił się na sam jej widok. Czasami jej go brakowało – miał poczciwy charakter i zawsze ją wspierał. Tutaj stykała się z najróżniejszymi ludźmi i ze sporą częścią nauczyła się odnajdywać wspólny język. Za każdym razem, kiedy to sobie uświadamiała, nie mogła w to uwierzyć. Przez całe życie przekonała do siebie ledwie dwoje elfów, a tutaj? I chyba nawet nie udawali, że trochę ją lubili.

Dowodziła Kasandra, ale po kilku dniach zaczęła słuchać pomysłów Kevy. Skończyło się to tak, że część żołnierzy zwracała się do niej z pytaniami. Keva nie miała pojęcia, co im odpowiadać i dlaczego w ogóle ktokolwiek uznał, że to dobry pomysł – zawsze uciekała do Kasandry, szukając ratunku przed odpowiedzialnością. Trochę czasu zajęło, zanim wyrobiła sobie gotowe odpowiedzi na niektóre częstsze problemy. Zresztą Dorian zawsze znajdował się blisko niej, żeby coś podpowiedzieć albo zwyczajnie dodać otuchy. Polegała na nim najbardziej i nawet się z tym nie kryła. Kasandra uważała, że to nie było zbyt mądre. Keva mimo wszystko musiała się z nią zgodzić – ale to Doriana znała najlepiej.

Tego dnia mieli naprawdę dużo pracy. Udało im się oczyścić spory odcinek trasy i tam, gdzie przerwali, założyli trzeci obóz kontrolny. Zawróciwszy wieczorem do głównego obozowiska, mogli z czystym sumieniem udać się na odpoczynek. Keva z radością przyjęła wspólne posiedzenie przy ognisku – do niej i Doriana szybko dołączył Varrik, a po chwili również Kasandra. W tym gronie czuła się najlepiej i nie zamieniłaby ich na nikogo.

Zajadając sycącą, jeszcze gorącą potrawkę, przysłuchiwała się toczonym rozmowom. Pomimo zmęczenia odbijającego się w lekko drżących mięśniach, chętnie śmiała się razem z pozostałymi. Nie zamierzała kłaść się spać, póki wszyscy byli na nogach – bała się, że któregoś dnia obudzi się i nic już nie będzie tak cudowne. Chciała wykorzystać każdą wspólną chwilę, aż do przesady.

— Kto idzie ze mną na specjalny szlak? — spytała, przełknąwszy kawałek mięsa.

Niedawno odszukała wśród zarośli ścieżkę, którą dało się podróżować, jednak która była za wąska dla regularnych oddziałów. Wspólnie ustalili, że przygotują tę drogę dla agentów szpiegmistrzyni Leliany. Od tego czasu dzielili pracę na dwa przejścia, z czego zwykle węższą ścieżyną zajmowała się Keva, a towarzyszyła jej Kasandra. Wszyscy szybko zorientowali się, jak łatwo Keva wpadała w tarapaty, dlatego Kasandra jej nie odstępowała. Na wszelki wypadek. Varrik w końcu zaczął żartobliwie powtarzać, że „Keva była jedyna".

— Zapewne Poszukiwaczka — rzucił Varrik.

Kasandra skinęła głową i posłała mu mało przychylne spojrzenie. Zerknąwszy na Kevę, uśmiechnęła się lekko. Keva zauważyła, że Kasandra tylko udawała straszną Poszukiwaczkę lady Pentaghast. Przestała się jej bać i nie była pewna, kiedy to się stało.

— Powinniśmy to niedługo skończyć — mruknęła w zamyśleniu, popukawszy się łyżką w usta. — Myślę, że trzeba ją doprowadzić do znajomych partii gór, a potem pozwolić decydować mądrzejszym.

— Słusznie — zgodził się Dorian. — Niektórzy nie grzeszą mądrością.

— Ale za to urodą — podchwyciła i wyszczerzyła zęby w uśmiechu.

— Nie wiem, czy powinienem się oburzyć — mruknął wesoło. — Zastanowię się.

— Jeszcze góra tydzień — zgodziła się z Kevą Kasandra. — Potem wrócimy do Podniebnej Twierdzy. Ostatni raport zdamy na dzień przed wyjazdem.

Niewolnica losuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz